- Jeśli chcemy o coś powalczyć w tym sezonie, to z takimi rywalami musimy koniecznie wygrywać - mówił przed meczem trener MOKS-u, Adrian Citko.
Od początku spotkania widać było, że gospodarze bardzo chcą ucieszyć licznie zgromadzonych na trybunach kibiców. Nieoczekiwanie jednak już w 2. minucie z gola cieszyli się przyjezdni. Gospodarzy zaskoczył długim wyrzutem piłki golkiper gości Kamil Dworzecki. Adresatem podania był Tomasz Bieda, który szybkim startem od swojej bramki zgubił krycie Marcina Firańczyka, następnie przyjęciem minął wychodzącego z bramki Norberta Jędruczka i skierował piłkę do siatki.
- Gratuluje kolegom i trenerowi. To nasze pierwsze zwycięstwo w sezonie. Przed meczem nie byliśmy stawiani w gronie faworytów. Mam nadzieje, że to nie jest nasza ostatnia wygrana i pokusimy się o fajną serię - dodał strzelec pierwszej bramki dla zespołu z Wieliczki.
Firańczyk szybko się zrehabilitował. W 5. minucie odzyskał piłkę na własnej połowie i ruszył sam na trzech rywali. Po przeskoczeniu między piłkarzami Wieliczki zdecydował się na uderzenie, piłkę podbił jeszcze Dworzecki, ale przy dalszym słupku czekał Mateusz Lisowski, który tylko dostawił nogę doprowadzając do remisu.
- Znów tracimy bramki po naszych głupich błędach. Trener przed meczem uczulał nas na takie zachowania. To samo było w Gliwicach. Cały czas brakuje nam skuteczności i doświadczenia. Musimy wziąć się w garść bo inaczej będziemy cały czas przegrywać. Nie mamy tyle doświadczenia co pozostałe zespoły, ale musimy pokazać charakter - przekonywał po meczu Mateusz Lisowski, strzelec jedynego gola dla MOKS-u.
O ostatecznym wyniku zadecydowały lepiej egzekwowane przedłużone rzuty karne w końcówce pierwszej odsłony gry. W 19. minucie z 10 metrów nie pomylił się Wojciech Przybyła, który pokonała Jędruczka. Bramkarz MOKS-u minutę później mógł doprowadzić do remisu w ten sam sposób. Silnie uderzona piłka trafiła jednak tylko w poprzeczkę. W drugiej połowie mimo kilku niezłych momentów gry gospodarze nie zdołali odwrócić losów rywalizacji i po remisie z Gattą i porażce z Piastem, przegrali w Białymstoku z Solnym Miastem Wieliczką.
- Bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Musimy w tygodniu mocno porozmawiać, bo inaczej z hukiem spadniemy z ligi. Mimo tego, że jesteśmy beniaminkiem, to byliśmy stawiani w roli faworyta. Zagraliśmy dobry mecz z Gattą, dziś trybuny też nas niosły, ale być może przed meczem już dodaliśmy sobie punkty. Dostaliśmy głupie bramki i powietrze z nas zeszło. Nie mamy egzekutora. Potrzebujemy kogoś, kto będzie wykańczał akcje, bo zacięliśmy się strasznie - tłumaczył trener Słonecznych, Adrian Citko i dodał - To jest ekstraklasa. Tu nie ma przypadkowych zespołów. Nie możemy dodawać sobie punktów przed meczem. Poza tym mamy problem z wejściem w mecz. Poza spotkaniem z Gattą cały czas musimy gonić rywali.
- Chciałbym pogratulować moim zawodnikom zwycięstwa, bo kosztowało ich to strasznie dużo wysiłku. Przez większą część gry w drugiej połowie przeciwnicy grali w przewadze. Próbowaliśmy kontrować i zaskoczyć bramkarza, który podchodził do rozgrywania. Udało nam się ostatecznie sięgnąć po trzy punkty. Zrealizowaliśmy cel i wracamy zadowoleni z dalekiego wyjazdu - powiedział z kolei Piotr Kapusta, trener Solnego Miasta.
MOKS Słoneczny Stok Białystok - MKF Solne Miasto Wieliczka 1:2 (1:2)
Bramki: Lisowski 6' - Bieda 2', Przybył 19'