Organizacje społeczne domagają się debaty od września 2020 roku, gdy prezydent poinformował o swojej decyzji wycięcia prawie 80 hektarów (15 tysięcy drzew) Lasu Solnickiego. Drzewa stanowią "przeszkodę lotniczą" i trzeba je usuną, żeby w pełni korzystać z pasa startowego wybudowanego w 2018 roku i dotychczas nie użytkowanego w pełnym zakresie.
Dlaczego debata nic nie zmieni? W ostatnich dniach prezydent Tadeusz Truskolaski wskazał podstawy argumentacji, jaką będzie się posługiwał w tej debacie. Nie zamierza schodzić z kursu na wycinkę lasu. Znalazł nawet leśnika, którego nazwał ekspertem i zaprosił jako panelistę. To były dyrektor regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych. Usłyszymy dziś zapewne i inne dotychczasowe zawołania: "Białostoczanie chcą latać z Krywlan", "Lotnisko jest niezbędne do rozwoju miasta".
Tadeusz Truskolaski tak naprawdę nie ma silnych argumentów, które uzasadniałyby jego decyzję. Nie ma ich, ponieważ nie chciał ich mieć. Bo jedynym najważniejszym i najmocniejszym argumentem byłby głos mieszkańców miasta. Głos samorządu (bo samorząd to nie urząd, to my wszyscy). Truskolaski nie przeprowadził solidnego badania preferencji Białostoczan odnośnie lotniska. Taki solidny, wiarygodny sondaż jasno wskazywałby, czego oczekują mieszkańcy. Tylko że prezydent nie jest zainteresowany takim sondażem.
Zamiast mocnego argumentu poparcia społecznego prezydent musi się chwytać coraz to nowych sztuczek, wyciągać kolejne króliki z kapelusza i czarować perspektywą rozwoju miasta.
Dlatego ta debata niczego nie zmieni, poznamy tylko kolejne hasła, jakimi urzędnicy chcą uzasadnić decyzję. A ciągle nie wiemy czy naprawdę większość mieszkańców chce tego, co przygotowuje mu władza.