Pojemnik zwany butelkomatem, czyli eko-edukacja w trudnych czasach

Ponad 96 tysięcy złotych poszło z naszego budżetu na "edukacyjne przedsięwzięcie" w postaci dwóch butelkomatów. Butelkomaty to "inteligentne" pojemniki na plastikowe butelki typu PET. Mieszczą po 240 butelek i nie przyjmują innych (np. szklanych) naczyń. Prezydent Białegostoku uważa, że warto było wydać pieniądze na zakup butelkomatów. Pomysł zakupu pojemników zgłosili radni Koalicji Obywatelskiej.

Prezydent Białegostoku prezentuje jeden z miejskich butelkomatów /fot. H. Korzenny Bia24/

Prezydent Białegostoku prezentuje jeden z miejskich butelkomatów /fot. H. Korzenny Bia24/

Są dwa butelkomaty w mieście - oba na korytarzach urzędu miejskiego - jeden przy ul. Branickiego 3/5 drugi przy Słonimskiej 1. Czekają na wrzucających PET-y w godzinach pracy miejskich urzędników. Obsługa prosta: wkładasz plastikową butelkę o pojemności od 0,5 do 1,5 litra (preferowane są butelki bez nakrętek, ale z nakrętkami tej pójdą). Automat analizuje czy to produkt odpowiedni do przyjęcia, po czym możesz zatwierdzić oddanie i automat pochłonie PET-a. Następnie podziękuje i uświadomi, że przyczyniłeś się do właściwej utylizacji szkodliwego plastiku. Oddajesz bezpłatnie. Pojemność - 240 butelek. 

- Po opróżnieniu urządzenia butelki będą sprzedawane firmom zajmującym się recyklingiem w cenie 10 groszy za sztukę. Uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczymy na zakup sadzonek drzew, które zostaną później posadzone na terenie Białegostoku - informuje prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.

Po przeliczeniu wychodzi, że z jednej "pojemności" butelkomatu mamy 24 złote. Oczywiści o ile znajdzie się nabywca towaru. To oczywiste, że nie chodzi o zysk.

- Te automaty mają przede wszystkim rolę edukacyjną. Chcemy zwrócić uwagę na problem plastikowych butelek typu PET, bo tych odpadów jest najwięcej, a generalnie są one bardzo poszukiwane przez firmy recyklingowe, bo je można w najłatwiejszy sposób wykorzystać ponownie - tłumaczy ideę butelkomatów Zbigniew Gołębiewski, rzecznik komunalnej spółki LECH odpowiedzialnej za miejską gospodarkę odpadami.

- Osoby, które będą wrzucały PET-y, nie mają bezpośredniej korzyści ekonomicznej, jedynie jest to wyraz troski o środowisko - uzasadnia Tadeusz Truskolaski. Przyznaje, że nie urząd nie zdecydował się na butelkomat, który wypłaca pieniądze za zwrot butelki (tak jak na przykład w Krakowie). - Tam (to znaczy w Krakowie) dla wielu osób stało się to źródłem zysku i przynosiły one butelki z pojemników, do których inni wyrzucali już posegregowane odpady - mówi prezydent Tadeusz Truskolaski.

Prezydent w czasie prezentacji białostockiego butelkomatu przyznał, że jeśli akcja zwrotu PET-ów do tych pojemników będzie się cieszyła popularnością wśród białostoczan, to urząd może się zdecydować na zakup kolejnych podobnych urządzeń.

KOMENTARZ:

"Budżet wielkich liczb, ale małych możliwości" mówił Tadeusz Truskolaski o tegorocznym budżecie Białegostoku. To pierwszy rok zaciskania pasa, przede wszystkim dlatego, że rząd nie przekazał samorządowi dotacji oświatowej w odpowiedniej do koniecznych wydatków wysokości. To niedofinansowanie liczone w milionach złotych wpłynęło na ograniczenie wydatków miasta na przykład na dotacje dla organizacji zajmujących się niesieniem pomocy dla osób bezdomnych, ubogich, samotnych. Te ograniczenia idą w setki tysięcy złotych. W obliczu tych kłopotów 96 tysięcy złotych wydanych na butelkomaty to mimo wszystko kwota znacząca. A jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę, że butelkomat to w gruncie rzeczy tylko pojemnik do przechowywania PET-ów to trudno nie mieć wątpliwości, czy są to dobrze wydane nasze pieniądze. Zwłaszcza w tak trudnych dla samorządu czasach. 

Zobacz również