Policja zawsze robi statystyki przy okazji zgromadzeń. Ma fachowców od liczenia. Tym razem wyszło, że na ulicach Białegostoku, gdzie szedł Marsz Równości, było około pięciu tysięcy ludzi. Mniej niż tysiąc uczestników marszu i cała reszta poza marszem - to zarówno przeciwnicy demonstracji, jak i zwykli obserwatorzy, którzy lubią lub chcą się przyjrzeć takim zdarzeniom.
Po marszu zaś policja skrupulatnie odnotowuje: zatrzymano "czterech sprawców przestępstw, 21 sprawców wykroczeń, z czego 19 ukarano mandatami, a przeciwko dwóm osobom skierowano wnioski do sądu o ukaranie.
Między dwoma wrogimi grupami szło około 700 policjantów. Z Białegostoku, województwa podlaskiego, z Olsztyna, Radomia i Warszawy. I to jest tak naprawdę jedyna pewna liczba, bo policjanci wiedzą, ilu ich było. Pozostałe liczby to szacunki, choć oczywiście ci, którzy na miejscu byli, widzieli, że wokół maszerujących było znacznie więcej ludzi niż wewnątrz policyjnego kordonu.
Nienawiść w czystej postaci. Zwykła, prosta, szczera. To charakteryzowało siłę przeciwników marszu. Okrzyki głośne i wulgarne, zachowania agresywne, gesty wrogości. Od początku, od placu NZS, aż do końca także na placu NZS. Koszulki z napisem "Białystok przeciwko zboczeńcom", czy żółto-czerwone koszulki klubowe Jagiellonii Białystok - to były znaki rozpoznawcze wrogów Marszu Równości. I jeszcze coś - skandowanie "Bóg, Honor i Ojczyzna" na przemian z "wypierdalać". Tak. Na przemian, jedno po drugim. To dodawało siły, wzmacniało nienawiść.
/fot. H. Korzenny Bia24/"/>
Na hasło "Bóg, Honor, Ojczyzna" uczestnicy marszu odpowiadali oficjalnym plakatem Marszu. Na nim pomnik Bohaterów Białostocczyzny a na filarach zamiast wspomnianego hasła - napisy: "Wolność, Równość, Miłość". Żadnej Ojczyzny, żadnej Wiary, żadnej Tradycji. Na hasło kontrmanifestacji "Rodzina = chłopak + dziewczyna" jedna z uczestniczek marszu odpowiada na wysoko uniesionej tablicy: "Ziemniak i dziewczyna - normalna rodzina". Na nienawiść przeciwników marszu odpowiadają pogardą: ironicznym uśmiechem, karcącym spojrzeniem. Są ponad nienawiścią, choć przecież nienawidzą. Pod hasłem "Człowiek człowiekowi człowiekiem" spojrzenie wyniosłe. Zza policyjnego, bezpiecznego kordonu łatwiej pokazywać wyższość i wynikającą z niej pogardę w stosunku do prostych, przywiązanych do starych wartości ludzi z drugiej strony.
W stronę maszerujących lecą plastikowe butelki z wodą i kamienie. Grupa nienawidzących pali tęczową flagę, odebraną wcześniej jednemu z manifestantów, którzy przemykał się na maszerujących. "Chodźcie z nami" skandują tęczowi i każdego, kto chce spokojnie wejść za kordon, policjanci uprzejmie przepuszczają. Chętnych nie ma zbyt wielu. Gdyby nie szpaler policjantów tłum przemieszałby się i nienawiść wygrałaby z pogardą. A tak są obok siebie. Kilka razy nienawiść próbuje zatrzymać pogardę. Dobrze przygotowani policjanci siłą zaprowadzają porządek. Ten marsz jest legalny - pogarda musi dojść do kresu. Gdy dochodzi, tęczowi robią sobie pamiątkowe zdjęcie i... znikają w tłumie, stając się częścią społeczności.
Pamiątkowe zdjęcie po marszu /fot. H. Korzenny Bia24/
To był marsz pierwszy, zapewne nie ostatni. Marsz sprytnie zorganizowany przez środowiska gejów, lesbijek, osób niehetorseksulanych. Sprytnie, bo zorganizowany pod hasłem potrzeby wyposażenia mniejszości w prawa takie same jak ma większość. Nie chodzi o mniejszość seksualną, chodzi o mniejszość w ogóle: narodową, etniczną, osób niepełnosprawnych. Stąd maszerują nie tylko tęczowi, maszerują ludzie heteroseksualni, którzy chcą dziś zmienić Konstytucję RP i zgodzić się, by pary homoseksualne miały prawi zawierać formalny związek małżeński. Czy mają świadomość, że to jest jeden z głównych postulatów tego marszu? Czyż ich obecność nie jest znakiem pogardy także dla tych wartości, które szanuje większość ludzi na co dzień noszących koszulki z napisem KONSTYTUCJA?
Nienawiść i pogarda rozlały się tej lipcowej soboty szerokim strumieniem na białostockich ulicach. Nie dotarły na dziedziniec Pałacu Branickich, gdzie w odpowiedzi na Marsz Równości marszałek zorganizował spotkanie tradycyjnych rodzin. Beztroska i zadowolenie, duma i stałość zasad - to ciągle jeszcze przyciąga znaczną część społeczności.
Białystok w tę ciepłą lipcową sobotę 2019 roku pokazał dobitnie, że nienawiść i pogarda żyją tu obok siebie. I będą żyć.