Nie będzie łączenia przedszkoli – prezydent na razie się wycofuje

Nie ma szans obecnie na uchwalenie połączenia kolejnych przedszkoli w zespoły placówek w Białymstoku. Projekt miejskich urzędników nie uzyska poparcia większości radnych. Prezydent Tadeusz Truskolaski w piątek w południe informuje na Twitterze, że zdejmie te punkty z porządku obrad poniedziałkowej sesji. Jako powód podaje jednak nie brak większości w radzie, lecz  Lex Czarnek, czyli nowelizację prawa oświatowego.

Gry o przedszkola stały się polityczną układanką [fot. pixabay.com]

Gry o przedszkola stały się polityczną układanką [fot. pixabay.com]

Na poniedziałkową (17.01) sesję rady miasta odpowiedzialny za oświatę zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki i jego urzędnicy przedstawili projekt połączenia w zespoły kolejnych placówek oświatowych – przedszkoli i szkół. 

Trzy zespoły 

Już na poprzedniej sesji w sprawie łączenia placówek była gorąca dyskusja i wiele zarzutów pod adresem autorów projektu. Mimo sprzeciwu opozycji i wstrzymania się od głosu dwóch radnych Polski 2050 rządzącej Koalicji Obywatelskiej udało się uchwałę przyjąć. Radnych nie powstrzymał nawet protest wyborców podpisany przez 900 mieszkańców miasta. 

Na kolejną sesję – w poniedziałek 17 stycznia urzędnicy przygotowali nowe uchwały w sprawie połączenia kolejnych sześciu placówek i stworzenia następnych trzech zespołów. Tym razem urzędnicy pragną połączyć: 
– Przedszkole Samorządowe Nr 48 „Bajkowa Kraina” przy ul. Pogodnej 8 z Przedszkolem Samorządowym Nr 49 im. Jana Brzechwy przy ul. Pogodnej – w Zespół Przedszkoli nr 5;
– Przedszkole Samorządowe Nr 10 przy Alei Józefa Piłsudskiego 34 z Przedszkolem Samorządowym Nr 27 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego przy Alei Józefa
Piłsudskiego 8A, 15-445 Białystok – w Zespół Przedszkoli nr 6;
– Szkołę Podstawową Nr 4 im. Sybiraków przy ulicy Częstochowskiej 6A, i Przedszkole Samorządowe Nr 14 przy Alei Józefa Piłsudskiego 20/4 – w Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 7.

Uzasadnienie – tak jak w przypadku poprzednich połączeń – to spodziewane oszczędności wynikające ze zmniejszenia liczby kadry kierowniczej i obsługi księgowo-administracyjnej placówek. Zarzuty radnych wobec urzędników również podobne jak poprzednim razem – brak konsultacji z nauczycielami i rodzicami w sprawie łączenia, niejasne plany wobec nauczycieli i innych pracowników w związku z potrzebą oszczędzania. Dodatkowo jeszcze – inaczej niż poprzednio – urzędnicy nie przedstawili w ogóle wyliczeń finansowych dowodzących rzekomych oszczędności po połączeniu placówek. 

Polska 2050 – języczek u wagi 

I jeszcze coś odróżnia ten przypadek od poprzedniego – wyraźna i jednoznaczna deklaracja (już teraz, przed sesją) dwóch radnych należących do Ruchu Polska 2050: Tomasza Kalinowskiego i Macieja Biernackiego. W swojej deklaracji radni stwierdzili: „w chwili obecnej czujemy się w obowiązku głosowania przeciw łączeniu placówek w zaproponowanej formie”. 

O motywach tej decyzji za chwilę, teraz warto uświadomić sobie, dlaczego głos tych dwóch radnych jest tak ważny. Arytmetyka oczywiście. W 28-osobowej radzie mamy w tej kadencji dwa główne ugrupowania: Koalicję Obywatelską – 14 radnych oraz Prawo i Sprawiedliwość – 12 radnych. Głos dwóch radnych PL2050 jest decydujący. Rządząca KO bez tych dwóch głosów nie uzyska większości w radzie. PiS już wcześniej deklarował zdecydowane odrzucenie projektu łączenia placówek. 12 + 2 to jest 14, czyli dokładnie połowa, inaczej mówiąc – brak większości. 

