Prof. Robert Flisiak: Musimy łagodzić procedury, by oszczędzać sprzęt

O tym, że rząd nie słucha lekarzy, że brak jest miejsc w szpitalach i co należy zrobić, by przeciwdziałać epidemii koronawirusa opowiada profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych oraz szef Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku

Źródło:  leo2014 z Pixabay

Źródło: leo2014 z Pixabay

Wczoraj opowiadał pan w TVN24 o sytuacji w naszym szpitalu. O braku maseczek, o tym, że sami nie robimy badań potwierdzających obecność wirusa. Zmieniło się coś przez tą dobę? Jest lepiej?

Prof. Robert Flisiak (Źródło: USK)

Nic się nie zmieniło, oprócz tego, że podobno zostałem skrytykowany przez rzecznika prasowego ministra zdrowia za sianie paniki. Natomiast nadal nie mamy dodatkowego sprzętu zabezpieczającego. A pan minister zdrowia nie rozmawia w ogóle z lekarzami chorób zakaźnych. Nie słucha ich opinii. Sam popełnił błąd niewybaczalny w zmianie ustawy o chorobach zakaźnych. Nie słuchał opinii konsultanta krajowego. I to może doprowadzić do złych rzeczy. Dlatego dziś lekarze chorób zakaźnych na skrzynkę ministerstwa zdrowia wysłali mejle protestujące. Chcemy, by w nakaz hospitalizacji obejmował nie zakażenie SARS-Cov-2, ale chorobę. Objęta hospitalizacją powinna być choroba, a nie zakażenie. Osoby zakażone w sytuacji dużego zagrożenia epidemiologicznego - jeżeli nie mają objawów choroby, powinny być obserwowane w warunkach domowych pod nadzorem sanepidu.

Dlaczego?

Bo w przeciwnym wypadku nie wystarczy placówek opieki zdrowotnej. W tej chwili już - zgodnie z moją wiedzą, Górny Śląsk jest zablokowany.

Co to znaczy?

To znaczy, że rano nie było żadnego łóżka wolnego, żadnego wolnego łóżka. Oczywiście pan minister ma raporty osób niekompetentnych, które mówią mu, że jest dużo tych miejsc. Bo pomimo moich apeli o tym, żeby nie liczyć łóżek, tylko sale - bo to sale są warunkiem izolacji, to nadal raportuje się łóżka. W związku z tym, jeśli pan minister dostaje informację, że na Śląsku ma 202 łóżka zakaźne, z czego 70 jest zajętych - wyciąga wniosek, że 132 są wolne. A to jest nieprawda.

A jak jest w Białymstoku?

Białystok jest w najbardziej komfortowej sytuacji w Polsce. A mimo to mój zespół już odczuwa obciążenie. I dlatego alarmujemy wcześniej.

Pan alarmuje...

Bo ja mam największą odwagę i desperację w środowisku.

Ale dziś do Pana protestu dołączyli i inni...

Tak, na skrzynkę Ministerstwa Zdrowia własnie dziś miało pójść - i mam nadzieję, że pójdzie - wiele mejli protestującym przeciwko zapisom ustawy o zwalczaniu chorób zakaźnych.

Dlaczego protestujecie przeciwko temu, żeby hospitalizować również osoby podejrzane o zakażenie koronawirusem?

Bo to pozorne stworzenie działań pozorujących zwalczanie epidemii. A tak naprawdę prowadzi do zablokowania szpitali.

Proszę powiedzieć o sprzęcie, który jest potrzebny do walki z koronawirusem. Ile szpital ma maseczek, kombinezonów...

Sytuacja jest dynamiczna. My jesteśmy na początku epidemii, a ja mam zabezpieczenia na trzy dni, jeżeli byśmy mieli pracować tak, jak powinniśmy, czyli funkcjonować zgodnie ze standardami, procedurami, które sami wypracowaliśmy. Bo procedury, które zostały przedstawione przez ministerstwo czy GIS, są kopiami procedur z innych krajów. A my sami musimy dopracowywać te procedury.

Co to znaczy?

Musimy je łagodzić, żeby oszczędzać sprzęt razie, jeśli nie mielibyśmy dostaw. A nadal nie mamy sprzętu, który już dawno powinien być dostarczony.

Jaki to sprzęt?

To jest podstawowa ochrona, czyli kombinezony albo fartuchy wodoodporne, gogle, rękawiczki, maski. Proszę sobie wyobrazić, że maseczki zostały dla naszego oddziału ściągnięte z całego szpitala, z całego dużego USK. W pozostałych oddziałach, klinikach są szczątkowe ilości. A tam też są chorzy, na immunosupresji, których też trzeba chronić. Szpital zdaje sobie sprawę z problemów i wspiera nas. Natomiast nie widzę tego wsparcia z innych stron. Nie widzę wsparcia ze strony wojewody. Nie widzę wsparcia ze strony ministerstwa. Jeżeli ja się nie dodzwonię do pana wojewody i mu nie powiem o sytuacji, to on do mnie nie zadzwoni, żeby się poradzić. Woli rozmawiać z urzędnikami - najlepiej z tymi, którzy nie mają nic przeciwko jego pomysłom. Pan minister pomimo wielokrotnych próśb nie znalazł czasu na rozmowy z lekarzami chorób zakaźnych - czyli z pierwszą linią. Nie podjął takiej rozmowy, nie wysłuchał. Według mojej wiedzy konsultant krajowy jest spychany na margines, jego opinia nie jest wysłuchiwana.

Nasi lekarze są przygotowani na pacjentów z koronawirusem?

Tak, gdyby nie byli, to już dawno by uciekli, widząc sytuację.

Zobacz również