Wójt na dwie kadencje - nie od razu

Od totalnego potępienia, do entuzjastycznego poparcia - od niedzieli w życiu publicznym dojrzewa projekt zmian w ordynacji wyborczej do samorządów lokalnych, a szczególnie koncepcja ograniczenia kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Na naszym najbliższym samorządowym podwórku także notujemy - całkowitą rozbieżność ocen.

Białystok /fot. H. Korzenny/

Białystok /fot. H. Korzenny/

SŁOWO PREZESA 

Zaczął prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. W niedzielę powiedział, że PiS pragnie zmienić ordynację wyborczą tak, by "wybory uczynić jeszcze bardziej uczciwymi przejrzystymi". Wśród potrzebnych zmian wskazał przezroczyste urny wyborcze (widzieliśmy je już w naszym referendum lokalnym w sprawie budowy lotniska), zmiany zasad drukowania i przechowywania kart do głosowania. Tu, jak powiedział, nikt nie może mieć wątpliwości, że te zmiany będą dobrze służyły uczciwości w przeprowadzaniu wyborów. 

Oprócz tych poprawek prezes PiS sygnalizuje coś więcej: ograniczenie do dwóch liczby kadencji na które są wybierani wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Chodzi o to, mówił Jarosław Kaczyński w Radiu Kielce, że "często są sytuacje że przedłużanie układu wynika z bezwładu społecznego lub nawet mechanizmów patologicznych. W takiej sytuacji władza się przedłuża, a to nie działa w interesie społecznym." 

W sprawie ograniczenia kadencyjności sam prezes PiS ma jednak wątpliwości "konstytucyjne". Mówi w rozmowie z dziennikarzem TVP Kielce: - Będziemy dążyli do tego, żeby to działało od razu, ale nie wiem, czy Trybunał Konstytucyjny będzie interpretował konstytucję w ten sposób, że można to uczynić od razu, czy też uzna, że musi być okres, w którym to prawo wchodzi w życie, bo inaczej trzeba będzie potraktować to jako działanie prawa wstecz. Decyzja ostatecznie będzie należała do sędziów.

Mirosław Lech wójt Korycina /fot. korycin.pl/

Mirosław Lech wójt Korycina /fot. korycin.pl/

PSUJEMY MECHANIZM

Pomysł od razu wywołał całkowicie rozbieżne oceny i komentarze. Jeden z najbardziej doświadczonych wójtów nie tylko w województwie - Mirosław Lech z gminy Korycin (jest wójtem nieprzerwanie od 1991 roku) nie ma wątpliwości, że ta zmiana zaszkodzi samorządom i samorządności w Polsce. - Uważam, tak jak większość rozsądnych ludzi, że ten projekt to absurd. To temat czysto populistyczny i typowo partyjny - mówi Mirosław Lech. - Psujemy w ten sposób znakomity mechanizm, który świetnie funkcjonuje od dwudziestu sześciu lat, zamiast poprawiać to co rzeczywiście tego wymaga. A szkoda. To jest fundament Rzeczypospolitej. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że łatwiej zepsuć niż naprawić i budować - dodaje. 

Wójt Korycina zwraca uwagę, że w wyborach w mniejszych społecznościach nie ma polityki. - Ludzie głosują na liderów, których znają, którym ufają, którzy się sprawdzili. Odbieranie takiej możliwości w dalszym ciągu to funkcje wójta, burmistrza, prezydenta dezawuuje bardzo mocno. Ludzie, którzy będą się o te stanowiska ubiegali, będą mieli inną motywacje, o wiele gorszą - krytykuje pomysł ograniczenia kadencyjności Mirosław Lech, wójt Korycina. 

