Słoneczni szybko objęli prowadzenie. W 4. minucie piłkę w bramce gości umieścił Witalij Lisnyczenko. Mogła to być już druga bramka Ukraińca, ale wcześniej zawodnik gospodarzy nie skorzystał z dobrego podania Adriana Citki. Mimo kilku dobrych okazji strzeleckich w pierwszej połowie wynik nie uległ już zmianie. Za to po pięciu minutach drugiej części spotkania gospodarze prowadzili już 4:0. Najpierw trafił Michał Osypiuk, po chwili poprawił Marcin Firańczyk, a za chwilę na listę strzelców wpisał się także Michał Maciąg. Wkrótce jednak zaczęły się kłopoty.
- Do 33. minuty rozgrywaliśmy naprawdę bardzo dobre zawody. Spokojnie prowadziliśmy 4:0, całkowicie dominowaliśmy. Rywale nie mieli pomysłu na to, jak nas ukuć, aż w końcu wycofali bramkarza i można powiedzieć, że zginęliśmy od własnej broni. Przy 4:2 mieliśmy dwie sytuacje do pustej bramki i wcale nie były to strzały z połowy boiska czy nawet z jeszcze większej odległości. W obu przypadkach jednak się pomyliliśmy i to się zemściliśmy. Bramkę na 4:4 straciliśmy chyba na 20 sekund przed końcem. Przeciwnicy z każdą bramką łapali wiatr w żagle, a nam pospadały głowy. Nie pierwszy już raz zremisowaliśmy wygrany mecz. To jest właśnie futsal. Potwierdzamy tezę, że jesteśmy nieobliczalną drużyną - mówi wyraźnie zawiedziony wynikiem grający trener Słonecznych, Adrian Citko.
- Mieliśmy bardzo dobrą okazję aby poprawić naszą sytuację w tabeli. Do wszystkiego podeszliśmy jednak na spokojnie. Nie było większych nerwów, tym bardziej, że przed meczem jednemu z naszych zawodników zmarł brat. Przed spotkaniem uczciliśmy jego pamięć minutą ciszy, zagraliśmy też w czarnych opaskach, chcieliśmy wygrać. Wobec tego wszystkiego zremisowany mecz, to nie koniec świata. Wróciliśmy na Clearexie, a teraz sami daliśmy wrócić - dodaje.
Przed białostoczanami kolejny mecz z zespołem z czołówki tabeli. Za cztery dni Słoneczni zagrają na wyjeździe z liderem tabeli, FC Toruń. - Rok temu prowadziliśmy 2:0, ale po dwóch krótkich rzutach karnych dla rywali ostatecznie nie udało nam się wygrać. Jedziemy jednak powalczyć, z każdym przeciwnikiem musimy podjąć rękawice. Nie mamy już się przed czym bronić. Po meczu z Toruniem z meczów z czołówką zostaną nam jeszcze Piast i Pogoń. Mam nadzieję, że to co nam los zabrał w ten weekend, to odda w najbliższy - zakończył szkoleniowiec białostoczan.
MOKS Słoneczny Stok 4 (1:0) 4 Red Dragons Pniewy
Bramki: Witalij Lisnyczenko 4, Michał Osypiuk 25, Marcin Firańczyk 28, Michał Maciąg 30 - Łukasz Frajtag 34, 35, Dominik Solecki 38, Patryk Hoły 40