Kandydat na prezydenta Białegostoku Jacek Żalek otoczył się dziś radnymi sejmiku, jakby kandydował na marszałka sejmiku, a nie prezydenta stolicy województwa. Podczas konferencji prasowej powtórzył tezy stawiane ostatnio przez wiceministra inwestycji i rozwoju o tym, że samorządowi województwa grozi utrata 460 mln zł (ok. 100 mln euro) unijnych dotacji. Do tego jeszcze władze PO i PSL, które "nie umieją skorzystać z pieniędzy unijnych" chcą zadłużyć województwa "na kolejne pokolenia". Chodzi o 250 mln zł kredytu (faktycznie sejmik zatwierdził 280 mln zł) z Banku Rozwoju Rady Europu.
Jacek Żalek oburzony tą perspektywą "na kolejne pokolenia" zaapelował do swoich koalicyjnych kolegów radnych sejmiku, by nie zgadzali się na ten kredyt. Tyle że gdy to mówił, było już po głosowaniu. A w tym głosowaniu tylko trzech radnych było przeciw zaciągnięciu kredytu (można sądzić, że to byli radni PiS), pozostałych dziewięciu wstrzymało się od głosu. Można więc sądzić, że głos Żalka był raczej głosem wołającego na puszczy. Sejmikowi radni PiS w tej sprawie nie mówią tym samym głosem, którym mówi kandydat na prezydenta Białegostoku Jacek Żalek.
A czy w innej sprawie będzie podobnie? Jacek Żalek podczas konferencji prasowej zadeklarował, że gdy już będzie prezydentem stolicy województwa, wyłoży z budżetu miasta jedną czwartą kwoty potrzebnej do zbudowania w Podlaskiem regionalnego portu lotniczego. Jednocześnie Żalek jest przekonany, że drugą ćwiartkę tej kwoty uda się wydobyć z "instytucji centralnych" a sejmikowi radni PiS dołożą z budżetu województwa brakujące kwoty. W rozesłanym do mediów po konferencji prasowej materiale znalazło się jeszcze jedno źródło finansowania - z kieszeni "prywatnego biznesu" - tak jak w przypadku Suwałk (tam 10 mln do pasa startowego dołożyła miejscowa fabryka).
Na temat tej deklaracji dotyczącej lotniska regionalnego złożonej podczas konferencji prasowej Jacka Żalka radni sejmiku nie zabierali dziś głosu.