Pierwsze skurcze, torba z rzeczami spakowana, przejęty mąż przypomina sobie trasę dojazdu do szpitala układaną w głowie od dziewięciu miesięcy. Jedziemy rodzić! W bólu i przy akompaniamencie krzyków otwieramy drzwi izby przyjęć, po czym słyszymy... "nie ma miejsca"! Odwracamy się na pięcie i w całym mieście grzecznie szukamy wolnego łóżka, na którym uda się wydać potomstwo na świat. To z pewnością nie jest scenariusz, który przez dziewięć miesięcy ciąży widzi oczami wyobraźni przyszła mama. Niestety, w Białymstoku warto być na to przygotowanym.