USK: Położne wróciły, sytuacja jest stabilna. Czas na wyciągnięcie wniosków z tej trudnej lekcji

To był trudny tydzień dla władz Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku i oczywiście pacjentek. Od poniedziałku do piątku (18-22.02) szpital nie przyjmował rodzących kobiet, bo ponad 60 położnych było na zwolnieniach lekarskich. Teraz, gdy sytuacja jest opanowana, przyszedł czas na wyciągnięcie wniosków.

Bia24

Bia24

Na tę chwilę (27.02) na L4 przebywa 19 położnych. Oddziały działają normalnie, pacjentki przyjmowane są zarówno na patologię ciąży jak i porodówkę. Sprawa nie jest jednak zamknięta.

- Po doniesieniach prasowych dyrektor zwrócił się do kierowników klinik: Perinatologii i Położnictwa oraz do Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Wcześniaków z prośbą o sprawdzenie czy w podległych im klinikach przestrzegane są standardy opieki okołoporodowej (KOC) - mówi Katarzyna Malinowska - Olczyk, rzecznik prasowy USK i dodaje, że kierownicy zobowiązani zostali do zgłoszenia informacji, czy są procedury szpitalne wymagające poprawy.

Dyrektor szpitala odbył także spotkanie z kierownikiem Kliniki Perinatologii, w której skład wchodzą: oddział patologii ciąży, oddział położniczy oraz blok porodowy. Kierownik zobowiązany został do zmiany organizacji pracy kliniki w kontekście zwiększenia komfortu pacjentek.

- Rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, jako organ założycielski szpitala, jest na bieżąco informowany o wszystkich działaniach podejmowanych w tej sprawie - dodaje Katarzyna Malinowska - Olczyk.

Przypomnijmy. Od poniedziałku (18.02) szpital nie przyjmował rodzących kobiet, bo większość położnych wzięła zwolnienia lekarskie. Dwa dni później na L4 była już co druga położna, w sumie 60 pracownic. Sytuacja była na tyle trudna, że dyrekcja była gotowa na zawieszenie pracy oddziału neonatologicznego i ewakuację przebywających tam małych pacjentów. W sumie, trudna sytuacja dotyczyła dwóch klinik: Perinatologii i Położnictwa ze szkołą rodzenia oraz Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka.

Fakt, że co druga położna wzięła L4 nie był oficjalnie uznawany za protest. Jednak nie ulega wątpliwości, że masowe zwolnienia lekarskie miały pełnić rolę sygnału wysyłanego do władz szpitala. W piśmie przesłanym do białostockich redakcji, pielęgniarki mówiły o złych warunkach panujących na oddziałach. Według ich opinii często brakuje łóżek dla pacjentek, chore umieszczane są na korytarzach, a po porodzie z powodu braku miejsca, często oddziela się dzieci od matek.

Zobacz również