Jak mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk, 24 i 25 września dwie położne z kliniki neonatologii poszły na zwolnienie lekarskie. Po tygodniu, 2 października, jedna z nich zgłosiła, że lekarz rodzinny zlecił jej wykonanie testu na koronawirusa. Wynik wyszedł dodatni.
- Od razu podjęto decyzję, że testy zostaną wykonane wszystkim pozostałym pracownikom kliniki - zapewnia rzeczniczka.
W międzyczasie dodatni wynik zgłosiła inna położna z tego oddziału. Ona również wcześniej już przebywała na zwolnieniu lekarskim, nie miała więc od dawna kontaktu z pacjentami.
U pozostałych pracowników testy wyszły ujemne - tylko u jednej (trzeciej już) położnej i jednego lekarza wskazały na obecność koronawirusa. Te osoby zostały skierowane na kwarantannę.
- A po przeanalizowaniu sytuacji podjęto decyzję, że nie zamykamy oddziału, że będzie on pracował normalnie - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Jak mówi - wszystkie zakażone osoby pracowały w części, gdzie przebywają noworodki donoszone razem ze swoimi mamami.
Jak zapewnia - nie było ryzyka przeniesienia koronawirusa na małych pacjentów ani ich mamy.
- Personel szpitala podchodzi do nich w pełnym zabezpieczeniu. Sprawdziliśmy - nikt nie złamał procedury - tłumaczy rzeczniczka.