Polityka za fasadą edukacji

Białostoczanom należy się zwrot czterech milionów złotych wydatków poniesionych przez samorząd na przystosowanie sieci szkół do wymogów reformy oświaty wprowadzonej przez PiS. Bo minister edukacji obiecała zwrócić samorządom te pieniądze. Domagają się tego białostoccy radni Platformy Obywatelskiej.

Radni Platformy Obywatelskiej podczas konferencji prasowej /fot. H. Korzenny/

Radni Platformy Obywatelskiej podczas konferencji prasowej /fot. H. Korzenny/

Radni nie pierwszy raz korzystają z okazji, by za pośrednictwem dziennikarzy sprowokować jakieś działanie przeciwników czy zwolenników politycznych. Teraz zaś raczej trudno uwierzyć, że politycznie zbliżeni do prezydenta radni Platformy robią to z własnej inicjatywy. Można sadzić, że prezydent bez wahania i zbędnej zwłoki przedstawi na forum publicznym (czyli podczas sesji Rady Miasta) dane dotyczące wdrażania niechcianej reformy (niechcianej przez partie opozycyjne, które popierają prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. 

Oto co chciałby przedstawić prezydent: koszty poniesione przez gminę "z tytułu reformy edukacji", fakt, że w związku z reformą szkoły będą musiały prowadzić zajęcia "na dwie zmiany", brak podręczników do klasy siódmej, skutki finansowe tworzenia od przyszłego roku szkolnego klas ósmych. Dodatkowo prezydent chciałby uzyskać poparcie rady dla wystąpienia do minister Zalewskiej o zwrot tych 4 milionów wydanych podobno na wdrożenie reformy oświatowej. 

- To są pieniądze nasze, białostoczan. Te pieniądze zostały nam zabrane. Może chcielibyśmy za nie zbudować w mieście basen kryty, bo mamy takich obiektów za mało w mieście. A tak pieniądze te zabrał nam rząd na wątpliwej jakości zmianę w systemie edukacji - mówił dziś Maciej Biernacki, radny i szef klubu PO w Radzie Miasta.

- Bezcelowość zmian w systemie edukacji zauważa także inny radni Platformy, Marek Chojnowski: - Przeanalizowałem wiele aspektów i nie znalazłem celu tej reformy i rozsądnego powodu, dla którego trzeba było wydać te pieniądze.

Obaj radni w imieniu swojego klubu proszą o wprowadzenie pod obrady rady wysłuchania informacji prezydenta na temat kosztów i kłopotów związanych z koniecznością wdrożenia niechcianej reformy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to sam prezydent chce upublicznić (ponarzekać) problemy związane z koniecznością wprowadzania zmian w oświacie. Nie mógłby tego zrobić z własnej inicjatywy? Mógłby, ale wyglądałoby to gorzej niż gdy odpowiada na zapytanie grupy radnych. 

Taka sztuczka, która pokazuje, że nawet kwestia edukacji najmłodszych może służyć za fasadę gry politycznej... 

Zobacz również