Nora Ney - żydowskiego pochodzenia polska aktorka, przedwojenna gwiazda polskiego kina, dziewczyna z podbiałostockiej wsi, absolwentka białostockiego prestiżowego gimnazjum. Po wojnie wyrwana z korzeniami z białostockiej historii, podobnie jak wielu zdolnych i sławnych ziomków. Wraca do pamięci w wolnej Polsce za sprawą kobiet-entuzjastek spod znaku "Dziew/czyny". Białostoczanie przyjmują pomysł upamiętnienia Nory Ney przez nadanie jej imienia jednej z ulic na Bojarach. Radni rozpatrują wniosek społeczny poparty podpisami mieszkańców. W decydującym momencie pojawia się jednak przedstawiciel lokalnej społeczności Bojar - doktor politolog - i grzmi, że ludzie na Bojarach mają swoich bohaterów, a obcych nie tolerują. Wkracza prezydent miasta i przekonuje wszystkich do kompromisu. Niech Nora Ney patronuje innej ulicy w mieście. I tworzy specjalnie dla niej z kawałka drogi osiedlowej nową (na papierze) uliczkę Nory Ney.
To było w listopadzie 2016, tak jak głosy zachwytu i uznania dla prezydenta za taki sprytny myk. Miesiąc później 19 grudnia 2016 ten sam prezydent, ale już bez rozgłosu, pokazuje, na czym naprawdę polega ten sprytny myk. Pod obrady radnych przedstawia projekt uchwały numer XXIX/475/16 dotyczący "ustalenia na terenie miasta strefy płatnego parkowania". Składa się z trzech paragrafów i dwóch załączników. Rzecz cała w załącznikach zawierających wykaz ulic wchodzących do obszaru strefy płatnego parkowania. Nowe załączniki różnią się od dotychczas obowiązujących tylko jednym szczegółem. W paragrafie 2. zawierającym wykaz ulic tworzących strefę B dodaje się punkt 32. w brzmieniu "ul. Nory Ney." Radni uchwałę przyjmują i zgodnie z procedurą wchodzi w życie 13 stycznia 2017 (czyli jutro).
Mieszkańcy nowej ulicy Nory Ney żyją w błogiej nieświadomości nadchodzących zmian aż do dziś (12.01), gdy zjawiają się robotnicy w pomarańczowych kamizelkach i obok dumnie stojących tabliczek z napisem "ul. Nory Ney" dostawiają nowe tabliczki "Parking płatny". Cały piękny cypelek bezpłatnego parkowania staje się częścią strefy wyzysku. Miejsc kilkadziesiąt, załóżmy 20, po 1,20 zł za godzinę przez osiem godzin w jeden dzień daje 192 zł do kasy miasta (czyli nas wszystkich). W tydzień to będzie 960 zł, a za cały rok (w przybliżeniu) zbierze się prawie 50 tys. złotych polskich. Dokładne wyliczenia mogą się nieco różnić od tej przybliżonej kalkulacji, ale jak nie patrzeć - jest czysty zysk dla miasta.
Ciekawe, że dopiero dziś z pięknego snu budzą się miłośnicy społecznych inicjatyw. Anna Mierzyńska w pełnym goryczy komentarzu na fejsbuku pisze: "Nie mam już słów na to, co robi miasto. Zamiast rozwiązywać problemy - tworzy je." I przypomina, że ta niepozorna uliczka dostała się miastu w prezencie (czy w barterze) od Uniwersytetu w Białymstoku. Dotychczas była osiedlowym dojazdem do pobliskich bloków (ach gdybyż uniwersytet wiedział, że można tak łatwo i szybko ściągnąć od ludzi tysiączki, to pewnie by sam sobie zrobił Norę Ney za złoty dwadzieścia od godziny).
Do postu Anny Mierzyńskiej zleciało się od razu stado krytycznie nastawionych do prezydenta uczestników życia fejsbukowego. I większość bezkrytycznie wiesza psy na prezydencie, który powinien był działać w interesie mieszkańców, a nie w interesie abstrakcyjnego "miasta". Odpowiedź na te zastrzeżenia daje "Wschodzący Białystok", czyli fejsbukowa emanacja władz miasta: "Ulica Nory Ney jest drogą publiczną, a zatem trzeba ją włączyć do strefy płatnego parkowania. Pamiętaj, proszę, że strefa nie ma celu fiskalnego dla miasta, ale jest jednym ze sposobów na odciążenie centrum miasta od ruchu samochodów. Poza tym, w zeszłym roku mieszkańcy okolicznych bloków za pośrednictwem spółdzielni wnioskowali o ustanowienie strefy. Chyba łatwo domyślić się dlaczego." Gdyby nie ostatnie zdanie tej wypowiedzi, można by przyjąć, że "dura lex, sed lex" - skoro pojawiła się ulica w strefie to musi i tam być strefa. Ale nie. Prezydent miał sygnały od "mieszkańców", że strefa tam jest potrzebna. Więc się postarał... i jest strefa. Prościej mówiąc - od razu wiedział, że ulica będzie w strefie i będą opłaty, ale dyplomatycznie (sprytnie) ten szczegół w czasie zgłaszania projektu uchwały przemilczał.
A naiwni myślą, że wszystko to z niskich pobudek. Przecież prezydent jest prezydentem wszystkich białostoczan. A decyzje o włączeniu do strefy podjęli radni (większość z PiS) i tylko do nich w ostateczności można mieć pretensje. Prezydent jest czysty. Działa w interesie miasta. Tylko czy na pewno w interesie mieszkańców.