Przegapiłem informację o tym, że zmienia się rozkład jazdy - przyznaje pan Michał, nasz Czytelnik. To dlatego w poniedziałek rano wyszedł do pracy jak zawsze, tuż przed 8.30. Jak mówi, wtedy ma świetne połączenie z przystanku na Placu Niepodległości.
- Niestety, mój autobus nie przyjechał - opowiada. Zdziwiony sprawdził godziny odjazdów na rozkładzie. Wywieszony plan był dokładnie taki, jak pamiętał go z poprzednich dni. Postanowił pojechać z przesiadką, wsiadł w inny autobus, bo pamiętał, że ma dobre połączenie...
- I tak jeździłem po mieście, czekałem na przystankach... Gdyby aktualne rozkłady były wywieszone, nie miałbym problemu, by sobie tę trasę do pracy jeszcze raz na bieżąco zaplanować - mówi.
Podobnych historii słyszeliśmy w poniedziałek więcej. Jak mówili nam Czytelnicy, w poniedziałek rano rozkład jazdy nie został uaktualniony m.in. przy ulicach: Zielonogórskiej, Wrocławskiej, na jednym z przystanku na Antoniuku... - I to mimo że przecież zmiany obowiązywały od soboty! - zwraca uwagę pan Michał.
I od piątku te rozkłady były zmieniane - zapewnia Eliza Bilewicz-Roszkowska z biura komunikacji społecznej w Urzędzie Miejskim w Białymstoku. Jak mówi - po sygnałach naszych Czytelników pracownicy sprawdzają, czy faktycznie żaden przystanek nie został przeoczony.
Ale to nie koniec rozterek związanych z nowymi rozkładami autobusów. Bo według tych nowych rozkładów - kursów jest mniej. I to niepokoi białostoczan. - Przecież wciąż obowiązują limity pasażerów. Co jeśli będę chciał wsiąść, a okaże się, że autobus już jest pełny? Znów spóźnię się do pracy? - zastanawia się pan Michał.
A Eliza Bilewicz-Roszkowska tłumaczy: - Limity są do wiadomości pasażerów. Kierowca nie ma możliwości ich pilnowania - zapewnia. I wyjaśnia, dlaczego miasto zdecydowało się na zmniejszenie liczby kursów oraz do kiedy nowy rozkład będzie obowiązywał. Oczywiście, chodzi o koszty. Ze względu na obostrzenia z autobusów korzysta o wiele mniej osób: nie korzystają z nich uczniowie, studenci, nauczyciele, część osób, które przeszły na pracę zdalną. Mniejsze więc są również wpływy z biletów - w w tym roku są mniejsze o 10 mln zł niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.- To równowartość
kosztu świadczenia usług komunikacyjnych przez miesiąc - mówi Eliza Bilewicz-Roszkowska.
Zapewnia jednocześnie, że miasto na bieżąco będzie reagować na zmiany. I jeśli będzie taka potrzeba (bo np. uczniowie wrócą do szkół), liczba kursów zostanie dostosowana.