W tym tygodniu pogoda nas rozpieszczała. Przez kilka dni mogliśmy cieszyć się złotą polską jesienią. Tymczasem w sklepach - Boże Narodzenie. Ozdoby świąteczne pojawiły się już w wielu miejscach, a w niektórych sklepach np. popularnej sieci Lidl dostępny jest już nawet świąteczny asortyment.
- Rozpoczęcie sezonu świątecznego w październiku to pewnego rodzaju novum. Do tej pory kampanie świąteczne ruszały kilka dni po dniu wszystkich świętych - mówi Mariusz Jurczewski, właściciel agencji reklamowej Empem Group. - Pamiętam jak kilka lat temu mocno oburzano się mówiąc, że "jeszcze płomień w zniczach nie zgasł a w sklepach już święta". Historia pokazała, że marketerzy zostali przy tym pomyśle i w tej chwili nikt się już nie irytuje. Przypadek tegoroczny jest dość specyficzny bo do świąt zostało 2,5 miesiąca, a do Dnia Wszystkich Świętych 12 dni. Widać, że sklepom zależy na wytworzeniu atmosfery świątecznej - dodaje szef agencji reklamowej.
/foto. K.Kozak/
Marketerzy liczą przede wszystkim na wzrost sprzedaży bo nie od dziś wiadomo, że w okresie świątecznym wydajemy więcej. A co na to my, klienci? Według Artura Brzezińskiego, psychologa z Pracowni Integra wiele zależy od tego czy lubimy Święta Bożego Narodzenia czy też nie.
- Już oczekiwanie na to, że spotka nas coś miłego sprawia, że w naszym organizmie wydziela się hormon dopamina, czyli potocznie mówiąc hormon szczęścia. Co ciekawe nawet samo nadejście tego wydarzenia nie powoduje wyrzutu tak dużej dawki tego hormonu, jak właśnie to wspomniane oczekiwanie. Dlatego dla wielu z nas pojawienie się atmosfery świąt już w październiku nie jest czymś niewłaściwym. Chyba, że z jakiegoś powodu np. samotności, czy po stracie kogoś bliskiego, w cale nie czekamy na święta. Wtedy efekt jest odwrotny - mówi Artur Brzeziński.
Handlowcy rozpoczęli sezon świąteczny dużo wcześniej, niż w zeszłym roku, ale i tak znacznie później, niż Amerykanie. Za oceanem niektóre sklepy już w lipcu kusiły choinkami i św. Mikołajami.
