Niektórzy twierdzą, że żyjemy w czasach znieczulicy społecznej i obojętnie patrzymy na to, co się dzieje wokół nas. Niespecjalnie interesujemy się drugim człowiekiem, do momentu, aż ten coś osiągnie. Coś, co wzbudzi naszą ciekawość, zaintryguje. Będziemy starali się uzyskać odpowiedzi na te liczne znaki zapytania, które pojawią się wokół tej osoby. Patrząc przez pryzmat ostatnich lat, takie społeczne zainteresowanie wzbudzają osoby, które zdecydowały się na udział w konkretnym programie telewizyjnym, a dokładniej takim, który ma na celu połączenie ludzi w pary. Oglądamy z zaciekawieniem kolejne odcinki show, razem z uczestnikami przeżywamy ich miłosne wzloty i upadki. Z jednymi sympatyzujemy, innych bierzemy na języki. Niektórzy zapadają w pamięci widza na dłużej, jak Adam, który zdecydował się wyciągnąć rękę w kierunku miłości…
Adam pochodzi z okolic Białegostoku. Ma 29 lat, prowadzi firmę budowlaną i nie można powiedzieć, że narzeka na brak zainteresowania ze strony kobiet. Kto nakłonił go w takim razie do wzięcia udziału w programie, który z założenia ma pomóc w znalezieniu swojej drugiej, życiowej połówki? Zachęcamy do przeczytania naszej rozmowy.
Paulina Górska BIA24: Pretekstem do naszej rozmowy są Walentynki. To święto, które wzbudza wiele sprzecznych emocji. A jak Ty je postrzegasz?
Adam Dzieżyc: Walentynki z założenia są świętem miłości. Nie mam nic przeciwko ich obchodzeniu, choć uważam, że miłość do drugiej osoby powinno się okazywać na co dzień, a nie tylko przy okazji.
Czyli jesteś romantykiem na co dzień, a nie tylko od święta?
- Nie wiem czy jest to kwestia romantyzmu [śmiech]. Bardziej podejścia do związków. Szukam osoby, z którą mógłbym spędzić resztę życia i chciałbym, aby to uczucie przejawiało się w codziennych, prostych gestach. Oczywiście warto też celebrować miłość, gdy nadarza się ku temu specjalna okazja, jak np. Walentynki.
Jak do tej pory je obchodziłeś. Jak chciałbyś je spędzać w przyszłości?
- Kino i kolacja to wcale nie oklepany pomysł na spędzenie tego dnia. Liczy się czas poświęcony drugiej osobie. Nie ograniczam się jednak tylko do tego, często jakiś pomysł może wpaść do głowy całkiem spontanicznie.
Ty tej miłości wciąż szukasz. Dlaczego postanowiłeś zawalczyć o nią biorąc udział w programie telewizyjnym „Rolnik szuka żony”?
- Ta decyzja była dość spontaniczna. Nie planowałem tego. Spędzałem czas z dobrym znajomym, a w tle leciał właśnie program „Rolnik szuka żony”. Był to odcinek, gdzie prezentowano wizytówki rolników i rolniczek, którzy mieli w tej edycji szukać swoich drugich połówek. Zobaczyłem wizytówkę Kamili i po prostu mi się spodobała, zarówno wizualnie, ale też urzekło mnie to w jaki sposób mówi o sobie i o tym, że szuka tej miłości.
Od razu zabrałeś się za pisanie do niej listu?
- W sumie to tak. Tak, jak wspomniałem, to było dość spontaniczne. Napisałem, wysłałem i nie spodziewałem się jakiejkolwiek informacji zwrotnej. Minął jakiś czas, nie śledziłem tego specjalnie. Po kilku tygodniach odebrałem telefon. Była to osoba z produkcji tego programu, która chciała potwierdzić moją tożsamość, że to faktycznie ja się zgłosiłem, a nie ktoś zrobił mi taką „niespodziankę” bez mojej wiedzy. Później też rozmawiałem z prowadzącą, która uprzedziła mnie, że niektóre z listów Kamila może czytać na wizji i padło też na mój list. Kamila podczas jego czytania zadzwoniła do mnie. A kawałeczek tej rozmowy można było usłyszeć w jednym z pierwszych odcinków 8 edycji „Rolnika….”. Na drugi dzień po rozmowie z Kamilą odebrałem kolejny telefon, tym razem od osoby z produkcji, która poinformowała mnie, że Kamila wybrała mnie do dziesiątki kandydatów, których chciałaby poznać osobiście. Po rozmowach sam na sam zaprosiła trzech kandydatów do swojego gospodarstwa, a jednym z nich byłem ja.
Byłeś jednym z nich, ale żaden z was nie został wybrany jako ten jedyny. Co poszło nie tak? Zawiodła komunikacja?
