Urzędnik pouczył radnego, a banery dalej wiszą

Urząd Miejski w Białymstoku nie zdejmie banerów, które zawiesił na ogrodzeniach szkół w mieście, mimo wyraźniej prośby jednego z radnych miejskich. W odpowiedzi na interpelację radnego Zbigniewa Klimaszewskiego (PiS) miejski urzędnik poucza radnego, by raczej zajął się wspieraniem działań urzędników w zabiegach o dotacje dla szkół zamiast wytykać władzy, że "angażuje uczniów do dyskursu politycznego".

Baner na jednej ze szkół podstawowych w Białymstoku /fot. UM Białystok/

Baner na jednej ze szkół podstawowych w Białymstoku /fot. UM Białystok/

Sprawa dotyczy banerów umieszczonych przez prezydenta Białegostoku na ogrodzeniach siedmiu szkół w mieście. Na banerach jest napis "Rząd PiS-u nie dał pieniędzy na modernizację tej szkoły. 0 zł dla białostoczan". Banery pojawiły się zaraz po zakończeniu roku szkolnego i wzbudziły protesty radnych PiS, kurator oświaty oraz wojewody podlaskiego, którzy uznali, że miejscy urzędnicy dopuszczają się agitacji politycznej na terenie szkół. Prezydent odpowiadał, że napisy nie stanowią agitacji, lecz informację na temat działań samorządu a ogrodzenie szkół nie jest terenem tych palcówek, lecz należy do pasa drogowego. 

1 lipca radny PiS Zbigniew Klimaszewski złożył interpelację do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Piszemy o tym w artykule "Banery przy szkołach szkodzą dzieciom - radny apeluje o usunięcie napisów". Radny w swojej interpelacji zwrócił uwagę, że (niezależnie od tego, czy są pasie drogowym, czy na terenie szkół) banery umieszczone przez prezydenta "angażują do dyskursu politycznego uczniów, czyli osoby nieletnie, które z racji swego wieku powinny pozostać pod szczególną ochroną. [...] Takie zachowanie w znacznym stopniu burzy neutralność i wrażliwość dziecka". W związku z tym, że zdaniem radnego, istnieje niebezpieczeństwo zaszkodzenia dzieciom, na co zwrócili mu uwagę "oburzeni mieszkańcy", Zbigniew Klimaszewski apeluje o szybkie usunięcie tych banerów. 

Po 20 dniach od złożenia interpelacji radny otrzymał odpowiedź podpisaną przez zastępcę prezydenta miasta Zbigniewa Nikitorowicza. Przede wszystkim nie ma mowy o zdjęciu banerów. Nie znajdziemy w tym tekście również odpowiedzi na najważniejsze zagadnie podniesione przez radnego, czyli zarzut wyrządzania szkody młodym ludziom poprzez wciągnięcie ich do "dyskursu politycznego". 

Zbigniew Nikitorowicz powtarza argumentację przedstawioną wcześniej przez prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Na banerach nie ma agitacji, lecz "informacja". Skoro informacją jest wskazanie wysokości rządowego dofinansowania to wskazanie braku dofinansowania także jest informacją - argumentuje Zbigniew Nikitorowicz. "Żaden z naszych projektów, mimo że są to inwestycje pilne i niezbędne nie otrzymał dotacji" a napis na banerach "jest wyłącznie obiektywną informacją o powyższych faktach, przekazaną bez żadnego komentarza" - pisze zastępca prezydenta miasta. 

Na zakończenie miejski urzędnik poucza radnego by zajął się raczej wspieraniem działań urzędników miast wytykania im błędów. Nikitorowicz pisze: "Z przykrością muszę skonstatować fakt, iż ani z Pana strony, ani Pana kolegów i koleżanek z klubu radnych PiS w RM Białystok, nie usłyszałem słów wsparcia ani realnych działań mających na celu pozyskanie dotacji z rządowego programu FIL na rzecz białostockiej oświaty i naszych najmłodszych mieszkańców w tym niepełnosprawnych". Zastępca prezydenta dodaje na zakończenie "liczę na Pańskie wsparcie przy ponownym ubieganiu się o dotacje 

dla naszych szkół". 

KOMENTARZ: 

O kulturze dyskusji wśród rządzących w Białymstoku można zapomnieć: wynajęty przez samorząd urzędnik poucza wybranego przez suwerena przedstawiciela całej społeczności. Ale ci, którzy obserwują życie publiczne, wiedzą doskonale, że wszyscy radni wspierają urzędników w ich staraniach o dotacje. Wiedzą też, że ani radni PiS, ani także radni Koalicji Obywatelskiej nie wyrażali publicznie "słów wsparcia" ani tym bardziej nie podejmowali "realnych działań mający na celu pozyskanie dotacji". Bo pozyskiwanie dotacji to jest zadanie magistrackich urzędników. Do tego zostali przez nas wynajęci. Wywiązują się z tego albo dobrze, albo źle. I nie ma tym żadnej polityki. Tylko informacja. 

Zobacz również