Radny Tomasz Kalinowski mówi wyraźnie. – Jesteśmy przeciw tym projektom, bo uważamy, że urząd najpierw powinien swoje propozycje skonsultować z nauczycielami tych placówek oraz także i koniecznie z rodzicami dzieci uczęszczających do tych przedszkoli i szkół. Do tego jeszcze w przypadku tych placówek w ogóle urząd nie potrafił powiedzieć, jakie z tego połączenia będą oszczędności. Chcemy, żeby prezydent spotkał się z rodzicami, nie tylko z radą rodziców, ale z innymi rodzicami też żeby się spotkał. 

Radny Kalinowski w rozmowie z nami potwierdza, że nie jest generalnie przeciwko łączeniu placówek, jego sprzeciw dotyczy procedury, jaką stosuje urząd w tym szczególnie braku rozmów, konsultacji i kalkulacji finansowej. 

Nic dziwnego, że prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski po przeliczeniu poparcia w piątek, (na trzy dni przed sesją) wycofał z obrad sesji projekt łączenia przedszkoli. Napisał na Twitterze: „Podjąłem decyzję o zdjęciu z porządku obrad poniedziałkowej sesji uchwał związanych z powstaniem Zespołów Przedszkoli nr 5 i 6 oraz Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 7.” 

Dziwne jest natomiast uzasadnienie podane przez prezydenta w tym samym twicie: „Uchwały te wymagają dodatkowych konsultacji w związku z zmianami prawa oświatowego, w ramach tzw. Lex Czarnek.” Że „wymagają dodatkowych konsultacji” – już widzieliśmy przy poprzedniej sesji, ale co to ma wspólnego z przyjętymi przez Sejm zmianami w prawie oświatowym (zwanymi Lex Czarnek) to już trudno przewidzieć. Trzeba raczej powiedzieć, że to mydlenie oczu w ramach zwalania wszystkiego na rząd PiS. Naprawdę chodzi o coś zupełnie innego... 

Zagrożona „białoruskość”

W sprawie łączenia przedszkoli pojawia się jeszcze jeden istotny element – połączenie przedszkola nr 14 ze szkołą podstawową nr 4. Bo przedszkole nr 14 jest jedyną w mieście placówką, gdzie są grupy z wyłącznym językiem białoruskim oraz z językiem białoruskim jako drugim obok polskiego. 

Sami autorzy projektu tę „białoruskość” obu placówek uznali za argument przemawiający za połączeniem. Piszą w uzasadnieniu projektu uchwały: „Zarówno Szkoła Podstawowa Nr 4 im. Sybiraków w Białymstoku oraz Przedszkole Samorządowe Nr 14 w Białymstoku prowadzą oddziały z dodatkową nauką języka białoruskiej mniejszości narodowej. W postępowaniu rekrutacyjnym zarówno do ww. przedszkola, jak i szkoły kandydaci otrzymują dodatkowe punkty za wyrażenie woli nauki języka białoruskiego. Zgodnie z kolejnym etapem edukacyjnym, w ramach jednego Zespołu, wychowankowie przedszkola będą mogli kontynuować naukę w szkole podstawowej o zbliżonej specyfice. Ponadto dwa oddziały Przedszkola Samorządowego Nr 14 w Białymstoku są obecnie zlokalizowane w Szkole Podstawowej Nr 4 im. Sybiraków w Białymstoku”. 

W piątkowym artykule w Gazecie Wyborczej czytamy już, że urząd zamierza połączyć, a co za tym idzie – „zlikwidować” jedyne w mieście przedszkole białoruskie, a komentator gazety ten ruch nazywa „pijarowym strzałem w kolano”. Hasło „likwidacja” wywołało w dzień reakcję władz Forum Mniejszości Podlasia (ugrupowania, które wystawiło swoich kandydatów do rady miasta z listy KO). W oświadczeniu podpisanym przez przewodniczącego Jarosława Werdoniego a wyrażającym sprzeciw „wobec planów połączenia”, czytamy, że „przedszkole w swym statucie posiada zapisy gwarantujące funkcjonowanie grup dla dzieci z białoruskiej mniejszości narodowej, czego nie gwarantuje proponowana nowa struktura”. 

