Od miesięcy próbują rozmawiać o tym z dyrekcją. Jak na razie - skutków, jakie chciałyby osiągnąć - brak.
Chodzi o pieniądze, które kilka lat temu pielęgniarki wywalczyły sobie w czasie protestów. Obiecał im je ówczesny minister zdrowia Marian Zembala. Według jego obietnic pielęgniarki miały dostawać do roku, przez cztery lata podwyżki. W sumie na koniec - 1600 zł brutto miesięcznie do wypłaty więcej.
Te pieniądze to nie jest koszt szpitala. Daje je ministerstwo zdrowia. I pielęgniarki chcą, by trafiały bezpośrednio do ich kieszeni, w comiesięcznym wynagrodzeniu.
- Dyrekcja co miesiąc wydaje ponad 50 tysięcy złotych niezgodnie z przeznaczeniem. Z tych pieniędzy opłacane są dyżury, dodatki funkcyjne, nadgodziny czy odprawy emerytalne. A na to ministerialne pieniądze przeznaczone na podwyżki nie powinny być wydawane - mówi Agnieszka Olchin, pielęgniarka z UDSK, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie podlaskim. Przypomina, że na ten temat komunikat wydał również dyrektor Podlaskiego Oddziału NFZ. I komunikatu wynika, że to pielęgniarki mają rację.
Dlatego pielęgniarki domagają się zwrotu pieniędzy za okres 16 miesięcy. I chcą, by teraz podwyżki włączyć już do wynagrodzeń zasadniczych.
Jako że ich postulaty od miesięcy pozostają bez echa, weszły z dyrekcją w spór zbiorowy. To tylko krok od strajku. Ten jest możliwy, jeśli nie dojdzie do porozumienia.
- Staramy się zrobić wszystko, by do strajku nie doszło. Ale pielęgniarki są już coraz bardziej zdeterminowane - przyznaje Agnieszka Olchin.
Kolejne spotkanie dyrekcji z pielęgniarkami zaplanowane jest na 6 lutego.
Do tego czasu dyrekcja nie wypowiada się w tej sprawie. Stanowisko władz Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, któremu podlega UDSK, przesyła za to rzecznik uczelni Marcin Tomkiel.
Pisze, że władze Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku są zaniepokojone konfliktem związków zawodowych działających w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym z dyrekcją szpitala. Postulują do obu stron o znalezienie kompromisu.
Dodaje, że według wiedzy, którą władze uczelni otrzymały, wszystkie fundusze przekazywane przez NFZ pielęgniarkom trafiają na ich konta, i nie są przeznaczane na inne cele. Opowiada, że od dłuższego czasu trwają rozmowy z przedstawicielami Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych na temat środków finansowych wskazanych w umowie z NFZ, które przeznaczone są na wynagrodzenia pielęgniarek i położnych. Według niego kwestią sporną są różne interpretacje odnośnie sposobu wydatkowania tych pieniędzy. - Dyrekcja szpitala rozlicza te środki finansowe zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz porozumieniem zawartym w 2019 roku ze związkami zawodowymi - dodaje Marcin Tomkiel.
- To nieprawda - prostuje Agnieszka Olchin. - Dyrekcja nie wywiązała się z porozumienia Dlatego zdecydowałyśmy się na spór zbiorowy.
A Marcin Tomkiel mówi o sytuacji finansowej szpitala: - Jest trudna, ponieważ zbyt niska jest wycena świadczeń udzielanych pacjentom. Obecnie mimo wysiłków dyrekcji strata za rok 2019 wynosi około 8 mln złotych. Pamiętać należy, że wynagrodzenia są największym kosztem utrzymania, ale nie jednymi. Rosną koszty stałe utrzymania placówki, m.in. ceny prądu, sprzątania (1,5 mln w skali roku), wywozu odpadów medycznych ? w tym przypadku o 100 proc., tj. 200 tys. w skali roku. Nie ma to jednak przełożenia na wyższe wyceny świadczeń które udzielane są w wysokospecjalistycznym, doskonale wyposażonym w nowoczesny sprzęt szpitalu, zatrudniającym najlepszych specjalistów.