Goście przystąpili do meczu mocno podrażnieni niepowodzeniem w meczu z Pogonią Szczecin, ale lepiej w spotkanie weszli katowiczanie. Pod bramką Norberta Jendruczka groźnie robiło się po strzałach Tomasza Szczurka oraz Jacka Hewlika.
Ten pierwszy chwilę później po wycofaniu z bocznej linii uderzył bez przyjęcia, a piłka wpadła w same okienko odbijając się jeszcze od poprzeczki. Szybko odpowiedzieć próbował Patryk Hryckiewicz, a później także Mateusz Firańczyk. Jednak dopiero próba Mateusza Lisowskiego przyniosła efekt bramkowy.
Trafienie wyraźnie zachęciło przyjezdnych do kolejnych prób i jak się okazało było warto, bo już w kolejnej minucie Lisowski zdołał podwyższyć po tym jak piłkę przed siebie po strzale Damiana Grabowskiego odbił bramkarz gospodarzy Mateusz Bednarczyk.
Po chwili było już 3:1 dla MOKS-u, a strzelcem gola po podaniu Marcina Firańczyka został Patryk Hryckiewicz. Gospodarze się zachwiali ale momentalnie przystąpili do pracy nad poprawą wyniku. Kolejny raz jednak za mocny dla rywali okazał się Jendruczek, który obronił strzał Michała Cygnarowskiego. Następnie w słupek trafił Szczurek.
Po tym do głosu znów doszli goście, w dwóch doskonałych sytuacjach znalazł się Grabowski i były piłkarz rezerw Jagiellonii Białystok zdołał jedną z nich wykorzystać i podwyższyć prowadzenie swojego zespołu na 4:1. Gospodarze jeszcze przed przerwą mogli stracić kolejne gole, ale najpierw Bednarczyk instynktownie obronił strzał z bliskiej odległości Osypiuka, a po chwili nie dał się pokonać Firańczykowi.
Po przerwie lepiej zaczęli gospodarze. Po dwóch minutach gry straty zmniejszył Jędrzej Jasiński. W 31. minucie piłkarze z Katowic zdobyli bramkę kontaktową po tym jak w dość szczęśliwy sposób podanie Szczurka zamieniło się w strzał, który totalnie zaskoczył Norberta Jendruczka.
- Wówczas zrobiło się trochę nerwowo, ale w porę opanowaliśmy sytuację. Nie potrzebnie, aż tak mocno się cofnęliśmy na swoją połowę. Zamiast dobić rywala, zaliczyliśmy straty, po których dostaliśmy bramkę i umożliwiliśmy powrót do meczu - tłumaczy trener MOKS-u.
Po chwili goście znów prowadzili już jednak różnicą dwóch goli, kapitalną akcję całego zespołu wykończył Vitalij Lisnychenko, dla którego było to premierowe trafienie dla Słonecznych.
- Vitalij miał dobre momenty, ale kilka razy zagrał bardzo nonszalancko. To trzeba wyeliminować z gry i będzie super. Ogólnie widać w nim spory potencjał - przyznał szkoleniowiec białostoczan.
Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale po raz ostatni piłkę w bramce rywali w tym meczu umieścili Słoneczni, a konkretniej Norbert Jendruczek, który ruszył do kontry z całym zespołem i płaskim uderzeniem z trzech metrów pokonał golkipera gospodarzy. - Nietypowe wykończenie jak na bramkarza. Bramki takie jak ta z Pogonią są czymś normalnym gdy bramkarz wyjdzie wysoko, ale golkiper w polu karnym rywali dostawiający tylko nogę to rzadkość - chwali swojego bramkarza Citko.
- Nie mieliśmy w tym meczu żadnego słabego ogniwa. Każdy zawodnik zagrał na bardzo wysokim poziomie. Kluczowa dla losów rywalizacji była szybka odpowiedź na straconego gola w pierwszej połowie. W ogóle złapaliśmy fajną serię, bo w kilka minut strzeliliśmy cztery gole i wypunktowaliśmy gospodarzy. Kolejnym ważnym momentem tego meczu była odpowiednia reakcja na bramkę kontaktową katowiczan. Znów złapaliśmy wtedy dobry moment gry i potwierdziliśmy to kolejnymi trafieniami. Patrząc na wyniki można powiedzieć, że gra na Śląsku bardzo nam odpowiada - uśmiecha się na koniec Adrian Citko.
AZS UŚ Katowice 3 (1:4) 6 MOKS Słoneczny Stok
Bramki: Szczurek 6', 31', Jasiński 22' - Lisowski 10', 11', Hryckiewicz 12', Grabowski 16', Lisnychenko 33', Jendruczek 39'.