W tym samym oświadczeniu szef FMP podkreśla, że „radni Rady Miasta Białystok, wchodzący w skład Klubu Radnych Koalicji Obywatelskiej, którzy kandydowali z ramienia Forum Mniejszości Podlasia, nie reprezentują naszego Forum”. Takich radnych jest obecnie troje: Joanna Misiuk, Ksenia Juchimowicz i Stefan Nikiciuk. Joanna Misiuk (przewodnicząca komisji edukacji) podczas głosowania w komisji była za połączeniem placówek. 

Wreszcie także w piątek do urzędu miejskiego wpłynął protest-petycja rodziców dzieci z przedszkola przeciwko łączeniu placówki ze szkołą. Podpisało go ponad 670 osób. 

- To przedszkole wyrabiało sobie markę przez trzydzieści lat i teraz po wchłonięciu ta marka zacznie tracić na wartości, a szkoda by było do tego doprowadzić – mówi nam radny Tomasz Kalinowski (wybrany do rady z listy FMP).

Łączyć i wzmocnić 

Mocno skrytykowana przez własne środowisko Joanna Misiuk nie daje jednak za wygraną i broni koncepcji połączenia placówek. W oświadczeniu zamieszczonym na Facebooku podkreśla atuty tej operacji. Pisze: „Łączenie obu placówek z językiem białoruskim jedynych w naszym mieście ma wzmocnić rozwój ich jako zespołu. Co więcej, na nasz wniosek (Stefana Nikiciuka, Kseni Juchimowicz i mój) do uchwały zostanie wniesiona poprawka dzięki, której powstanie pierwsza w historii Białegostoku szkoła z Dodatkową Nauką Języka Białoruskiego w nazwie”. 

Radna dodaje, że hasło „likwidacja” jest manipulacją, a celem łączenia na pewno nie jest likwidacja. I jeszcze podkreśla: „Moi Drodzy Wszyscy stoimy po tej samej stronie i my jako samorządowcy ze środowiska mniejszości dbamy o rozwój naszych placówek”. Czy jednak uda się radnej odkleić łatkę „likwidacji”, którą w tej dyskusji przykleiła już tej operacji Gazeta Wyborcza?  

Prezydent się wycofuje 

Trudno się dziwić, że w tych okolicznościach prezydent Tadeusz Truskolaski rezygnuje z podgrzewania atmosfery wojny ze środowiskiem białoruskim. Nic dobrego by mu ta wojna nie przyniosła. Truskolaski zapewne będzie teraz próbował konsultować te decyzje ze środowiskiem, rodzicami i nauczycielami. I nawet gdyby wszystko przemawiało za uzyskaniem korzyści z połączenia przedszkola i szkoły to projekt przynajmniej w odniesieniu do Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 7 wyląduje w koszu. Koszt polityczny (czyli niechęć organizacji mniejszości białoruskiej) byłby tu zbyt wysoki, bo w grę wchodzi poparcie tego elektoratu w kolejnych wyborach samorządowych. 

„Na nasz wniosek Prezydent Miasta Białegostoku zdjął tą uchwałę z porządku obrad najbliższej sesji, dokładnie po to, aby móc wprowadzić do statutu zapisy, zgłoszone na komisji edukacji przez środowisko białoruskie” – to fragment oświadczenia Joanny Misiuk. Równie tajemniczy, jak uzasadnienie zdjęcia z obrad tego punktu przedstawione przez prezydenta Truskolaskiego: „Uchwały te wymagają dodatkowych konsultacji w związku z zmianami prawa oświatowego, w ramach tzw. Lex Czarnek.”

Po pierwsze „Lex Czarnek” na razie zostało tylko uchwalone przez Sejm, po drugie zmiany dotyczyły przede wszystkim wprowadzania do szkół zajęć organizowanych przez pozaszkolne organizacje społeczne. Związku z łączeniem przedszkoli nie ma tu raczej żadnego. 

Nieelektorat KO 

Jeszcze jedna refleksja przy okazji reorganizacji sieci placówek oświatowych. Miesiąc temu głosami radnych KO przyjęto plan połączenia przedszkoli i stworzenia trzech nowych zespołów. Przeciwko temu protestowali w czasie sesji i przed nią radni PiS. Rodzice dzieci łączonych placówek zebrali ponad 900 podpisów pod petycją o wycofanie się z tych projektów. Radni KO zignorowali głosy tych 900 osób. Czy dlatego, że za tymi głosami stał PiS? Więc te głosy to nie jest elektorat KO? 

Zobacz również