Społecznicy nie mają się z czego cieszyć. Debata, która odbyła się w środę 14 kwietnia 2021 roku, nie jest początkiem dyskusji o lotnisku Krywlany. Bo dalszego ciągu debaty nie będzie. Prezydent zrobi z niej listek figowy, którym przykryje brak prawdziwego badania potrzeb białostoczan. Tadeusz Truskolaski potrzebował takiego faktu i wykorzysta go w dalszym procesie rozbudowy Krywlan (na wycince 80 ha Lasu Solnickiego się nie skończy). Tadeusz Truskolaski zaczynając debatę przypomniał swoje "trudne decyzję" w ciągu poprzednich trzech kadencji. Przebudowa Rynku Kościuszki, budowa spalarni odpadów, likwidacja bazaru przy ul. Jurowieckiej i sprzedaż placu Inwalidów Wojennych - te decyzje Tadeusz Truskolaski podjął bez wcześniejszego badania preferencji białostoczan. Wiedział lepiej, miał "objawienie". Dziś na debacie podkreśla, że jego "objawienia" były dobrymi decyzjami - mieszkańcy je zaakceptowali i dziś chwalą.
Tak samo w przypadku Krywlan. Objawiło się prezydentowi, że Krywalny będą dobrym miejscem na lotnisko. Polityk nie pyta ludzi, czego oczekują, on im mówi, co będzie dla nich dobre. Truskolaski jest już samorządowcem tylko z nazwy. Upolitycznił swój urząd maksymalnie, odwracając hierarchię. Samorządowiec najpierw bada, jakie potrzeby mają mieszkańcy, a poznawszy te preferencje - realizuje je powołując się na wolę ludu. Tadeusz Truskolaski nie zlecił solidnych badania oczekiwań mieszkańców w sprawie rozbudowy lotniska. Gdyby to zrobił, miałby dziś argument nie do obalenia, najsilniejszy i prawdziwy głos mieszkańców.
Nie musiałby wówczas stosować cyrkowych sztuczek, takich jak wydawanie biuletynu propagandowego z hasłem "Białostoczanie chcą latać z Krywlan", nie musiałby czarować rzeczywistości wyciągając z kapelusza kolejnego królika - takiego jak Ryszard Ziemblicki, za rządów PO-PSL dyrektor Lasów Państwowych w Białymstoku. Nie musiałby rozsiewać fake newsów o tym, ile drzew rocznie wycinają leśnicy na terenie Białegostoku.
Hasło - "realizuję wolę mieszkańców" nie byłoby frazesem, lecz faktem popartym wiarygodnym wynikiem badania sondażowego. A tak zostaje tylko determinacja i szukanie legitymizacji. Paradoksalnie społecznicy właśnie dali właśnie oręż do ręki. Oto odbyła się debata, padły głosy sprzeciwu, padły odpowiedzi. I teraz nadszedł czas działania.
Tak jak w przypadku hasła "lotnisko regionalne". Uwierzcie, nie mamy szans na lotnisko regionalne, dlatego Krywlany muszą je zastąpić (a dlaczego to ma być na Krywlanach, przecież takie samo lotnisko mają już Suwałki i tam ewentualna rozbudowa nie wymaga niszczenia lasów). Albo - stać nas na wydanie 130 mln złotych na budowę terminalu i infrastruktury lotniska pasażerskiego (na pewno nas stać na taki wydatek w dobie kryzysu gospodarczego?). Albo - możemy zamienić się z Lasami Państwowymi - oni nam Las Solnicki, my im inny las na gruntach komunalnych (ale przecież zamiana nie uratuje lasu, nie zatrzyma protestów społecznych).
Jest dziś tylko jedna droga zatrzymania tego procesu. Decyzja sądu administracyjnego, która powstrzyma planowaną wycinkę Lasu Solnickiego. Oczywiście decyzja prawomocna i wyczerpująca wszystkie możliwości odwołania. Inne ścieżki powstrzymania prezydenta przed systematyczną wycinką lasu są dziś ślepymi uliczkami. W dłuższej perspektywie można jeszcze zakładać drogę wyborów i zmiany prezydenta, tylko że za dwa lata (kiedy wypadają wybory samorządowe) może już nie być Lasu Solnickiego.
W tym kontekście debata (a szczególnie debata w warunkach pandemii) niczego nie zmieni i w procedurze, i w stylu zarządzania miastem przez prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Prezydent wpisze sobie do politycznego CV kolejną trudną decyzję, mieszkańcy Białegostoku pożegnają się z Lasem Solnickim, a Krywlany pozostaną małym biznesowym lotniskiem, ze sporadycznymi lotami turystycznymi.