Zawiadomienie o tym, że Bartłomiej Misiewicz, rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej mógł dopuścić się przestępstwa, złożył Krzysztof Truskolaski, poseł Nowoczesnej. Wniosek uzasadniał głośnymi doniesieniami prasy. "Fakt" podał, iż Misiewicz korzystał z auta służbowego w celach prywatnych i tym samochodem właśnie udał się na dyskotekę. Hotel, w którym przebywał Misiewicz, oddalony był od klubu kilkaset metrów.
Po tych informacjach poseł Truskolaski złożył też interpelację do Antoniego Macierewicza, szefa MON z prośbą o wyjaśnienie. Prosił również władze Białegostoku aby udostępniły nagrania z monitoringu. Jednak takie materiały mogą być przekazywane jedynie organom ścigania, jako dowód w sprawach dotyczących przestępstw i wykroczeń. W związku z tym nagrań nie ujawniono.
Prokuratura badała sprawę przez kilka tygodni. Jednak nie stwierdziła popełnienia przestępstwa. Jak ustaliła prokuratura, Bartłomiej Misiewicz był jedynym korzystającym z pojazdu i mógł on z niego korzystać bez ograniczeń, bez limitów kilometrowych.
Jeżeli chodzi o korzystanie z ochrony tu ustalono, iż w tym dniu Misiewicz nie miał przydzielonej ochrony. Funkcjonariusz, który był tego dnia razem z nim był kierowcą.