Robert Wardziński burmistrz Choroszczy

Robert Wardziński burmistrz Choroszczy

Podobnie jak "doświadczony" wójt Mirosław Lech mówi burmistrz Choroszczy Robert Wardziński (sprawuje urząd pierwszą kadencję). Dodaje, że obawy o tworzenie "patologicznych układów" przez "starych" wójtów są nieuzasadnione: - Jestem młodym, stażem burmistrzem i nie widzę żadnej sieci starych układów po poprzednim burmistrzu, który przecież rządził długo. 

Znacznie mocniej niż Mirosław Lech wskazuje polityczne motywacje autorów projektu ograniczenia kadencyjności: - Analizując projekt tych zmian przychodzi mi do głowy tylko jedno pytanie - dlaczego mieszkańcy nie mogą wybrać kogo chcą tylko osoby zastępcze? To już nie jest samorządność, tylko polityka się wkrada. Na przykładzie takiej małej gminy jak Choroszcz. Tutaj nie ma żadnej polityki, nie ma partii, nikt nie kandydował z komitetu politycznego. Mieszkańcy podczas wyborów kierują się wyłącznie tym, że albo znają kandydata, albo widzą jego osiągnięcia. 

PUNKT SIEDZENIA 

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - stare powiedzenie sprawdza się jednak w odniesieniu także do tego tematu. Bo inaczej niż wójtowie, burmistrzowie oceniają projekt prezydenci miast w regionie. Pytamy dwóch: Tadeusza Truskolaskiego z Białegostoku i Marcina Chrzanowskiego z Łomży. Mówią podobnym głosem, chociaż Tadeusz Truskolaski jest prezydentem od dziesięciu lat, Chrzanowski dopiero pierwszą kadencję; Truskolaski wygrał ostatnie wybory w barwach własnego komitetu (wcześniej dwie kadencje był kandydatem niezależnym, ale startującym pod szyldem Platformy Obywatelskiej), Chrzanowski jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości i w tych barwach wygrał wybory. 

Tadeusz Truskolaski prezydent Białegostoku

Tadeusz Truskolaski prezydent Białegostoku

"Kotlet odgrzewany" - dosadnie komentuje Tadeusz Truskolaski - i przypomina, że pomysł pojawiał się już kilka razy w ostatnich latach, zawsze bez powodzenia. Ale oprócz tego dosadnego komentarza prezydent Białegostoku nie krytykuje propozycji ograniczenia kadencji samorządowców. - Nie jestem przeciw ograniczeniu kadencyjności, ale uważam, że w takim przypadku niezbędne jest przedłużenie jednej kadencji prezydentów, burmistrzów i wójtów do pięciu lat. Wiem z własnego doświadczenia, że żeby dobrze zrealizować własny plan potrzeba z dziesięciu lat. 

I jeszcze jedno mocne zastrzeżenie, które formułuje Tadeusz Truskolaski: - Nie jestem przeciw ograniczeniu kadencyjności pod warunkiem, że wprowadza się tę zasadę od następnej kadencji, to znaczy, żeby prawo nie działało wstecz. To znaczy, że kandydat w następnych wyborach startuje ze świadomością, że może mieć przed sobą dwie kadencje niezależnie od tego, że obecnie jest już na przykład burmistrzem. Takie rozwiązanie byłoby uczciwe - mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. 

Mariusz Chrzanowski prezydent Łomży /fot. lomza.pl/

Mariusz Chrzanowski prezydent Łomży /fot. lomza.pl/

Mariusz Chrzanowski jest prezydentem Łomży pierwszą kadencję. Kwestia ograniczenia kadencyjności jest mu bliska nie tylko z powodów praktycznych, ale również - jak mówi - teoretycznych. - Niebawem będę bronił swoją pracę doktorską właśnie na temat prawa wyborczego. A w szczegółach mówi tak, jak "doświadczony" prezydent Tadeusz Truskolaski: - Popieram ten projekt Prawa i Sprawiedliwości, i jestem za tym, żeby jedną kadencję przedłużyć do pięciu lat. To by był okres optymalny, bo ja już dziś w połowie obecnej kadencji widzę, że niektóre inwestycje, które obiecałem mieszkańcom Łomży w kampanii, będę mógł skończyć dopiero w roku 2019 - mówi prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski. - Dwukadencyjność jest potrzebna też dlatego, że w samorządach potrzeba "świeżej krwi"; sam jestem młodym człowiekiem i wiem, że bardzo ważne jest dla rozwoju społeczności lokalnej nowe spojrzenie na sprawy - dodaje Mariusz Chrzanowski.

