- W ostatnich dniach głośno było o tym, czy się odbędzie piknik rodzinny, czy nie. Chcę oficjalnie poinformować, że 20 lipca w godzinach między 14 a 20 na dziedzińcu Pałacu Branickich odbędzie się Piknik Rodzinny - poinformował marszałek Artur Kosicki w czwartek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Piknik organizuje Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego.
Wiadomo, że w ramach pikniku będą koncerty, zabawy i atrakcje dla dzieci, miasteczko ruchu drogowego, sprzęt wojskowy i policyjny. Wiadomo też, że patronatem honorowym wydarzenie obejmują metropolita białostocki abp Tadeusz Wojda oraz prawosławny ordynariusz diecezji białostocko-gdańskiej abp Jakub.
- Będzie to dobry czas na to, żeby spędzić popołudnie w gronie rodzinnym, żeby rodzice z dziećmi poczuli dobrą atmosferę, żeby dobrze się bawili, żeby zacieśniali więzi rodzinne tak, żeby nasze białostockie społeczeństwo, wojewódzkie społeczeństwo mogło sobie w sposób atrakcyjny i dobry spędzić wolny czas w sobotę - mówi marszałek Artur Kosicki.
Normalny, rodzinny piknik, można by powiedzieć. Gdyby nie poprzednie dni. Bo na 20 lipca w tych samych godzinach organizacja Tęczowy Białystok zapowiedziała miesiąc temu zorganizowanie Marszu Równości. Od 8 czerwca 2019, gdy organizatorzy podali datę marszu - dzień 20 lipca stał się dniem manifestacji i zgromadzeń. Nagle - różni ludzie i różne organizacje zapragnęli manifestować właśnie tego dnia. Do Urzędu Miejskiego w krótkim czasie wpłynęło prawie 50 zgłoszeń. Obstawione manifestantami będzie całe miasto, szczególnie centrum. Organizatorzy Marszu Równości podali tylko datę, nie podali trasy przemarszu. Zapewne dlatego spontanicznie zgłaszane manifestacje pokryły wszystkie najważniejsze punkty miasta.
Prezydent Białegostoku twierdzi, że Tęczowy Białystok zgłosił swoją manifestację przed innymi, dlatego zgodnie z przepisami prawa zakazał organizowania innych manifestacji w tym samym miejscu. Kulminacja tej wielkiej potrzeby organizowana manifestacji 20 lipca nastąpiła, gdy informację o planowanym Pikniku Rodzinnym złożył marszałek województwa. Nieprzypadkowo piknik miał się odbyć przed białostocką katedrą. Nieprzypadkowo, bo to miała być manifestacja chrześcijan. Tylko że ten sam obszar wybrał sobie wcześniej na organizację manifestacji Tęczowy Białystok. Prezydent w publicznej dyskusji z marszałkiem zapowiedział, że zakaże tej manifestacji.
Dziś okazuje się, że raczej nie będzie eskalacji konfliktu marszałka z prezydentem. - Jeśli ktoś nie chce być na tym marszu [Marszu Równości - przyp. red.], to zapraszamy do siebie - mówi marszałek Arutr Kosicki. - Piknik Rodzinny jest to alternatywa dla tego marszu - dodaje. Uspokaja, że marsz wzbudza od początku duże emocje, a są one niepotrzebne.
To zmiana zasadnicza. Przechodzimy od walki o uniemożliwienie marszu, od straszenia, że marsz (który jeszcze się nie odbył) obraża uczucia religijne chrześcijan, że nie może przechodzić obok katedry. Dziennikarze Gazety Wyborczej tę reakcję na Marsz nazwali "krucjatą".
Czy nazwa jest na wyrost? Odezwę do wiernych skierował abp Wojda, w której napisał, że marsz środowisk związanych z LGBT sprzyja dyskryminacji innych, szydzi z wiary i deprawuje najmłodszych. Podpisy pod petycją do prezydenta miasta, by zakazał marszu, zbierają organizacje katolickie. W apelu do prezydenta podlaska "Solidarność" wnosi o zakaz marszu, bo "zgromadzenia te mogą dyskryminować, obrażać i kpić z najwyższych dla ludzi wierzących wartości".
Senator PiS Jan Dobrzyński złożył interwencję senatorską do prezydenta miasta, uważa, że marsz "służy wyłącznie lansowaniu homoseksualizmu w przestrzeni publicznej". Europoseł Krzysztof Jurgiel jest zdumiony, że prezydent Białegostoku nie dostrzega w tym marszu "zagrożeń dla spokoju, bezpieczeństwa, ładu społecznego i moralnego".
KOMENTARZ
Za nami więc dwa etapy niezgody na Marsz Równości: etap chytrej zagrywki i etap manifestacji siły nacisku. Oba nieskuteczne. Marszałek otwiera etap trzeci - demokratycznej alternatywy. Szkoda, że dojście do etapu trzeciego zajęło przeciwnikom marszu aż tyle czasu. Całe szczęście, że żyjemy w kraju demokratycznym, gdzie przepisy prawa regulują zasady manifestowania swoich poglądów. Każdy, kto działa w zgodzie z prawem i obowiązującymi zasadami współżycia społecznego, ma prawo wyrażać publicznie swoje poglądy. I nikt nie może mu tego zakazać. Demokracja skłania więc do tego, by zamiast zamykać usta innym, przedstawić własne silne argumenty, które przekonają większość. Nie zakazywać, lecz przekonywać. A przede wszystkim - dojrzeć do tej zasady.