Mateusz Magnuszewski - lider Brygady Podlaskiej ONR jest zdziwiony. Opowiada: - Mamy taką akcję "Słodka krew", podczas której nam przyjmujemy od krwiodawców słodycze, jakie dostają po oddaniu krwi i później przed świętami przekazujemy te słodkie upominki potrzebującym dzieciom. W ubiegłym roku było to w domu dziecka w Supraślu. W tym roku zebraliśmy prawie 100 kilogramów i postanowiliśmy przekazać ten dar placówce w Białymstoku. Umówiliśmy się i przywieźliśmy ten prezent. Nie chcieliśmy żadnych podziękowań. Nie prosiliśmy o to. Jedna z pracownic odbierających słodycze zaproponowała, że przekaże nam taki dyplom z podziękowaniem, bo placówka każdym darczyńcom takie dyplomy przekazuje. Zgodziliśmy się.
Jak mówi Magnuszewski, dzień później zajechał po drodze do placówki a pani wicedyrektor wręczyła mu dyplom z podziękowaniem. Opublikował go w internecie na twitterowym profilu ONR. Było zdjęcie kartonów ze słodyczami, dyplomu oraz tekst:
"Dziś #mikołajki, a więc działamy. Tym razem "ofiarą" naszej pomocy padły dzieci z domu dziecka nr 2 w #Białystok. Blisko 100 kg słodyczy w kilku kartonach trafiło do placówki. A wy lewusy dalej walczcie z poziomu laptopa z wyimaginowanym faszyzmem ;)".
I ten właśnie wpis rozpoczął późniejsze wydarzenia w urzędzie miejskim. Prezydent Tadeusz Truskolaski dowiedział się o sprawie z Twittera - potwierdza jego rzecznik Urszula Mirończuk w wypowiedzi dla portalu Onet.pl - i zażądał wyjaśnień do dyrektora placówki i "oczekiwał zdecydowanych kroków w tej sprawie". Wieczorem tego dnia zamiast wyjaśnień podpisana na dyplomie wicedyrektor placówki Grażyna Zimnoch złożyła rezygnację z zajmowanego stanowiska. Jak mówi z kolei Mateusz Magnuszewski, dowiedział się, że pani dyrektor "dostała propozycję nie do odrzucenia: albo sama zrezygnuje, albo zostanie odwołana".
Już wczoraj wieczorem ukazał się na portalu Gazety Wyborczej artykuł zatytułowany "ONR promowany przez ośrodek opiekuńczo-wychowawczy w Białymstoku". Czytelnicy Wyborczej byli "oburzeni", podobnie jak później Tadeusz Truskolaski.
Urszula Mirończuk we wspomnianej wypowiedzi dla Onetu o akcji ONR stwierdziła: "To jest taka taktyka tej organizacji, aby swoje brunatne oblicze pudrować akcjami charytatywnymi."
- To wychodzi na to, że jedni mogą pomagać, a inni nie mogą - mówi Mateusz Magnuszewski. - Nasz dar był darem serca, darem ludzi, których nie pytaliśmy o poglądy. Którzy chcieli po prostu pomóc dzieciom, sprawić im radość. I okazuje się, że ci, którzy nas nienawidzą, walczą z nami w taki sposób, że cierpią osoby postronne.
KOMENTARZ:
Co się sanie ze słodyczami, które przekazał ONR placówce opiekuńczo-wychowawczej? Czy dzieci będą mogły ich spróbować, czy również i one zostaną napiętnowane kontaktem z ONR-em jak wicedyrektor ośrodka? Te pytania wydają się mniej istotne niż inne - kto dał prezydentowi Truskolaskiemu mandat do wykorzystywania swojego urzędu do załatwiania prywatnych niechęci i uprzedzeń. Wypada przypomnieć, że Obóz Narodowo-Radykalny jest legalnie działającą w Polsce organizacją i nikt jak dotychczas, mimo wielu deklaracji, nie przeprowadził procesu delegalizacji tej organizacji z powodu łamania polskiego prawa. W tym przypadku okazało się, że słodycze nie zawsze mają słodki smak.