Wiadomo, że temperatura dyskusji rośnie proporcjonalnie do wzrostu kwoty, o którą toczy się spór. W wypadku białostockiego samorządu chodzi o 120 milionów złotych. Taki prezent za podjęcie decyzji o wyborze wykonawcy wielkiej inwestycji Stadion Miejski. Bo firma Eiffage okazała się złym wykonawcą, co potwierdziły nasze sądy. Miasto zerwało umowę i później zażądało odszkodowania. Sąd przyznał rację miastu i zasądził od Eiffage 100 mln zł plus odsetki (ok. 20 mln). Eiffage wniósł wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego. Sąd przyjął go do rozpatrzenia. Jesteśmy właśnie na tym etapie sprawy. Miasto, czyli prezydent, nie jest pewne, czy Sąd Najwyższy nie nakaże ponownego rozpatrzenia sprawy. Eiffage proponuje ugodę - daje 80 mln i... zapominamy o sprawie.
Prezydent Truskolaski w tej sytuacji występuje do Rady Miasta, by przyjęła stanowisko popierające jego zgodę na ugodę, bądź też jakiekolwiek inne stanowisko. Najpierw na normalnej sesji, a teraz właśnie na sesji nadzwyczajnej. Radni PiS mający samodzielną większość w radzie nie chcą w ogóle procedować na temat stanowiska. Mówią, że prowadzenie sprawy Eiffage jest wyłączną kompetencją Prezydenta Miasta i on ponosi odpowiedzialność za decyzje w tej sprawie.
W tej właśnie sytuacji prezydent Tadeusz Truskolaski przywołał znany fragment o straconym złotym rogu z "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Interpretacja może być tylko taka, że tym złotym rogiem są pieniądze, jakie oferuje w ramach ugody Eiffage, zaś "chamem" (choć tego słowa prezydent nie wypowiedział publicznie) my wszyscy - znaczy białostoczanie. Kto w takim razie miałby być Jaśkiem, który lekkomyślnie gubi "złoty róg"? Radni PiS, czy może prezydent Truskolaski miał na myśli siebie samego?
Prezydent Truskolaski oczywiście myślał o radnych PiS. Zresztą inni radni - nie z PiS - również w dyskusji wieszali psy na radnych PiS. Za polityczne "umywanie rąk". Patrząc jednak bez politycznych emocji trudno zgodzić się na taką interpretację faktów. Pytanie: po co radni PiS mieliby brać na siebie konsekwencje decyzji, które powinien podjąć prezydent Truskolaski. I drugie pytanie: czy prezydent Truskolaski ma zwyczaj konsultowania swoich decyzji z radnymi, czy często prosi ich o wyrażenie "stanowiska" w ważnej dla miasta sprawie.
Ostatnie miesiące pokazują dobitnie: prezydent Truskolaski jest w stanie wojny z PiS-em, zaś PiS jest w stanie wojny z prezydentem Truskolaskim. Znaczy, że nie ma wspólnego celu, do którego dążą obie strony. Ta wojna dotyka ogół "chamów" - nas wszystkich, znaczy białostoczan. My jesteśmy "cywilnymi ofiarami" tej wojny: toniemy w wodzie po burzy; czekamy na zielone światło na kolejnych skrzyżowaniach; drżymy, czy będą w mieście lubiane festiwale. Patrzymy, jak w tej wojnie prezydent z gospodarza zmienia się w polityka, a radni w żołnierzy słusznej sprawy. Tracimy na tej wojnie nadzieję na rozwój miasta.
Prezydent zapowiada, że nie podpisze ugody z Eiffage. A jeśli Sąd Najwyższy przyzna rację Białemustokowi? Czy wtedy ktoś wygra? Bo te pieniądze już raz przegraliśmy; przegraliśmy też czas, bo stadion mógł powstać wcześniej.
Niezależnie od wyniku procesu my wszyscy (ogół "chamów") możemy odbić piłeczkę do prezydenta i do radnych. Piłeczkę cytatu z naszych klasyków. Na Wyspiańskiego możemy odpowiedzieć Tadeuszem Boyem Żeleńskim: "W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz." Bez tej zgody nic nie wyjdzie nam na dobre. I z tego samego wiersza - można by zadedykować prowadzącym wojnę stronom: "Bo to zawsze jest najgłupsze, kiedy się kto przy czym uprze."