Poniedziałek 4 grudnia 2017 zapowiadał się całkiem dobrze. Kto wstał wcześnie, ucieszył się nawet, że prószy drobny śnieżek, a świat wokół stał się jasny i czysty. Tak zapowiadał się ten dzień, dopóki nie trzeba było wyjść z domu. Koszmar zaczynał się za progiem. Samochodem, pieszo, autobusem, też rowerem - ślisko, ciasno, powoli. I wściekłość - dlaczego nie posypują? Korek, zator, złość. Poniedziałek - dzień paraliżu miasta.