Czarna seria trenera trwa. Jaga przegrywa na otwarcie sezonu

- W roli trenera nigdy jeszcze nie udało mi się wygrać u siebie pierwszego meczu w sezonie, co innego na wyjeździe. Nie chciałem krakać przed meczem, bo przesądny nie jestem, ale niestety dziś się to potwierdziło - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Jagiellonii Białystok, Ireneusz Mamrot. Żółto-Czerwoni ulegli przy Słonecznej gdańskiej Lechii 0:1, a bramkę na wagę trzech punktów niedługo po rozpoczęciu spotkania zdobył Portugalczyk, Flavio Paixao.

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

/fot. Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok/

Przed meczem w obozie Żółto-Czerwonych było spokojnie, zawodnicy oraz sztab zapewniali, że choć już niebawem czeka ich rywalizacja w europejskich pucharach z portugalskim Rio Ave, to teraz liczy się dla nich tylko mecz z Lechią. Względny spokój mógł też zachować szkoleniowiec białostoczan Ireneusz Mamrot, który mimo sporych problemów kadrowych podczas letnich przygotowań miał przed meczem do dyspozycji niemal wszystkich zawodników. Wyjątkami byli Brazylijczyk Guti, dochodzący do siebie po tym, jak podczas jednego z treningów wypadł mu bark oraz Dejan Lazarević. Skrzydłowy w przeciwieństwie do defensora Żółto-Czerwonych ucierpiał podczas meczu kontrolnego z Wigrami Suwałki w Sokółce.

Gdańszczanie od początku spotkania oddali inicjatywę gospodarzom, a sami nastawili się na szybkie wyjścia do przodu, gdy tylko pozwoli na to boiskowa sytuacja. Efekt tego był taki, że częściej przy piłce utrzymywali się Jagiellończycy, ale konkretniejsi pod bramką rywali byli przyjezdni. Piłkarze Lechii pierwsze ostrzeżenie wysłali w 8. minucie, kiedy bliski otworzenia wyniku spotkania po centrze z lewej strony Filipa Mladenovicia był Michał Mak. Filigranowy skrzydłowy uderzył piłkę głową, ale ta przeleciała w bezpiecznej odległości od bramki Mariana Kelemena.

Piłkarze Piotra Stokowca rozochoceni tą sytuacją spróbowali raz jeszcze. Tym razem piłkę pod bramkę Kelemena zagrał Lukas Haraslin, a tą z bliska wpakował do siatki Paixao. Widać było po gościach, że objęte prowadzenie bardzo ich zadowoliło, szczególnie widać było, to w postawie golkipera przyjezdnych, Dusana Kuciaka, który od tego momentu, aż do końca spotkania zajmował się na przemian bronieniem strzałów gospodarzy oraz wyrafinowaną grą na czas. A to przestawiał ustawioną już do wybicia piłkę, a to przywoływał swoich kolegów do siebie, po czym znów nakazywał oddalenie się od swojej bramki. Nie było w tym nic przyjemnego dla oka, białostockich kibiców takie zachowanie doprowadzało do wściekłości, ale trzeba przyznać, że w ostatecznym rozrachunku, mimo żółtej kartki, za opóźnienia gry, opłaciło się.

Od utraty bramki do zakończenia pierwszej części gry Żółto-Czerwoni usilnie poszukiwali bramki wyrównującej. Stworzyli sobie ku temu kilka okazji, jednak żadnej z nich nie udało się zamienić na gola dającego remis. Po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry uderzać na bramkę Kuciaka próbowali Cillian Sheridan, Nemanja Mitrović oraz Ivan Runje, żaden z tych strzałów nie spowodował jednak ogromnego wybuchu radości na trybunach przy Słonecznej.

Podobny stan utrzymywał się niestety także w drugiej połowie, która zaczęła się bardzo obiecująco dla gospodarzy. Najpierw kapitalnie pozycję do oddania strzału z rywalem na plecach przygotował sobie Sheridan. Irlandczyk nie dał się przestawić Michałowi Nalepie, obrócił się i oddał strzał, ale niestety próba okazała się niecelna. Rosły napastnik jagi był bardzo aktywny i po kilku minutach próbował wykorzystać dośrodkowanie Jakuba Wójcickiego. W tej sytuacji zdołał trącić piłkę czubkiem buta, ale nie zdołał zrobić tego z odpowiednią siłą i precyzją by pokonać Kuciaka. W 64. minucie po dobrej akcji całego zespołu słupek gdańskiej bramki obił Arvydas Novikovas.

Gdy wydawało się, że Jagiellończycy niebawem dopną swego czerwoną kartkę za taktyczny faul na Sławomirze Peszce ujrzał Guilherme. Ireneusz Mamrot musiał przestawić zespół do gry w osłabieniu, a jednocześnie cały czas wzmacniał siłę rażenia swojego zespołu desygnując do gry Bartosza Kwietnia, Mateusza Machaja oraz Romana Bezjaka.

W końcówce spotkania, po skandalicznym faulu, zasługującym na kilka meczów zawieszenia, z boiska wyleciał także sam Peszko. Reprezentant Polski z premedytacją i od tyłu wyciął Novikovasa nie mając żadnych szans na zagranie piłki, a celując jedynie w okolice prawego kolana Litwina. Delikatnie mówiąc gracz Lechii odleciał. Po wyrównaniu sił nie było już zbyt wiele czasu na odwrócenie losów rywalizacji i ostatecznie Jaga w swoim pierwszym ligowym meczu w sezonie 2018/2019 doznała minimalnej porażki. Nie tak z pewnością wyobrażali sobie start w nowych rozgrywkach piłkarze i sztab szkoleniowy Żółto-Czerwonych, ale nie ma czasu na rozpamiętywanie tego, gdyż już w najbliższy czwartek Jaga zagra przy Słonecznej z Rio Ave.

Jagiellonia Białystok 0:1 Lechia Gdańsk

Bramka: Flavio Paixao 10

Jagiellonia Białystok: 25. Marian Kelemen - 7. Jakub Wójcicki (82, 11. Roman Bezjak), 17. Ivan Runje, 5. Nemanja Mitrović, 12. Guilherme Sitya - 6. Taras Romanczuk - 21. Przemysław Frankowski, 23. Piotr Wlazło (60, 89. Mateusz Machaj), 26. Martin Pospisil (78, 99. Bartosz Kwiecień), 9. Arvydas Novikovas - 18. Cillian Sheridan.

Lechia Gdańsk: 12. Dusan Kuciak - 41. Paweł Stolarski (46, 3. Joao Nunes), 25. Michał Nalepa, 26. Błażej Augustyn, 22. Filip Mladenović - 35. Daniel Łukasik, 6. Jarosław Kubicki - 8. Michał Mak (60, 21. Sławomir Peszko), 9. Patryk Lipski, 17. Lukas Haraslin (81, 16. Ariel Borysiuk) - 28. Flavio Paixao.

Zobacz również