Gdy dołożymy do tego awans do finału halowego Pucharu Polski, trzeba powiedzieć, że choć punktów w lidze powinno być więcej, to jednak sezon należy ocenić pozytywnie. To co najbardziej rzuca się w oczy, to fatalny bilans przed własną publicznością, żaden inny zespół z elity nie wygrywał rzadziej od zespołu z Podlasia.
- Już teraz mogę to powiedzieć - na pewno zmienimy miejsce, w którym będziemy podejmować gości. Na Jesiennej strasznie nam nie szło. Nie jest to normalne, że wygraliśmy tylko raz przed własną publicznością. W ogóle cud, że przy takim bilansie na własnym boisku udało nam się utrzymać - mówi Adrian Citko.
Jeśli Słoneczni punktowaliby u siebie na podobnym poziomie, co na wyjeździe, to zamiast walki o utrzymanie zajęli by miejsce w górnej szóstce. - Mogłoby tak się stać. Pierwsza szóstka była w naszym zasięgu, ale jak to zrobić jeśli na wyjeździe zdobywamy 18 punktów, a we własnej hali 11. Białystok powinien być naszą twierdzą i zdobycz punktowa powinna być większa, niż na wyjeździe - dodaje.
W dużej mierze winna tego stanu rzeczy jest nawierzchnia. - Podłoże nam nie pasuje do naszego stylu gry. Na takiej nawierzchni lepiej czują się zespoły, które się cofną i spokojnie pykają od tyłu. My tak nie chcieliśmy grać. Lubimy grać odważnie i mocno naciskać na przeciwników i to było dla nas udręką. Teraz będziemy szukać parkietu. Zobaczymy jeszcze, gdzie zagramy, bo jest z tym spory problem, nie ma za bardzo gdzie grać - tłumaczy grający trener Słonecznych.
Nastroje w klubie dzielą się między umiarkowanym zadowoleniem, a niedosytem. - Z jednej strony utrzymaliśmy się i doszliśmy do finału Pucharu Polski, więc powinniśmy być zadowoleni. Z drugiej jednak strony czuję niedosyt. Klasowy zespół nie ma prawa wypuścić zwycięstwa prowadząc 5:1 czy 3:1, a nam się takie mecze przytrafiły. Może jestem za ambitny, nie wiem. Jeśli jednak mielibyśmy zająć szóste miejsce jak Pniewy i wszystko przegrać, to może jednak lepiej było zdobywać doświadczenie na dole w walce o utrzymanie, tutaj jednak jest trudniej, bo dochodzi większa presja - przekonuje Citko i dodaje - Ogólnie jak już na spokojnie się spojrzy na nasz sezon należy być zadowolonym. Jako beniaminek nie powinniśmy narzekać, za to jeszcze trochę się wzmocnić i poszaleć w kolejnych rozgrywkach.
Zespół cały czas ewoluował i uczył się egzystencji w ekstraklasowych warunkach. Pomogły mu w tym trafione transfery. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Witalij Lisniczenko. Ukrainiec został trzecim najlepszym strzelcem zespołu (16 goli) oraz drugim najlepszym asystentem (10 asyst), być może, gdyby był do dyspozycji trenera od początku sezonu, wykręciłby jeszcze lepsze liczby.
Dodatkowo bardzo dobrze wprowadzili się sprowadzeni w trakcie rozgrywek Paweł Aleksandrowicz oraz Michał Maciąg. Chwilę po parkiecie pobiegał też Kamil Jackiewicz, który ostatecznie zdecydował się zostać na trawiastych boiskach. - Wiedziałem kogo potrzebuję i trudno mówić w ogóle, o jakimś trafianiu, bo nikogo w ciemno nie braliśmy. Każdego z nich widzieliśmy przed zakontraktowaniem. Jeszcze dobierzemy kogoś i będzie dobrze - wyjaśnia Citko.
Mówi się, że dla beniaminka najgorszy jest drugi sezon po awansie. Jak zatem na kolejne rozgrywki zapatrują się Słoneczni oraz co zamierzają zrobić, by następne rozgrywki nie były gorsze od tych? - Co do tego drugiego sezonu, to w pierwszej lidze też nam to mówili. Drugi sezon miał nas zweryfikować, a doszliśmy wówczas do baraży o ekstraklasę. Cały czas się uczymy, mam nadzieję, że nadal będziemy tak chłonni wiedzy i że zaczniemy z niej korzystać. W tym sezonie wielokrotnie wyszedł nasz brak doświadczenia. Zabrakło nam cwaniactwa. Nie udało nam się zamknąć wielu meczów, które powinniśmy zamknąć. Bardziej doświadczony zespół nie wypuściłby z rąk takich szans na trzy punkty, jak my - dodaje.
Niektóre wyniki świadczą o tym, że Słoneczni byli pilnymi uczniami. Jedyne problemy z zaliczeniem mieli u profesorów z Bielska-Białej. - Meczów z Rekordem nie ma co liczyć. Są poza naszym zasięgiem, w sumie to nie tylko naszym, a w zasadzie całej ligi. To bez znaczenia czy przegrasz z nimi 0:1 czy 0:8. Ogólnie jednak uważam, że dodaliśmy tej lidze kolorytu. Przywitaliśmy się efektownym remisem 5:5 z wicemistrzem Polski. Później na wyjeździe pokonaliśmy 4:0 Clearex. Zlani zostaliśmy tylko raz, ale nie ma o czym mówić. Mieliśmy lepsze i gorsze momenty. Na takim ekstraklasowym poziomie mamy aktualnie sześciu ludzi, reszta musi się więcej nauczyć, dużo też trzeba po prostu czuć, kiedy pójść, kiedy zostać, kiedy zwolnić. Mamy młody zespół, ale chłopaki dadzą radę - tłumaczy szkoleniowiec białostoczan i dodaje - W sumie liga niczym mnie nie zaskoczyła. Bardziej zaskakiwała mnie nasza postawa, kiedy nie potrafiliśmy wygrać, wygranego meczu. Popełnialiśmy zbyt wiele indywidualnych błędów. Przed nami jeszcze indywidualne analizy każdego zawodnika, po których będziemy mądrzejsi.
Póki co zespół ma już wolne, ale w klubie powoli przygotowują drużynę do kolejnych rozgrywek. - Na pewno przyjdzie do nas Kamil Wojtkielewicz, bardzo dobry technicznie zawodnik, na halę super nam się przyda. W zasadzie od razu jest do grania. Może trafić do nas też kolejny Ukrainiec, przyjedzie do nas na testy i zobaczymy, jak się jego sprawa potoczy, więc póki co więcej szczegółów zdradzać nie będę. Nad trzecim ruchem kadrowym cały czas jeszcze myślimy, ale rozmowy trwają cały czas - zdradza Adrian Citko.
- Póki co chcemy odpocząć. W zasadzie od sierpnia cały czas byliśmy na obrotach. Pod koniec czuć już było spore zmęczenie. Do końca czerwca robimy już tylko odnowę. W lipcu sobie odpoczniemy, a od sierpnia znów zabierzemy się do pracy. Nie będziemy mieszać w przygotowaniach, bo fizycznie wyglądaliśmy dobrze. Musimy tylko zmienić miejsce gry i treningów - zakończył trener Słonecznych.