Poseł Jacek Żalek (obecnie także wyznaczony przez Zjednoczoną Prawicę do kandydowania w wyborach prezydenta Białegostoku) przyszedł do urzędu po dokumenty, których nie udało się otrzymać radnym PiS z białostockiej rady miasta. Przewodniczący klubu Henryk Dębowski wystąpił z interpelacją do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego w sprawie zasad i wysokości nagród i premii, jakie otrzymali najwyżsi rangą urzędnicy, tj. zastępcy prezydenta, sekretarz miasta i dyrektorzy departamentów. Od dwóch miesięcy dokumentów takich prezydent nie może skompletować, ponieważ - jak powiedziała dziś dziennikarzom Urszula Mirończuk, rzecznik prasowy urzędu, radny prosił o dokumentację z ostatnich 12 lat i skompletowanie jej wymaga czasu.
Poseł Żalek, powołując się na ustawę o wykonywaniu mandatu posła RP, zażądał dostępu do tych dokumentów. Nie mógł jednak skontaktować się bezpośrednio z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim, ponieważ prezydent wyjechał w delegację. Zresztą minęło kilkanaście minut, zanim poseł dowiedział się od urzędników, że prezydent wyjechał. Tu udało się posłowi uzyskać kopię formularza delegacji, z którego wynikało, że Tadeusz Truskolaski wyjechał do Bułgarii. Jak się później informowała rzecznik prezydenta Urszula Mirończuk - na posiedzenie Komitetu Regionów UE, które właśnie w Sofii się odbywa.
- Z przykrością stwierdzam, że nie dość, że odbiłem się od drzwi gabinetu pana prezydenta, dodatkowo odmówiono mi wglądu w dokumenty, o które prosiłem. A prosiłem o listę obecności, o harmonogram pracy, o delegacje zagraniczne pana prezydenta. Odsyłano nas z jednego do drugiego gabinetu. Miałem wrażenie, że pracownicy urzędu bardzo życzliwie podeszli do wykonywania mandatu posła, chcieli udzielać informacji, byli zastraszani przez panią rzecznik - podsumował swoją ponadgodzinną wizytę w urzędzie poseł Jacek Żalek.
- To były odwiedziny kandydata na prezydenta w urzędzie miejskim - powiedziała dziennikarzom Urszula Mirończuk, rzecznik prasowy prezydenta miasta. - Pan poseł Żalek zwrócił się z prośbą o udostępnienie dokumentów i zgodnie z zapisami prawa odpowiedź na swoje pismo otrzyma niezwłocznie. Przepisy, na które pan poseł się powołuje, mówią wyraźnie, że jednostki, wobec których poseł, senator podjął interwencję, są zobowiązane najpóźniej w ciągu 14 dni powiadomić parlamentarzystę o stanie rozpatrywanej sprawy - przypomina Urszula Mirończuk.
Wizyta posła w urzędzie zakończyła się fiaskiem. Podczas kolejnej próby wejścia do sekretariatu prezydenta miasta urzędniczka odmówiła otwarcia drzwi i poseł w rezultacie zrezygnował z domagania się wejścia. Posłowi przez całą jego wizytę w urzędzie towarzyszyła ekipa telewizyjna TVP, działacze Porozumienia oraz Młodej Prawicy, a także dziennikarze.
Jak informuje na Twitterze Beata Mazurek, wicemarszałek Sejmu i rzecznik klubu PiS: "dziś posłowie PiS w oparciu o art. 19 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora w kilku urzędach miast w Polsce proszą o dokumenty dotyczące np. różnych umów, nagród, delegacji - chcemy zobaczyć transparentność działań administracji samorządowej".