KOMENTARZ. Jest szansa na Park kulturowy Dojlidy. Tylko nie teraz 

Jest dużo hałasu wokół osiedla Dojlidy w Białymstoku. I to jest na razie największy sukces grupy mieszkańców tego osiedla walczących z projektem zabudowy tego terenu nowymi blokami. Na poniedziałkowej sesji rady miasta (29.05) może być głosowany projekt uchwały o zamiarze powołania na terenie Białegostoku „Parku kulturowego Dojlidy”. Nawet jeśli radni uchwalą ten projekt, to wcale nie znaczy, że taki park powstanie. Przynajmniej za kadencji obecnego prezydenta miasta.

Bloki już wchodzą na osiedle Dojlidy [fot. D. Abramowicz Bia24]

Bloki już wchodzą na osiedle Dojlidy [fot. D. Abramowicz Bia24]

Nie widać na razie, by projekt ochrony osiedla Dojlidy wywołał masowe poparcie mieszkańców Białegostoku, czy choćby mieszkańców samego osiedla. Dotychczasowe zabiegi o poparcie tej idei przyniosły tylko ograniczony odzew. Na stronie internetowej „Nasza demokracja” pod petycją o nazwie „TAK! Dla Parku Kulturowego Dojlidy” podpisało się około 500 osób. Kampania prowadzona przez grupę osób animatorów facebookowego profilu „Ręce Precz od Dojlid” budzi głęboki szacunek dla determinacji i ideowego zaangażowania tych społeczników. Jeśli jednak patrzeć na ten ruchu z chłodnym dystansem to trzeba powiedzieć, że w Białymstoku taki społeczny oddolny ruch nie budzi entuzjazmu czy choćby poparcia. Najlepsze dowody tego widzieliśmy podczas ostatnich wyborów samorządowych w 2018 roku. Startujące w nich dwie duże grupy działaczy społecznych nie uzyskały ani jednego mandatu radnego. 

Jeszcze jeden powód działania grupy mieszkańców każe wątpić w ostateczny sukces tych starań. Chodzi o to, że tak naprawdę w walce o park kulturowy nie chodzi o park kulturowy, lecz o powstrzymanie ekspansji bloków mieszkalnych na teren osiedla, gdzie bloków prawie nie ma. Park kulturowy wydaje się ostatnią deską ratunku działaczy z Dojlid. Ci sami ludzie protestowali przeciwko zapisom projektu planu zagospodarowania przestrzennego części osiedla, który dopuszczał na terenie dzisiejszej fabryki sklejek zbudowanie bloków o wysokości nawet do siedmiu kondygnacji (21 metrów). Internetowe petycje w tej sprawie poparło znacznie więcej osób niż obecny projekt dotyczący parku kulturowego. Wobec takiego oporu projekt planu zagospodarowania utknął w martwym punkcie i pewnie jeszcze wiele czasu minie, nim władze miasta zdecydują się postawić następny krok na drodze do bloków. 

W materiałach na poniedziałkową sesję rady miasta jest opinia prezydenta Tadeusza Truskolaskiego na temat projektu uchwały. Nie odnosząc się do samej idei powołania parku, prezydent wytyka błędy formalne popełnione przez projektodawców. Mówiąc krótko – nie popiera. Mówiąc równie krótko, można dodać – skoro nie popiera, to znaczy, że projekt nie przejdzie, przynajmniej na tej sesji i przy tym składzie rady. Od 2006 roku, od kiedy rządzi w mieście, Tadeusz Truskolaski udowodnił wiele razy, że nie zależy mu na pielęgnowaniu tradycji i historycznej zabudowy Białegostoku, że przedkłada nowe, betonowe nad stare, drewniane czy nawet ceglane. Nie ma powodu, by w przypadku Dojlid miało być inaczej. 

Samorządowa opozycja w radzie, czyli Prawo i Sprawiedliwość też nie kwapi się do poparcia projektu parku kulturowego. Zgłosiła projekt odrębny, tzw. Piątkę dla Dojlid. Pięć postulatów, które mogą ochronić Dojlidy, ale na pewno nie tak, jak chcieliby tego działacze ruchu Ręce Precz od Dojlid. 

Jest jeszcze jeden potężny przeciwnik ochrony obecnej zabudowy Dojlid – Biaform, czyli Sklejki. Największy zakład produkcyjny tej dzielnicy. Szefostwo Sklejek przenosi produkcję do sąsiedniej gminy, gdzie zbuduje nowoczesny zakład. Miejsce po starych Sklejkach chce zaś sprzedać po jak najlepszej cenie. Zakaz budowy bloków obniżyłby znacząco tę cenę. Już powstrzymanie prac nad planem zagospodarowania przestrzennego musiało zdenerwować właścicieli zakładu, a teraz jeszcze projekt planu... Nie dziwią więc agresywne słowa i zachowanie podczas posiedzenia komisji rady miasta w szkole rolniczej.

Widać więc, że projekt powołania Parku kulturowego Dojlidy ma więcej wrogów niż stronników, przynajmniej w kręgach decyzyjnych (w kręgach władzy czy biznesu). Nawet jednak przy silnym lobby przeciwników decyzja leży w rękach (głosach) radnych. Tu i tylko tu zwolennicy ochrony Dojlid mogą jeszcze coś osiągnąć. Co prawda nie w tej kadencji samorządu, ale przecież wybory już w przyszłym roku i nic nie stoi na przeszkodzie, by do nowej rady wybrać ludzi przychylnych temu projektowi. Tym bardziej nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać też nowego prezydenta miasta, który zechce zachować te resztki dawnego Białegostoku, których przez ponad 16 lat swoich rządów nie chciał uratować obecny prezydent. 

W tym musi być nadzieja i największa szansa aktywistów nie tylko spod znaku „Ręce Precz od Dojlid”. 

Zobacz również