Zaczął spokojnie. W meczu ze Śląskiem nie wpłynął wydatnie na wynik spotkania, nie zanotował ani asysty, ani też nie otworzył listy zespołów, przeciwko którym zdobywał bramki. Pokazał jednak, że szybko może się to zmienić. W 59. minucie meczu z wrocławianami zagrał kapitalną piłkę pomiędzy rywalami do Konstantina Vassiljeva. Bystre oko sprawiło, że doświadczony Estończyk zyskał sporo miejsca i mógł podać do Piotra Tomasika, który po chwili zaliczył asystę przy bramce Jacka Góralskiego.
Swoje indywidualne statystyki zaczął śrubować już w kolejnym spotkaniu. W meczu z kielecką Koroną zanotował asystę przy bramce Przemysława Frankowskiego. Zanim jednak posłał podanie w kierunku dalszego słupka bramki Milana Borjana przestawił jednego z silniejszych obrońców w lidze, Djibrila Diawa. Senegalczyk, jako jeden z pierwszym defensorów dość dobitnie odczuł, jak trudnym i nieprzyjemnym rywalem do upilnowania jest reprezentant Irlandii.
Po chwili do asysty Cillian mógł dołożyć bramkę. Irlandczyk zdecydował się na uderzenie z ostrego kąta. Szukał miejsca między dobrze ustawionym bramkarzem Korony, a słupkiem, piłka ostatecznie trafiła najpierw w obramowanie bramki, a następnie w golkipera kielczan i wpadła do siatki. Gol został jednak zapisany nie Sheridanowi, a Borjanowi, gdyż to właśnie po kontakcie z nim, jako ostatnim, piłka wpadła do bramki. Sheridan jeszcze w tym samym meczu dwukrotnie udowodnił, że równie niebezpieczny, jak pod bramką rywali, jest również na swojej połowie. Najpierw po dwójkowej akcji z Vassiljevem, ten drugi zmarnował sytuację sam na sam z brakarzem Korony. Jeszcze przed zejściem z boiska dobrym podaniem zapoczątkował szybką akcję po której bramkę zdobył Fiodor Cernych.
Kolejna fantastyczna szansa na zdobycie debiutanckiej bramki przeszła Cillianowi przed nosem w pierwszej połowie meczu w Szczecinie. Piłkę na nos Irlandczykowi zagrał nie kto inny jak Konstantin Vassiljev. Napastnik Jagi trochę jednak jakby zaskoczony dokładnością zagrania, a trochę może tym, że defensorzy Pogoni, w ogóle dopuścili do takiej sytuacji, w piłkę trafił zbyt lekko, a ta po jego czole prześlizgnęła się i spadła obok bramki.
We wszystkich trzech, wyżej wspomnianych meczach Sheridan nie grał do końca meczu. - Umówiliśmy się, że zmienię go pod warunkiem, że sam będzie chciał zejść. Istotne jest, że ma rytm meczowy. Zmiana treningów, boisk może dużo wpłynąć, dlatego też jest zmęczony. Jego obecność automatycznie poprawia jednak nasze możliwości jeśli chodzi o inne pozycje - powiedział po debiucie Irlandczyka, trener Michał Probierz.
Gdy tylko sympatyczny brodacz nabrał więcej sił okazało się, że jego determinacja może przydać się Jadze także w końcowych fragmentach szalonych meczów ligowych. W spotkaniu z Termaliką wykorzystał rzut karny po faulu na Piotrze Tomasiku w 79. minucie, co dało upragnione trzy punkty Żółto-Czerwonym. W kolejnym meczu zagrał już koncertowo. Dwie bramki i asysta mówią same za siebie. To w dużej mierze kapitalna dyspozycja Sheridana przesądziła o wygranej Jagi nad Miedziowymi w Lubinie. Oczywiście, na trzy punkty zapracował cały zespół, jednak dobrze wyglądający zespół kreuje też indywidualnych bohaterów i takim tego wieczoru był Irlandczyk. - Nie czuję się bohaterem, ale jak każdy w drużynie po takim spotkaniu czuję się świetnie. Kiedy przegrywa się 2:3, to nie myśli się o swoim indywidualnym występie, bo staje się to nieważne. Dlatego po takim zwycięstwie liczy się to, że zespół ma charakter i się nie poddaje - skomentował swój występ w Lubienie Sheridan, w rozmowie z oficjalną stroną internetową klubu z Białegostoku.
Przy okazji wprowadzania się do zespołu nowych zawodników, zwykło się przez wszystkie przypadki odmieniać słowo ?aklimatyzacja?, najczęściej usprawiedliwiając nienajlepsze występy nowych piłkarzy. W przypadku Cilliana Sheridana jest to zbędne. Irlandczyk wygląda, jakby zespół Michała Probierza był dla niego wręcz stworzony. Przy takiej dyspozycji nie ma raczej mowy o tęsknocie za Wyspą Afrodyty. Czekamy na więcej!