Studenci zamiast lekarzy. Tak rząd chce łatać dziury kadrowe

Brakuje lekarzy, pielęgniarek, fizjoterapeutów. Teraz, w czasie pandemii, widać to jeszcze wyraźniej. Rząd ma pomysł, jak załatać dziury kadrowe. Proponuje szpitalom, by do opieki nad chorymi włączyły studentów.

Źródło: pixabay.com

Źródło: pixabay.com

Jak podkreślał na jednej z konferencji premier Mateusz Morawiecki, to nie sprzęt jest wąskim gardłem polskiej służby zdrowia, a brak personelu medycznego. To dlatego wskazał dyrektorom polskich szpitali nietypowe rozwiązanie: poradził, by do opieki nad pacjentami zaangażowali studentów medycyny ostatnich lat. Teraz ministerstwo zdrowia poszło krok dalej: wzywa władze uczelni medycznych do sporządzenia list studentów, którzy mogą pomóc.

Na dzisiejszej konferencji we Wrocławiu premier chwalił tamtejszy szpital: - Do tego szpitala tymczasowego udało się w bardzo szybki sposób zrekrutować, na zasadzie dobrowolnego zgłoszenia, 50 studentów szóstego roku medycyny - mówił. Jak dodał, o tych studentach najlepsi medycy mówią, że są właściwie jak lekarze. - A lekarzy nam teraz bardzo potrzeba, bo to jest najbardziej wąskie gardło - dodał.

Czy tak będą się ratowały również białostockie szpitale? Jak mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, na razie nie ma takiej potrzeby.

- Na razie wystarczy tej kadry, którą mamy. Oprócz lekarzy specjalistów mamy wielu rezydentów, którzy są chętni do pracy: chcą dyżurować, szczepić... Jeśli sytuacja będzie się pogarszać i będzie przybywać pacjentów, to zastanowimy się, czy powinniśmy sięgnąć po studentów - mówi.

Zobacz również