Łąkowa odchodzi od Przyleśnej. Przyleśną mają wyremontować. Ludzie pisali pismo do wójta - 38 osób się podpisało, tyle ludzi tam mieszka. Podpisali się też mieszkańcy Łąkowej, bo chociaż trochę dobrego dojazdu będą mieli. Ale to wszystko melodia przyszłości. Na razie nie ma jeszcze planów przebudowy.
Z Łąkową jeszcze gorzej. Ewa Chwaszczewska mieszka na Łąkowej od dwóch lat. Po ostatnich deszczach droga stoi w wodzie. Głębokie koleiny, błoto - wie, że nie wyjedzie z Łąkowej na Przyleśną. To znaczy, że pewnie będzie musiała jutro w pracy wziąć dzień wolny na żądanie. Nawet ci, którzy mają samochody terenowe, z trudem przedzierają się do Przyleśnej.
Dziś (niedziela 11 marca) zawiadomili "ich" radnego Marka Niewińskiego. - Powiedział od razu, że szybko nic się nie da zrobić, trzeba czekać na pieniądze - mówi Ewa Chwaszczewska. - Ale ma porozmawiać z wójtem. Jutro rano sąsiedzi (jak wyjadą z Łąkowej) mają iść do wójta i żądać naprawy drogi.
Wójt Krzysztof Marcinowicz problem powinien znać. Półtora miesiąca temu było spotkanie z mieszkańcami Olmont. Ludzie z Łąkowej domagali się naprawy drogi, jeśli nie przebudowy to przynajmniej doraźnego wyrównania, utwardzenia, osuszenia. - Nie ma środków - mówił wójt. I nie ma nawet na doraźne poprawienie drogi.
Jak mówi Ewa Chwaszczewska - całkiem byśmy byli odcięci od świata, gdyby nie jeden z sąsiadów, który ma firmę budowlaną. Od czasu do czasu przysyła robotników, sypią piach an koleiny, wyrównują i da się jeździć jakiś czas. - Ale przecież nie o to chodzi, od tego jest samorząd, żeby dbać o nasze drogi, a to jest dla tych kilkunastu domów jedyna droga do cywilizacji - mówi Ewa Chwaszczewska.
Ludzie piszą petycje, wzywają na spotkania i sami pukają do drzwi wójta. Wiadomo, po zimie najgorzej - roztopy i błoto. Ile jeszcze lat?