Od lipca 2018, z inicjatywy radnych Komitetu Tadeusza Truskolaskiego, w Białymstoku działa Jadłodzielnia. Miejsce bezpłatnego dzielenia się żywnością znajduje się przy ul. Krakowskiej 1. Projekt finansowany jest z budżetu Miasta Białystok, a prowadzenie placówki urząd powierzył Fundacji Spe Salvi.
Początkowo nowa w polskich warunkach idea food shearingu - czyli dzielenia się jedzeniem cieszyła się dużym zainteresowaniem. Jak jest teraz?
- Chodzę ulicą Krakowską codziennie. Ostatnio zauważyłam, że przed Jadłodzielnią ciągle są kolejki ludzi. Rozmawiałam z nimi, nawet weszłam do środka. A tam pusto. Okazuje się, że ludzie czekają na jedzenie, ale tych produktów nikt nie przynosi, nie zostawia tam w Jadłodzielni - mówi nasza Czytelniczka, która zadzwoniła do redakcji.
Skontaktowaliśmy się z przedstawicielem Fundacji Spe Salvi i zapytaliśmy czy wiedzą o tej sytuacji.
- Produktów, żywnościowych trafiających do Jadłodzielni jest coraz więcej - odpowiada na to Monika Lewko, z Fundacji Spe Salvi. - Owszem półki bywają puste, ale to wynika z tego, że jest duże zapotrzebowanie na tego rodzaju pomoc. Sytuacja w lokalu jest dynamiczna. Czasami ludzie, przedstawiciele firm, czy fundacji przynoszą nowe produkty, a potem w ciągu paru minut półki są "wysprzątane". Nie jesteśmy od tego, aby temu przeciwdziałać, wprost przeciwnie - jeśli ktoś potrzebuje jedzenia to je bierze i już. Takie jest założenie działania Jadłodzielni - dodaje pani Monika.
Opiekunowie lokalu pojawiają się na Krakowskiej 4 - 5 razy dziennie, aby dopilnować porządku i sprawdzić daty ważności przynoszonych produktów. Nie przebywają w Jadłodzielni cały czas.
- Nikogo nie kontrolujemy bo byłoby to krępujące. Jeśli ktoś potrzebuje wziąć dużo jedzenia - to bierze. Tą kwestię pozostawiamy sumieniu i potrzebom. Różne są sytuacje w życiu. Często bardzo dramatyczne - dodaje.
Godziny otwarcia Jadłodzielni - od poniedziałku do piątku 8-18, w sobotę od godz. 9 do 14.