Rocznica czarnego marszu z założenia nie mogła się równać z samym czarnym marszem. Wydarzenie, które w ubiegłym roku zgromadziło setki, jeśli nie tysiące osób w Białymstoku, było punktem kulminacyjnym ciągu wydarzeń, jakie działy się wówczas w kraju. Chodziło między innymi o projekty ustaw o całkowitym zakazie aborcji złożone w Sejmie. Są tacy, którzy dowodzą, że był to największy społeczny protest po 1989 roku, a na ulice wyszło w całym kraju ćwierć miliona ludzi. Faktem jest, że po tym dniu i po tej manifestacji rządzący zrezygnowali z planów zmian w przepisach aborcyjnych.
Film z nagraniem incydentu podczas czarnego protestu
Teraz na placu przed białostockim ratuszem stawiło się kilkadziesiąt osób, więc nieporównywalnie mniej niż rok temu. Ale doszło tu do zdarzenia historycznego nie tylko w najnowszych dziejach protestów społecznych. Dziś naprzeciwko masy zwolenników aborcji, zapłodnienia in vitro oraz projektu "Ratujmy kobiety" stanęła znacznie mniej liczna grupa głośno manifestująca oglądy i stanowiska przeciwne. Tę drugą manifestację zorganizowała grupa Pro Life Białystok, a przyłączyli się do niej działacze podlaskiej brygady Obozu Narodowo-Radykalnego.
Czarny protest miał silne nagłośnienie, więcej uczestników i inną formułę. Tu przemawiali uczestnicy i organizatorzy tworząc klimat wiecu. Pro Life eksponował tylko dwie tablice przedstawiające m.in. zdjęcia martwych abortowanych płodów. Tu uczestnicy stali w milczeniu, z głośników słychać było powtarzany na okrągło fragment audycji wyjaśniającej, czym jest w istocie aborcja. Tu dźwięk monotonny, słychać było gorzej i całość nie wyglądała zbyt atrakcyjnie.
Jednak mimo tak znaczących dysproporcji między głośnym czarny protestem a spokojną, cichą wręcz manifestacją to właśnie happening Pro Life zdaje się być wydarzeniem ważniejszym. Rok temu cały plac wypełniony był ludźmi. Ten tłum był jednorodny, a jego uczestnicy mogli poczuć siłę i jedność oporu przeciw władzy i zamachowi na prawa człowieka. W tym roku tej siły i jedności już nie ma. Jest za to mocny sygnał. Przeciwnicy tej masy nie boją się stanąć oko w oko z nimi i otwarcie wygłosić swoje racje.
Więcej: przeciwnicy potrafili także wejść w tłum i głośno wykrzyczeć "aborcja to przestępstwo." Trwało to kilkanaście sekund, nie było agresji i przepychanek. Prawdopodobnie była to grupa działaczy Młodzieży Wszechpolskiej. Skończyło się interwencją policji i spokojnym poddaniem się protestujących być może konsekwencjami prawnymi, ale siła przekazu musiała być porażająca. Siła nie jest już siłą, a jedności nie ma.
Przełom ideowy polega więc na tym, że garstka inaczej myślących złamała monopol większości na rację w rocznicę czarnego protestu. Uczestnicy czarnego protestu musieli poczuć dokładnie to, co czuli zgromadzeni na kolejnej miesięcznicy smoleńskiej w Warszawie, gdy obok nich pojawili się inaczej oceniający te wydarzenia.
Jest jeszcze drugi przełom - historyczny. Patrząc na to zdarzenie z dystansu, bez rozważania kto ma rację, przyznać musimy, że najważniejsze w tym dniu był sam fakt spotkania obok siebie dwóch przeciwnych sobie stron. Spotkania, które przebiegło bez siłowej konfrontacji, bez wzajemnego wyzywania się i przekrzykiwania. Obu stronom bardzo do siebie daleko, ale jednocześnie obie strony stoją całkiem blisko siebie. Jeśli chcemy zobaczyć zwycięstwo demokracji to właśnie na tym przykładzie możemy je opisać.
Najważniejsze przesłanie białostockiej rocznicy czarnego protestu odnosi się nie do idei, światopoglądu czy stanowisk, lecz do swobody głoszenia swoich poglądów. I jeśli ktoś dziś mówi: nie idę na czarny protest, bo jestem przeciwna temu protestowi i nie obchodzi mnie, co oni tam robią to uczestnicy dzisiejszej manifestacji Pro Life powiedzą - nie masz racji. Nie zgadzasz się to nie siedź w domu, lecz przyjdź i powiedz to głośno. Skorzystaj z tego, że żyjesz w wolnym kraju, gdzie możesz swobodnie głosić swoje poglądy.