Ulica Stawowa: koniec drewnianych domów

Nie ma już XIX-wiecznych drewnianych domów przy ulicy Stawowej 2 w Białymstoku. I to nie ogień je zniszczył jak wiele innych drewnianych domów w mieście. Rozwaliła je koparka. To, co jeszcze z nich zostało, zniknie za kilka dni. Dlaczego teraz? Urząd Miejski ma kłopot z odpowiedzią na to pytanie. Przetrwały prawie 150 lat wojen i totalitaryzmów, w ostatnich dziesięciu latach władzy kompletnie nie zależało na uratowaniu tych świadectw historii miasta.

Finał stuletniej historii /fot. H. Korzenny/

Finał stuletniej historii /fot. H. Korzenny/

Trzy drewniane domy na Stawowej pod numerem 2 - zbudowane w latach osiemdziesiątych XIX wieku specjalnie dla majstrów i kierowników pobliskiej fabryki Hasbacha. Zaciszna okolica, z podwórzami schodzącymi nad brzeg rzeki Białej. Stanowiły część rozległego założenia fabrycznego.

Jednego już nie ma, dwa właśnie znikają /fot. H. Korzenny/

Jednego już nie ma, dwa właśnie znikają /fot. H. Korzenny/

Oprócz fabryki był tam pałac właściciela, staw młyński a dalej jeszcze osiem drewnianych domów (podobnych jak na Stawowej), zbudowanych dla robotników fabryki. Tamte domy przy ul. ks. Suchowolca mają więcej szczęścia: leżą przy ruchliwej ulicy, są uznane za zabytkowe, niektóre nawet doczekały się remontu (choć są i takie z oknami zabitymi płytą wiórową). Dlaczego tamte domy są zabytkowe, a takie same dom przy Stawowej nie są? Bo tak uznał konserwator zabytków. 

HISTORIA UPADKU

Jeszcze w roku 2013 los drewnianych domów nie był przesądzony. W lokalnej gazecie czytamy "domy prawdopodobnie zostaną". Wówczas były zasiedlone, były tu mieszkania komunalne. Nadzieję na przetrwanie dawały starania konserwatora zabytków. Jak czytamy w "Kurierze Porannym": konserwator zwrócił się do Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Białymstoku z pytaniem, czy budynki mają wartości potrzebne do uznania ich za zabytki. - Odpowiedź była dwa razy uzupełniana. Nie jest ona jednak dostateczna. Dlatego też wystąpimy o zajęcie się tą sprawą przez centralę NID-u w Warszawie - mówiła Zofia Cybulko, wówczas zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków. 

Koparka kończy dzieło rozpoczęte przez magistrackich urzędników /fot. H. Korzenny/

Koparka kończy dzieło rozpoczęte przez magistrackich urzędników /fot. H. Korzenny/

Domy przy Stawowej miały jednak za mało "wartości potrzebnych do uznania za zabytki", a Prezydent Białegostoku nie był zainteresowany ocaleniem drewnianych śladów przeszłości. Miasto przyjęło plan zagospodarowania tego miejsca, z osiedlem mieszkaniowym i nową drogą w miejsce starych zabudowań pofabrycznych. 

To był wyrok, którego konsekwencje nadeszły wiosną 2017 roku. Z domów na Stawowej wysiedlono mieszkańców, okna i drzwi zakryły płyty wiórowe. Przedtem fachowcy wykonali ekspertyzę budowlaną, która nie pozostawiła wątpliwości - stan domów zagraża bezpieczeństwu mieszkających w nich ludzi. Pod koniec 2016 roku inspektor nadzoru budowlanego zalecił opróżnienie mieszkań. 

Stawowa 2b - ostatnie ostatnie dni /fot. H. Korzenny/

Stawowa 2b - ostatnie ostatnie dni /fot. H. Korzenny/

Gdy domy stały już opuszczone, ostatnią próbę poruszenia sumień urzędników podjął jeden z radnych. W interpelacji pytał prezydenta miasta, dlaczego niszczeją? Odpowiedź nie pozostawia złudzeń: nadzór budowlany zakazał mieszkania, konserwator zabytków nie uznał domów za zabytki, a miasto nie ma pieniędzy na remont. Wniosek - postoją jeszcze trochę, a jeśli same się nie rozsypią, to znikną podczas budowy nowej drogi. Bo tu właśnie miejscy planiści umieścili część planowanej drogi: szerokiej i wygodnej. 

BĘDZIE BLOKOWISKO

Domów na Stawowej nic już nie uratuje. Nowe wkracza na to miejsce. Bo właśnie teraz, kilka dni przed zburzeniem starych domów przy Stawowej, 25 października w Biuletynie Informacji Publicznej pojawia się obwieszczenie o rozpoczęciu procedury wydania decyzji o "uwarunkowaniach środowiskowych dla przedsięwzięcia" polegającego na budowie osiedla bloków mieszkalnych na działkach budowlanych położonych dokładnie naprzeciwko drewnianych domów, po drugiej stronie ulicy Stawowej aż do ulicy Nowowarszawskiej.

Tym razem ogień tylko w beczce /fot. H. Korzenny/

Tym razem ogień tylko w beczce /fot. H. Korzenny/

Mają tam powstać budynki mieszkalne wielorodzinne wraz z niezbędną infrastrukturą. Inwestorem tej budowy jest firma Jaz-Bud z Białegostoku. Czy to przypadek, że to właśnie teraz zburzono stare domy przy Stawowej?

W piątek (17.11) rano pytamy Prezydenta Miasta (za pośrednictwem biura rzecznika prasowego, bo dla dziennikarzy innej drogi nie ma) - dlaczego zburzono XIX-wieczne domy na Stawowej? Odpowiedzi na razie nie ma. Wrócimy do sprawy, gdy będzie odpowiedź. 

Gdy już nie ma starych domów, odsłania się widok przyszłości /fot. H. Korzenny/

Gdy już nie ma starych domów, odsłania się widok przyszłości /fot. H. Korzenny/

KOMENTARZ:

W historii tych drewnianych, solidnych domów skupia się jak w soczewce stosunek władz miasta do śladów historycznej przeszłości Białegostoku. Wiele drewnianych (murowanych także) starych domów będących własnością miasta (więc komunalną, czyli nas wszystkich), systematycznie popada w ruinę. Bez remontów, bez należytej dbałości ze strony właściciela, na skutek normalnej eksploatacji domy wreszcie nie nadają się do zamieszkania. Zabite płytami wiórowymi czekają na dopełnienie swego losu. Ogień, upływ czasu albo jakiś plan budowy nowej drogi dopełnia dzieła zniszczenia. Tak właśnie giną stare domy na Bojarach, na osiedlu Bema, na Dojlidach. Wkrótce później w miejscu starych spalonych, zawalonych, zniszczonych domów zaczyna się budowa nowego osiedla mieszkaniowego. Developer nadaje nowe oblicze kolejnemu fragmentowi miasta. Ślad dawnej zabudowy znika, nie zostaje kamień na kamieniu. 

Policzmy, bo może przez dziesięć lat Tadeusza Truskolaskiego na urzędzie prezydenta miasta więcej w Białymstoku zburzono, zniszczono śladów historii miasta, niż zbudowano nowych dróg i osiedli mieszkaniowych. 

Zobacz również