NIE PO DIABLE

Samorządowcy dużych miast jak widać nie obawiają się samych zmian w ordynacji wyborczej dotyczących kadencji. Więcej niepokoju budzi w nich tryb wprowadzania ograniczeń kadencyjności. Ich obawy potwierdzają też prawnicy z Uniwersytetu w Białymstoku. Zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego "będziemy dążyli do tego, żeby to działało od razu" zastanawia dr. Andrzeja Jackiewicza, konstytucjonalistę: - Wprowadzenie zasady dwóch kadencji już teraz, moim zdaniem, byłoby ograniczeniem biernego prawa wyborczego, to znaczy prawa bycia wybieranym do organów samorządowych. A takie ograniczenie jest niezgodne z konstytucją, czyli wymagałoby najpierw zmiany konstytucji. 

prof. Stanisław Bożyk

prof. Stanisław Bożyk

Ten argument rozszerza prof. Stanisław Bożyk, konstytucjonalista także z Uniwersytetu w Białymstoku: - Zasada ograniczenia kadencji władz wykonawczych samorządu mogłaby jednak obowiązywać dopiero od kadencji, która rozpocznie się w 2018 roku. Wprowadzenie tej zasady już w trakcie wyborów samorządowych w 2018 r., czyli wyeliminowanie z udziału w tych wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którzy już w tej chwili pełnia swoje funkcje przez drugą kadencję, byłoby niezgodne z przepisami konstytucji. Takie stanowisko zajmował już kilkakrotnie Trybunał Konstytucyjny, wskazując, że wszelkie zmiany w prawie wyborczym mogą być wprowadzane na potrzeby przyszłych kadencji organów powoływanych w drodze wyborów powszechnych i bezpośrednich. 

Poza tym jednym wskazanym wyżej ograniczeniem prof. Stanisław Bożyk podkreśla: - W świetle obowiązujących regulacji prawnych nie ma żadnych przeszkód, aby przyjąć zasadę ograniczenia liczby kadencji w przypadku wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Nie wymagałoby to dokonania zmian konstytucyjnych, gdyż przepis art. 169 ust. 3 Konstytucji RP z 1997 roku nie określa tej problematyki, odsyłając do regulacji ustawowej. Stanowi on, że: "Zasady i tryb wyborów oraz odwoływania organów wykonawczych jednostek samorządu terytorialnego określa ustawa".

CO W SZCZEGÓŁACH

Szczegółów projektu Prawa i Sprawiedliwości na razie nie znamy, już teraz jednak można stwierdzić, że wśród samorządowców, których dotyczyłyby ograniczenia nie ma jednego poglądu. Z drugiej strony wszyscy zgodnie twierdzą, że zasada ograniczenia kadencyjności musi być melodią przyszłości. Byłoby niezgodne z konstytucją wprowadzenie tego ograniczenia przy najbliższych wyborach samorządowych w odniesieniu do tych, którzy już sprawują urząd wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. A taką właśnie deklarację wygłosił prezes Prawa i Sprawiedliwości: "Będziemy dążyli do tego, żeby to działało od razu". 

W tej samej sprawie - czytaj też na Bia24.pl: "Wójt na dwie kadencje - pod warunkiem" - rozmowę z prof. Stanisławem Bożykiem, prawnikiem, konstytucjonalistą z Uniwersytetu w Białymstoku.

Zobacz również