Urząd bez winy za odśnieżanie. Prezydent obronił swoich urzędników

Nie ma winy po stronie urzędników miejskich, więc nie ma odpowiedzialności urzędników za niewłaściwe odśnieżanie Białegostoku. Tak to powiedział radnym Białegostoku prezydent miasta. Przeprosił mieszkańców za kłopoty komunikacyjne w czasie ataku zimy, ale całą winą za to obarczył firmy wybrane w przetargu na odśnieżanie miasta.

Prezydent Białegostoku przemawia podczas sesji rady miasta

Prezydent Białegostoku przemawia podczas sesji rady miasta

Podczas sesji rady miasta prezydent Białegostoku składał sprawozdanie z "realizacji umów dotyczących zimowego utrzymania miasta". Zaczął: - Drodzy białostoczanie zmęczeni zimą, która nas w tym roku tak mocno dotknęła... W kolejnych zdaniach udowadniał, że za wszystkie kłopoty mieszkańców z tegoroczną zimą odpowiedzialność ponoszą wspólnie firmy wybrane do odśnieżania oraz tegoroczna aura. W grupie odpowiedzialnych nie umieścił urzędników miejskich z departamentu gospodarki komunalnej, a o swoim zastępcy Rafale Rudnickim nadzorującym w jego imieniu odśnieżanie w ogóle nie wspomniał. Zamiast tego zaatakował opozycyjnych radnych Prawa i Sprawiedliwości, zapowiedział złożenie donosu do dziekana izby radców prawnych na radcę, która na prośbę radnych opozycji przeanalizowała zapisy umów na odśnieżanie. 

W krótkich słowach podsumował ostatnie dwa tygodnie zimowego doświadczenia Białegostoku: "co to konia obchodzi, że się wóz zepsuł", tylko że nie odniósł tego do samego siebie i podległych sobie urzędników. Bo prezydent ze swoimi urzędnikami nie czują się odpowiedzialni za odśnieżanie, oni odpowiadają za kontrolowanie firm odśnieżających. 

Dlaczego miasto było zasypane, a nie zostało odpowiednio odśnieżone? To pytanie zadają sobie pewnie mieszkańcy miasta, którzy borykali się z dojazdami do pracy, z poruszaniem się po mieście pieszo czy autobusem. Tak jak radna PiS Alicja Biały, która podczas dyskusji stwierdziła: - Miasto było nieprzejezdne. Na skrzyżowaniach samochody nie mogły ruszyć z miejsca, bo na jezdni był lód, wszyscy stali i próbowali ruszyć, ale nie byli w stanie. Dlatego mówię, że miasto było nieprzejezdne. Piasku i soli nie było widać już w pierwszych dniach ataku zimy. 

Prezydent nie zgodził się z opinią radnej PiS. Zapewnił: - Miasto było przejezdne! Jeśli ktoś stoi na skrzyżowaniu kilka zmian świateł, to jeszcze nie znaczy, że miasto jest nieprzejezdne. Tylko ruch jest spowolniony. Miasto było przejezdne przez cały czas. Nie było takiej sytuacji, że miasto było nieprzejezdne - powtarzał. Jak było - każdy musi już odpowiedzieć we własnym zakresie. 

Podczas sesji natomiast wszyscy mogli usłyszeć od prezydenta miasta, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy "sytuacja przerosła nas wszystkich". Ale nie tylko sytuacja pogodowa. Jako przykład prezydent podał informację, że w obecnym sezonie firmy odśnieżające zużyły 5700 ton soli drogowej (swoją drogą, ciekawe, kiedy i na co firmy zdążyły zużyć tyle soli), podczas gdy w sezonie 2018-2019 - poszło na jezdnie 2905 ton soli. 

Ta informacja mogła tylko zdziwić mieszkańców, którzy poruszali się po ulicach i chodnikach miasta. Radna Alicja Biały powołując się na informacje od taksówkarzy, stwierdziła, że już w pierwszych dniach opadów śniegu ulice nie były posypywane solą czy piaskiem. Dlatego zapytała, czy urzędnicy kontrolowali, ile soli posiadały firmy przed sezonem. Odpowiadał dyrektor departamentu gospodarki komunalnej Andrzej Karolski. Z odpowiedzi wynikało, że urzędnicy przed sezonem przeprowadzili kontrolę i stwierdzili, że firmy "posiadają odpowiednią ilość soli". - W trakcie trwania sezonu zabrakło jej z racji na to, że jej nie było na rynku. My jeszcze kontrolowaliśmy również, czy firmy mają zawartą umowę na dostawy soli. Taka umowa była nam przedstawiona na 3 tys. ton soli w jednej z firm - mówił Andrzej Karolski. Radni nie dowiedzieli się jednak, ile ton soli posiadały firmy przed sezonem. 

