VIDEO. Ograniczenie handlu w niedzielę i święta

Obywatelski projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę, złożył w Sejmie, na początku września, Komitet Inicjatywy Ustawodawczej. W jego skład wchodzi NSZZ Solidarność oraz inne organizacje pozarządowe. Podpisało się pod nim 100 tys. obywateli. W piątek (6.10) minął nieformalny termin nadsyłania poprawek projektu do sejmowej podkomisji ds. rynku pracy. Posłowie zajmą się nimi 11 października.

ZAKAZ CZY OGRANICZENIE?

Autorzy projektu - NSZZ Solidarność wolą swoją propozycję nazywać ograniczeniem. W ustawie proponują bowiem wiele wyjątków od tej reguły. 

- Handel mógłby się odbywać w dwie kolejne niedziele przed Bożym Narodzeniem oraz w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, w ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz pierwszą niedzielę lipca,

- Handel w Wigilię (chyba że wypadnie w niedzielę, wtedy obowiązują ogólne zasady) i Wielką Sobotę mógłby się odbywać do godz. 14,        

- Handel w niedziele mogliby prowadzić także samodzielnie przedsiębiorcy. Nie dotyczy to jednak sklepów działających w oparciu o franczyzę lub ajencję,

- Handel mógłby odbywać się bez ograniczeń w sklepach z pamiątkami i dewocjonaliami,

- Handel mógłby odbywać się na stacjach benzynowych (powierzchnia sali sprzedaży w takich sklepach nie może przekraczać 80 m2, a na stacjach przy autostradach - 150 m2),

- Handel będzie mógł też odbywać się w piekarniach i cukierniach, jednak tylko tych zlokalizowanych przy zakładach produkcyjnych i tylko do godz. 13,

- Będą mogły być czynne także apteki.

"JESTEM ZA, A NAWET PRZECIW"

Poparcie lub zdecydowany sprzeciw wobec tego pomysłu nie jest wśród samych zainteresowanych - kupujących i sprzedających, wcale jednoznaczny. Ci, którzy niedzielę traktują jako dzień wizyt w galeriach handlowych nie wyobrażają sobie zmiany przyzwyczajeń. Drudzy, którzy w handlu pracują woleliby móc spędzać ten czas z rodziną, choć obawiają się strat finansowych. Ale to właśnie "rodzina", a nie "pieniądze" jest kluczowym pojęciem w pomyśle Solidarności. 

- Mamy świadomość ludzkich przyzwyczajeń, ale chcielibyśmy aby Polacy otworzyli się na wartości cenniejsze niż zakupy. Rodzina, odpoczynek, wspólny czas- tego nie da się kupić. A o tym, w tym codziennym pędzie najczęściej zapominamy - mówi Eugeniusz Formejster, wiceprzewodniczący zarządu NSZZ Solidarność regionu podlaskiego. - Choć w projekcie są zapisane sankcje za nieprzestrzeganie ograniczeń, nie jesteśmy nastawieni na karanie. Zależy nam jednak by nikt nie szukał wymówek, a prawo nie było łamane. Jesteśmy otwarci na dialog.- dodaje. 

A EKONOMIA?

Przeciwnicy pomysłu powołują się na przykład studentów pracujących niekiedy jedynie w weekendy. Co raz więcej, bo aż 40% żaków szuka pracy dorywczej. Przedstawiciele Solidarności uważają, że zamknięcie w niedzielę sklepów wielkopowierzchniowych zwiększy ruch w restauracjach, teatrach, kinach, centrach zabaw dla dzieci. To tam wzrośnie zatem zapotrzebowanie na pracowników, a więc i na studentów. 

- Miejsca pracy nie są zagrożone. Ludzie z niedzieli będą przesunięci na piątek i sobotę. Wtedy ten ruch będzie większy. Więcej pracowników będzie też potrzebnych w innych sektorach, jak kultura czy rozrywka.- wyjaśnia Eugeniusz Formejster z NSZZ Solidarność.- Polacy nie powinni dorabiać sobie w niedzielę, powinni zarabiać godnie 6 dni w tygodniu.- dodaje.

Głos solidarności podzielają założyciele podlaskiej grupy sklepów spożywczych Chorten, zrzeszającej prawie 1,2 tys. sklepów w 9 województwach. - Uważamy, że nasze sklepy biznesowo mocno na tym nie stracą, bo w przypadku większości naszych punktów niedziela to nieco słabszy dzień, a wolna pozwoli uregulować problem pracowniczy.- przyznaje Monika Kosz-Koszewska, rzecznik prasowy grupy Chorten. - W innych zachodnich krajach takich jak choćby Niemcy czy Holandia niedziela jest dniem wolnym od handlu i jest to norma, oczywiście są punkty, w których można zrobić awaryjne zakupy i u nas też tak powinno być - zauważa. 

Zupełnie inne zdanie na ten temat ma ekonomista z Centrum im. Adama Smitha Zbigniew Sulewski. - Jak chcemy budować silną gospodarkę, to nie możemy zabraniać ludziom pracować. To się wzajemnie wyklucza. Nie potrafimy uczyć się na cudzych błędach, chcemy koniecznie popełniać swoje. Przecież Węgry również wprowadziły taki zakaz i po roku się z niego wycofały.

GIGANCI NA CENZUROWANYM

Ograniczenie handlu w niedzielę i święta ma uderzyć przede wszystkim w sklepy wielkopowierzchniowe. Supermarkety i galerie handlowe, często z zagranicznym kapitałem, to sektor, który zatrudnia obecnie około 400 tys. pracowników. Tym samym, zdaniem Solidarności, to tu najczęściej łamane są prawa pracownika. Projekt ma pomóc małym przedsiębiorcom, którzy o ile staną za kasą sami, będą mogli w niedzielę dorobić. Jednak zdaniem ekonomisty Zbigniewa Sulewskiego, duże sieci handlowe i tak wyjdą na plus. W piątek i sobotę zwiększą obroty, a w niedziele utną koszty. 

Stanowisko związkowców popierają politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy już w kampanii wyborczej zapowiadali, że taki zakaz wprowadzą. Mniej zdecydowani są natomiast przedstawiciele rządu PiS. Premier Beata Szydło, jak i minister rodziny Elżbieta Rafalska są za zakazem handlu, ale pod wpływem wicepremiera Mateusza Morawieckiego złagodziły swoje stanowisko, rekomendując ograniczenie zakazu jedynie do co drugiej niedzieli w miesiącu. I ta opcja prawdopodobnie zwycięży, bo Janusz Śniadek (PiS) ogłosił w radiu TOK FM, że taka decyzja już zapadła.

Zobacz również