Szpital kliniczny tonął, a dyrektor brał miliony

Marek Karp, nowy dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku zarabia ponad 26 tys. zł miesięcznie. Dotychczas był zastępcą dyrektora. Teraz ma wyprowadzić szpital na prostą, a pół roku temu mówiło się, że szpital chyli się ku upadkowi.

/BIA24/

/BIA24/

Zaraz po tym, jak Marek Karp wygrał konkurs na dyrektora placówki zgłosili się do nas pracownicy USK. Pokazali dokumenty z przetargów na zatrudnienie jego, jako zastępcy dyrektora szpitala. Wynika z nich, że od 2012 r. Karp wygrał dwa przetargi na wykonanie zadania: "Usługi menadżerskie w Zakresie Stanowiska Dyrektora ds. Administracyjno-Finansowych w Uniwersyteckim Szpitalu Kliniczny w Białymstoku" o łącznej wartości ponad 1,428 mln zł. Pierwszy przetarg w 2012 r. opiewał na kwotę 478,8 tys. zł (kontrakt obowiązywał dwa lata). Drugi z kolei to już 945 tys. zł (trzy lata).

Nasi informatorzy zwracają uwagę, że działalność dyrekcji w ostatnich latach była przez nowe władze Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku (czyli właściciela szpitala) oceniona bardzo krytycznie:

"...szpital ma poważne problemy finansowe. Ubiegły rok zamknął stratą 15 milionów złotych. W tym sytuacja jeszcze się pogorszyła. Od stycznia do końca sierpnia [2016 r. - przyp. red.] bilans strat powiększył się o kolejne 21 milionów złotych" - mówił prof. Adam Krętowski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku w rozmowie opublikowanej na łamach "Kuriera Porannego" (5 października 2016 r.) pod tytułem "USK. Kliniczny tonie, rektor Adam Krętowski mówi o planie B. Bo NFZ nie płaci."

Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku /fot. Bia24/

Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku /fot. Bia24/

Przetarg dla wtajemniczonych?

Analiza dokumentów wskazuje na co najmniej zastanawiające intencje ogłaszających przetarg. Poszukiwanie zastępcy dyrektora ówczesne władze szpitala rozpoczęły tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2012 roku, a termin rozstrzygnięcia przetargu wyznaczono od razu po świętach - 27 grudnia.

- To oznacza, że do przetargu zgłosić się mógł praktycznie tylko ten, kto został o nim powiadomiony - mówi nasz informator.

Marek Karp przez kilkanaście lat pracował w szpitalu na stanowisku zastępcy dyrektora odpowiedzialnego za finanse. Z naszych informacji wynika, że do 2012 r. pracował na umowie o pracę, a później z niejasnych powodów podpisano z nim "kontrakt menadżerski". Przez pierwsze dwa lata kontraktu Karp zarabiał średnio ponad 19,9 tys. zł miesięcznie. Po wygaśnięciu pierwszego, Karp wygrał następny podobny konkurs, z tym że już na trzy lata. Wówczas dostał podwyżkę i jego średnie miesięczne wynagrodzenie wzrosło do ponad 26,2 tys. zł miesięcznie. Nie bez znaczenia jest fakt, że to ewenement w szpitalu, bowiem Marek Karp był jedyną osobą z kadry kierowniczej zatrudnioną w ten sposób.

Dyrektor naczelny szpitala Bogusław Poniatowski był zatrudniony na umowie o pracę. Umowa ta wygasła we wrześniu 2016, nie została przedłużona, ponieważ nowe przepisy wymagały rozpisania konkursu na to stanowisko. Poniatowski nie startował w konkursie. Był dyrektorem USK 12 lat.

Poprosiliśmy Katarzynę Malinowską-Olczyk, rzecznika prasowego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, o przedstawienie oficjalnych dokumentów dotyczących wynagrodzenia nowego, wybranego w konkursie dyrektora USK Marka Karpa. Potwierdziła nam kwoty.

- Poprzedni kontrakt po dwóch latach przestał obowiązywać i podpisano nowy sześcioletni w związku z wyborem na głównego dyrektora szpitala. Dyrektor naczelny szpitala zarabia 26 422 zł miesięcznie - informuje Katarzyna Malinowska-Olczyk.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku /fot. Bia24/

Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku /fot. Bia24/

Pielęgniarki po 2 tys. zł

- To są skandalicznie duże kwoty. Ale nawet, gdy Marek Karp był zastępcą dyrektora to zarabiał dwa razy więcej niż główny dyrektor szpitala. Z naszych informacji wynika, że Bogusław Poniatowski miał pensję podstawową na poziomie 12-14 tys. zł - powiedział nasz informator.

Kwotę zweryfikowaliśmy w szpitalu. Nie podano nam jednak pensji podstawowej poprzedniego dyrektora, lecz tzw. średniomiesięczne zarobki - była to kwota 20,8 tys. zł brutto. W skład tej kwoty mogą wchodzić różne dodatki z racji sprawowanej funkcji. Z ciekawości zaczęliśmy pytać, czy w szpitalu klinicznym wszyscy tak dobrze zarabiają.

- Pensje najlepiej zarabiających pielęgniarek i położnych w USK wynoszą miesięcznie od 6,8 do 7,8 tys. zł brutto. Średnie wynagrodzenie brutto pielęgniarki w 2016 roku wynosi 3751 zł miesięcznie - poinformowała rzeczniczka szpitala.

Z naszych ustaleń wynika jednak, że kwoty podane przez rzeczniczkę nie odzwierciedlają pełnej rzeczywistości. Jak twierdzą pielęgniarki, prawdopodobnie wybrano ten miesiąc w roku, gdy pracownikom akurat wypłacono premię.

Kwotę tę weryfikowaliśmy w związkach zawodowych, ale też porównaliśmy z informacjami medialnymi pojawiającymi się przy okazji ostatnich protestów pielęgniarek, ratowników medycznych i innych grup personelu medycznego. Tutaj kwoty rzadko kiedy przekraczały 2 tys. zł. Gdy już przekraczały to u ludzi, którzy dorabiali na nocnych dyżurach.

KOMENTARZ:

Dziwnie się czuję zaglądając ludziom do portfela, ale jeszcze dziwniej, gdy pomyślę, że jeden człowiek zarabia dziesięć razy więcej niż pielęgniarka, która musi dorabiać na nocnych dyżurach by i tak na końcu otrzymać marną pensję. Kiedy tworzy się dziwne przetargi, żeby tylko obejść przepisy, bo ktoś nie jest zadowolony ze swojej pensji w publicznej jednostce. Zawsze mówiło się, że służba zdrowia jest biedna. Teraz przynajmniej wiadomo - choć w części - dlaczego.

Zobacz również