W 2020 r. podlaski oddział NFZ przeznaczy więcej pieniędzy na nocną i świąteczną opiekę zdrowotną w Białymstoku. W porównaniu z rokiem 2019 pula pieniędzy na ten cel wzrośnie prawie o 700 000 zł - mówi Rafał Tomaszczuk z podlaskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
Nakłady na nocną i świąteczną opiekę zdrowotną w 2019 roku wyniosły 5 mln 163 tys. , na rok 2020 będzie to prawie 5 mln 870 tys.
Jednak poszczególne szpitale dostaną pieniędzy mniej. Bo inne niż w ubiegłym roku są zasady podziału pieniędzy.
W ubiegłym roku pieniądze były dzielone na dwa szpitale: wojewódzki i miejski.
Od czerwca 2019 nocną i świąteczną realizują w Białymstoku dwa dodatkowe szpitale: Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej MSWiA oraz Uniwersytecki Dziecięcy Szpital Kliniczny. Kiedy w jednym rejonie świadczeń udziela jeden podmiot - warunki kontraktu ustala się z nim indywidualnie. Kiedy świadczeniodawców jest więcej , wtedy do ustalenia wysokości kontaktu stosuje się specjalny algorytm, którego podstawą jest realna liczba wykonanych świadczeń pielęgniarskich i lekarskich - wyjaśnia Rafał Tomaszczuk.
Jak mówi, warunki kontraktu na rok 2020 podlaski NFZ ustalał na podstawie wykonań od czerwca do października 2019 r, kiedy to świadczeń NiŚOZ w Białymstoku udzielały już cztery
szpitale.
- Szpitale wojewódzki oraz miejski PCK mają na 2020 rok kontrakty mniejsze w porównaniu z 2019 roku. Wynika to z tego, że teraz pieniądze są dzielone pomiędzy czterech, a nie pomiędzy
dwóch świadczeniodawców - potwierdza rzecznik podlaskiego NFZ.
- Mamy około 300 tys. zł mniej niż w ubiegłym roku - mówi Grażyna Pawelec, rzeczniczka szpitala wojewódzkiego.
O 220 tys. zł mniej ma z kolei szpital miejski. Przedstawiciele obu potwierdzają: od kiedy do systemu do systemu nocnej opieki weszły dwa dodatkowe szpitale - pacjentów przyjmują mniej. - Średnio udzielamy około 200 porad miesięcznie mniej - przyznaje Grażyna Pawelec.
Ale to nie znaczy, że inaczej muszą się do tej opieki przygotowywać. Lekarz i pielęgniarka tak czy inaczej muszą dyżurować. A zapłacić im trzeba.
- Musimy przygotować plan zmniejszenia kosztów. Bo jeżeli mamy obniżony ryczałt, a koszty, które musimy ponosić, są te same - mówi Grażyna Pawelec. Dlatego na przykład szpital stara się, by w nocy dyżurował tu lekarz medycyny rodzinnej. Nie zawsze są jednak takie możliwości. Jeśli ich nie ma - na dyżurze jest dwóch lekarzy: internista i pediatra. A to już podwójne koszty.
- Jeśli zadanie było wykonywane za określoną sumę pieniędzy i praktycznie ta suma pieniędzy na styk spinała to zadania, a teraz jest tych pieniędzy mniej, to jest oczywiste, że trzeba w różny sposób kombinować bądź dopłacać do tego zadania - mówi Krzysztof Teodoruk dyrektor szpitala miejskiego. - A z czego dopłacać? Ja już nie wiem, z czego? - rozkłada ręce.
U niego do tej pory dyżurowało dwóch lekarzy. - No ale teraz to chyba będzie tylko jeden - zastanawia się dyrektor. Choć jeszcze niczego nie przesądza. - Styczeń dopiero się rozpoczął. Zobaczymy, jak będzie. Czas wszystko zweryfikuje.
Pieniędzy na nocną opiekę brakuje też Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym.
- Kwota, którą dostawaliśmy do końca ubiegłego roku, pokrywała może 50-60 proc. kosztów prowadzenia nocnej opieki - mówi prof. Anna Wasilewska, dyrektorka Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego.
Od stycznia ryczałt dla tego akurat szpitala nieznacznie wzrósł.
- Ale i tak wydaje mi się, że na zero nie wyjdziemy - przewiduje prof. Wasilewska. Ale nie narzeka. Bo nocna i świąteczna opieka znacznie odciąża szpitalny SOR. Zanim powstała, rodzice małych pacjentów właśnie tu najczęściej przychodzili po pomoc, mimo że nie mieli potrzebnego skierowania. Bez wykonania badań - nikt ich nie mógł odesłać.