We wtorkowy wieczór do dyżurnego białostockiej policji zadzwoniła kobieta z prośbą o pomoc. Ze zgłoszenia wynikało, że podczas spaceru po lesie zgubiła się i nie wie, gdzie się znajduje. W rozmowie telefonicznej z kobietą policjanci z białostockiego oddziału prewencji dowiedzieli się, że szła wzdłuż rzeki i straciła orientację w terenie. Wydawało się jej, że droga, której szuka, jest za lasem. Gdy weszła w głąb lasu, ugrzęzła w bagnie i nie była w stanie samodzielnie się wydostać.
Mundurowi poprosili kobietę o wysłanie na telefon jednego z nich lokalizacji. Dzięki temu ustalili rejon, w którym przebywała zaginiona.
Jak informuje zespół prasowy podlaskiej policji, rozstawieni na skraju lasu posterunkowy Tomasz Grela, posterunkowy Mariusz Szabkowski, starszy posterunkowy Paweł Półtorak i posterunkowy Marcin Łuczaj wołali kobietę i nasłuchiwali, skąd dochodzi jej głos. W tym czasie sierżant sztabowy Karol Olechowski i starszy sierżant Rafał Hrubczyński wzięli linę i weszli do lasu.
Pokonując trudny, podmokły teren szli za głosem kobiety. Po kilkuset metrach przeprawy zauważyli w bagnie kobietę, która trzymała się drzewa. Okazało się, że 23-latka nie jest w stanie się ruszyć, a wokół niej rozciągały się grząskie bagna, które znacznie utrudniały dotarcie do niej. Mundurowi za pomocą liny przyciągnęli 23-latkę do siebie i razem bezpiecznie wyszli z lasu.
Turystka ze Śląska na szczęście nie potrzebowała pomocy medycznej. Policjanci opatrzyli jej poranione ręce i nogi. Gdyby pomoc nie nadeszła szybko, mogłoby dojść do tragedii.