Problem braku soli był kluczowy i prezydent w swoim wystąpieniu poświęcił wiele miejsca na opowieść o staraniach urzędników, by pomóc firmom odśnieżającym w zdobyciu soli, której nagle zabrakło na rynku. Ile soli musiały mieć firmy, skoro zabrakło jej już w pierwszych dniach intensywnych opadów, a jeśli wierzyć taksówkarzom było jej za mało od samego początku ataku zimy. 

Czy firmy przed sezonem miały sól, czy miały tylko "podpisaną umowę na dostawy soli"? Sam prezydent w swoim wystąpieniu przed radnymi wskazał na odpowiedź na powyższe pytanie. Gdy mówił o "regularnych kontrolach zasobów soli" w czasie trwania ataku zimy, zauważył, że po jednej z takich kontroli "soli było tyle, że pozwoliłoby tylko na posolenie zupy dla mieszkańców Białegostoku". 

Ta wątpliwość podczas dyskusji nie została przez władze miasta wyjaśniona. Prezydent z całą mocą podkreślił: - Nadzór nad realizacją umów z firmami był na okrągło całą dobę. My możemy tylko i wyłącznie sprawdzać stan realizacji tych umów. Odpowiadamy za to przed mieszkańcami miasta. 

A mieszkańcy miasta obwiniali prezydenta i urzędników o zaniedbania w odśnieżaniu. - Na krytykę mieszkańców odpowiadałem na Twitterze. Stwierdzam, że świadomość tego, kto tak naprawdę ponosi odpowiedzialność za odśnieżanie jest niewielka - mówił prezydent Tadeusz Truskolaski. Bronił swoich urzędników. Nie znalazł powodu, by wyciągać konsekwencje wobec nich za stan odśnieżania miasta. - Jak trzeba być odczłowieczonym, żeby żądać ukarania urzędników, którzy pracowali całą dobę mimo złego stanu zdrowia - mówił prezydent Truskolaski. Od razu przy tym dodał, że tym, którzy żądają ukarania urzędników "chodził o to, żeby politycznie pogrążyć prezydenta". 

Dalej już atakował radnych PiS za zorganizowaną w ubiegłym tygodniu konferencję prasową, w takcie której wypowiadała się radca prawny Iwona Wójcik-Nikitiuk. Prawniczka stwierdziła, że umowy na odśnieżanie zostały sformułowane wzorowo, lecz brak właściwego nadzoru urzędników nad realizacją umów był faktyczną przyczyną złego stanu dróg w czasie ataku zimy. Prezydent nie odnosząc się merytorycznie do tej wypowiedzi, zapowiedział złożenie donosu na Iwonę Wójcik-Nikitiuk do dziekana izby radców prawnych. 

Zareagowała na to radna PiS Agnieszka Rzeszewska: - Przy odwilży dopiero słyszymy, jak było w czasie ataku zimy. Pan prezydent mógłby się przyznać, że nie wszystko się udało, że popełniliście błędy. Żaden z zastępców odpowiedzialnych za odśnieżanie nie poniósł odpowiedzialności, ale za to w pańskich słowach zawsze musi być winny PiS. Nie ma winy po waszej stronie, tylko jest winny PiS, że zorganizował konferencję prasową, że w imieniu mieszkańców pyta o jakość odśnieżania miasta - mówiła radna Rzeszewska.

Dyskusja zakończyła się dosadną deklaracją prezydenta, że całą winę za stan miasta w czasie ataku zimy ponoszą firmy wybrane przez miasto do odśnieżania. Winy urzędników nie ma w tym żadnej. Żadnych konsekwencji służbowych ani wobec zastępcy prezydenta Rafała Rudnickiego, nadzorującego pracę urzędników, ani samych urzędników niższego szczebla w departamencie gospodarki komunalnej prezydent wyciągać nie będzie. 

"Sytuacja w pewnym momencie przerosła nas wszystkich" to konkluzja wypowiedzi prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.

Zobacz również