- Kamilę bardzo lubię, jest naprawdę sympatyczną dziewczyną. W telewizji został pokazany zaledwie ułamek naszej randki, która w rzeczywistości trwała dwie godziny. Kamery pokazały to w taki sposób, że ja nie zostałem dopuszczony przez Kamilę do głosu, a nie zupełnie tak było. Spędziliśmy naprawdę fajnie czas. Zdaję sobie sprawę z tego, że nas jako jej kandydatów większość widzów odebrała z sympatią, a jej się trochę „oberwało”, co można wywnioskować chociażby przez pryzmat komentarzy, które pojawiły się w internecie. A co poszło nie tak miedzy nami? Zabrakło chyba takiej wzajemnej komunikacji. Nie jestem też typem człowieka, który na siłę będzie szukał tego kontaktu i się narzucał, jeśli widzę, że z drugiej strony nie ma chęci i zaangażowania, by relację podtrzymywać i rozwijać.
W programie nie znalazłeś miłości. Wiele osób zastanawia się czy udało Ci się ją znaleźć po jego emisji?
- [śmiech] Niektóre komentarze czy wpisy na plotkarskich portalach są dość absurdalne. Kiedy przeczytałem, że ucieszyłem się z tego, że Kamila jednak zdecydowała się nie dać mi szansy na budowanie z nią relacji, roześmiałem się. Niektórzy przecież twierdzą, że jeszcze w trakcie kręcenia programu związałem się z inną jego uczestniczką.
Zastanawia mnie skąd ludzie biorą takie rzeczy i na jakiej podstawie wysnuwają takie wnioski. Nie znałem nikogo z uczestników przed programem, w trakcie jego realizacji poznałem tylko Kamilę i chłopków, których zaprosiła na pierwsze rozmowy. Niektórych uczestników show poznałem dopiero przy okazji kręcenia odcinka finałowego, świątecznego.
Fakt, spotkaliśmy się później na jednej z imprez, które są organizowane właśnie przez uczestników. To czy z kimś jestem czy nie chciałbym zachować na razie tylko dla siebie. Zgłosiłem się do programu, co oznacza, że jestem otwarty na miłość. Czy znajdę ją teraz czy za 5 lat, nie istotne. Istotne jest to, że chcę stworzyć trwałą relację, nie interesują mnie przelotne znajomości.
Program „Rolnik szuka żony” przysporzył Ci fanek. Na Instagramie masz ponad 60 tys. obserwujących. Jak sobie radzisz z takim zainteresowaniem?
- Faktycznie wzrosło to zainteresowanie. Dużo osób, zwłaszcza dziewczyn i kobiet pisało w trakcie emisji programu, jak i zaraz po nim. Dostawałem multum wiadomość. Nie byłem w stanie na wszystkie odpisać. To miłe, ale po czasie męczące, zwłaszcza, jeśli dostaję wiadomości od kobiet, które są w związkach, a proponują mi spotkania. Nie szukam przelotnych znajomości, więc takie spotkania nie wchodzą w grę.
A na jakie cechy u kobiet zwracasz uwagę?
- Chciałbym, żeby moja partnerka była przede wszystkim kochająca. Pociągające są też kobiety, które mają własne pasje i hobby. Ja hobbystycznie uprawiam m.in. nurkowanie. Jestem aktywny, lubię sport, więc fajnie byłoby dzielić się z kimś tymi zainteresowaniami, ale też jestem otwarty na to co nowe.
A propos nurkowania, to można było wylicytować je z Tobą, w ramach aukcji tegorocznego finału WOŚP…
- Tak. To moje naprawdę wielkie hobby, a że nadarzyła się okazja, by pomóc i to w taki sposób, który nie tylko mi, ale i komuś sprawi frajdę, to dlaczego nie.
Angażujesz się też w inne działania charytatywnie…
- Dokładnie, jestem wolontariuszem fundacji „Mam Marzenie”. Zgłosiłem się do niej 2 lata temu. Fundacja zajmuje się spełnianiem marzeń dzieci w wieku od 3 do 18 lat cierpiących na choroby zagrażające ich życiu. Kiedy przejrzałem marzenia dzieciaków na stronie, rzuciło mi się w oczy marzenie Bronka, który jak się też okazało pochodzi z sąsiedniej miejscowości.
Jako, że wystąpiłem w programie telewizyjnym, który sprawił, że jestem osobą rozpoznawalną, chciałbym też wykorzystać te „swoje 5 minut”, by nagłaśniać właśnie takie charytatywne akcje. Im więcej osób to zobaczy i udostępni, tym lepiej. Udało nam się uzbierać założoną kwotę. Bronek marzył o psie rasy wilczak. Chłopak nie byłby jednak w stanie zajmować się sam zwierzakiem, więc na razie trwa weryfikacja jego marzenia.
Staram się też nie przechodzić obojętnie obok ludzi, którzy potrzebują pomocy, a ja jestem w stanie pomóc, choćby właśnie poprzez nagłośnienie jakiejś zbiórki, jak w przypadku pożaru domu jednorodzinnego, również z sąsiedniej miejscowości. Link do zbiórki - TUTAJ.
Angażując się m.in. w takie działania udowadniasz, że miłość jest w Tobie i chcesz się nią dzielić. Na koniec, miałbyś jakąś radę dla osób, które obawiają się wyciągnięcia ręki w poszukiwaniu tej miłości, bo boją się odrzucenia?
- Doświadczenia uczą. Nie ma się czego bać, warto próbować i otworzyć serce na miłość. Nie tylko z okazji Walentynek i nie tylko do drugiego człowieka, ale też do świata.