FELIETON. Marsz rodzin na marsz antyrodzin

Piękny byłby sezon ogórkowy w polityce, gdyby nie Marsz Równości w Białymstoku. Piątek 12 lipca przyniósł w tej kwestii aż nazbyt wiele nowego. Marszałek województwa i prezydent Białegostoku usiedli do dyskusji o marszu i... będzie z tego zapewne proces o naruszenie dóbr osobistych czy urzędowych. A po południu marszałek postanowił, że ulicami Białegostoku przejdzie pochód rodzin idących na piknik. Rodziny mogą się nie spotkać z tęczowymi podążającymi w marszu, ale mogą też się z nimi spotkać. Czy będzie bezpiecznie?

/pixabay.com/

/pixabay.com/

Najpierw z samego rana w Radiu Białystok spotkanie marszałka województwa Artura Kosickiego z prezydentem Białegostoku Tadeuszem Truskolaskim. Poziom dyskusji żenujący - bez ryzyka pomyłki można powiedzieć, że ani jeden, ani drugi dyskutant nie dali rady wypowiedzieć jednego pełnego zdania. Główne motywy: marszałek do prezydenta - pan naraża bezpieczeństwo białostoczan, pan doprowadził do tego, że mieszkańcy czują się zagrożeni; a prezydent do marszałka - wszystko robię lege artis, ja nie jestem organizatorem tego marszu. 

Dyskusja bez kurtuazji, ale w normie debaty polityków aż do chwili, gdy padają te słowa: marszałek województwa Artur Kosicki - "Pan prezydent ewidentnie naraża bezpieczeństwo i życie naszych mieszkańców". Na co prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski - Panie marszałku, to się nagrywa. Będę prosił o te materiały. To jest pomówienie. Mało tego, jest to oskarżenie publiczne".

Ciąg dalszy nastąpił w południe, gdy prezydent wydał oświadczenie (drugie już w ciągu dwóch dni), że "podejmie stosowne kroki prawne", co - jak objaśnił dziennikarzom - oznaczać może, że zażąda od marszałka publicznego sprostowania w medium, gdzie te słowa padły i w podobnym czasie oglądalności. Sądząc po dotychczasowych zwyczajach - będzie proces jak nic. 

Dzień nie skończył się w południe, gdy prezydent postraszył marszałka sądem. Już po południu marszałek zakomunikował publicznie, że 20 lipca (gdy odbędzie się Marsz Równości) marszałek jako instytucja publiczna zorganizuje nie tylko Piknik Rodzinny na dziedzińcu Pałacu Branickich, lecz także zarządza przemarsz uczestników Pikniku przez miasto. "Przemarsz prorodzinny" od kościoła św. Rocha ulicą Lipową do Pałacu Branickich, przemarsz w godzinach 13:00-17:00. 

Uczestnicy przemarszu prorodzinnego teoretycznie nie powinni się spotkać z uczestnikami Marszu Równości, bo Przemarsz powinien zacząć się godzinę wcześniej niż zaplanowany początek Marszu. A do tego jeszcze marsz zaczyna się zgromadzeniem na placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Tylko że w życiu jak wiadomo, nie wszystko odbywa się punktualnie zgodnie z planem. 

A co będzie, gdy obie grupy spotkają się w tym samym miejscu, w tym samym czasie? To dopiero wyzwanie dla policji i organizatorów obu marszów. 

W taki oto sposób marszałek Artur Kosicki rano zarzuca prezydentowi Tadeuszowi Truskolaskiemu, że nie powstrzymując Marszu Równości "naraża bezpieczeństwo i życie naszych mieszkańców" (jest oczywiste, że tym zagrożeniem jest sam Marsz), a po południu sam organizuje na trasie Marszu - Antymarsz i do tego jeszcze zachęca do udziału w nim całe rodziny (więc z dziećmi). 

Doprawdy, jak na jeden wakacyjno-ogórkowy dzień to zbyt dużo niewakacyjnych atrakcji. 

Zobacz również