Chodzi o decyzję rady miasta o nieudzieleniu absolutorium za 2015 rok. Prezydent wystąpił do sądu o uchylenie tej decyzji. Sądy kolejnych instancji odrzucały wniosek, wskazując, że urząd prezydenta jako organ wykonawczy nie może skarżyć decyzji rady. Może to zrobić Tadeusz Truskolaski jako osoba prywatna. Prezydent jednak nie próbował tej ścieżki.
Konferencja prasowa na korytarzu urzędu sprowadzała się do kilku tez postawionych przez radnych PiS. Przede wszystkim - prezydent bezpodstawnie wydał publiczne pieniądze na proces, w którym skarżył decyzję radnych. Kwotę niemałą, bo 10455 złotych.
Radny Piotr Jankowski powiedział, że prezydent wykorzystuje teraz drogę sądową do robienia sobie kampanii medialnej. Mówił: - Tych procesów jest już wiele. Wytyczane są przeciwko radnym, mediom, instytucjom, stowarzyszeniom. Nie są to kwestie jednego, dwóch podmiotów, tylko kilku, czy kilkunastu. I za tym idą konkretne pieniądze. I sprawa w NSA, i sprawa kasacyjna to tylko budowanie wizerunku medialnego pana Tadeusza Truskolaskiego i prowadzenie retoryki, jak on musi walczyć z radnymi PiS.
I można powiedzieć, że tu radny Jankowski trafił w sedno, bo zaraz po konferencji radnych PiS i ich wniosku-prośbie-apelu o zwrócenie do kasy miasta pieniędzy wydanych na adwokata dziennikarze otrzymali odpowiedź prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.
Czytając tę odpowiedź trudno nie odnieść wrażenia, że prezydent odwraca kota ogonem. Oto pierwszy fragment: "Po pierwsze koszty, o których mówią radni PiS powstały, ponieważ to oni nie udzielili należnego mi absolutorium. Po drugie w sprawie przed NSA występowałem jako prezydent miasta, a nie osoba prywatna i dlatego to Urząd ponosi koszty." Można pomilczeć, gdy prezydent twierdzi, że absolutorium mu się należało, tak jakby sam sobie go udzielał. To figura stylistyczna, która tylko mąci wodę.
Druga część tej wypowiedzi odnosi się do tego, że Tadeusz Truskolaski skarżył decyzję rady jako prezydent, więc uzasadnione jest obciążenie kosztami postępowania urzędu. Ależ przecież cała ta ścieżka sądowa, aż po odmowę przyjęcia kasacji polega właśnie na tym, że Tadeusz Truskolaski nie miał podstaw prawnych, by występować jako prezydent w sprawie nieudzielenia absolutorium. Kolejne instancje sądowe tym właśnie tłumaczyły odrzucenie skargi prezydenta. Czy nie jest uzasadnione w tym wypadku stwierdzenie, że Tadeusz Truskolaski nadużył swojego stanowiska i naraził urząd na nieuzasadnione koszty? Tak przynajmniej interpretują to radni PiS,a prezydent w swojej odpowiedzi daje im tylko na potwierdzenie ich tezy jeszcze jeden argument. Można się spodziewać, że radni wyposażeni w takie narzędzia będą chcieli znowu obniżyć prezydentowi wynagrodzenie.
W końcowej części swojego oświadczenia, które przekazał dziennikarzom, prezydent chce przekierować uwagę opinii publicznej na działania radnych PiS. Pisze tak: "Warto także przypomnieć proces o obniżenie przez radnych PiS mojego wynagrodzenia. Radni deklarowali wówczas, że występują w nim pro publico bono. A tymczasem do Urzędu Miejskiego wpłynęła faktura na 10 800 zł od radcy prawnego Marcina Sutkowskiego, który w procesie występował jako pełnomocnik radnego PiS Marka Chojnowskiego. A ten reprezentował w sądzie Radę Miasta Białystok. Jeżeli radni PiS tak dbają o budżet Miasta to skąd ta faktura? Ta podwójna moralność, o której mówił niedawno radny Dębowski, tutaj w pełni się realizuje".
Prezydent także odwołuje się do moralności. Pytanie, jak wytłumaczy odmowę wypłaty 10 tysięcy zł radcy prawnemu rady miasta (tak donoszą media), skoro swojemu pełnomocnikowi też 10 tysięcy przyznaje bez wahania?