FOTO. Wypożyczy narty i nauczy jeździć. Narciarka Magdalena Olifieruk mieszka w Supraślu

Zna chyba wszystkie ścieżki w supraskich lasach. Odkrywa je, spacerując z kijkami albo - śnieżną zimą - biegając na nartach. Przed laty trenowała w jednym teamie z Justyną Kowalczyk, a z Adamem Małyszem jeździła na zawody. Ją z zawodowego sportu wyeliminowały kłopoty ze zdrowiem, oni - odnieśli niebywałe sukcesy. Magdalena Olifieruk - nadal kibicuje, a miłość do sportu przekazuje dzieciom - córkom i przedszkolakom, którymi na co dzień opiekuje się w supraskim przedszkolu. No i jeszcze jedno! Otworzyła w Supraślu wypożyczalnię nart! - Bo to piękny sport. A w Supraślu jest tyle miejsc, by go uprawiać - tłumaczy.

archiwum prywatne

archiwum prywatne

Magdalena Olifieruk to supraślanka z urodzenia. To tu chodziła do szkoły podstawowej. - To były zupełnie inne czasy - wspomina. - Korzystaliśmy ze wszystkiego, gdzie tylko można było się zahaczyć: od lekkoatletyki, po narciarstwo biegowe.

Jak mówi, narciarstwo biegowe już wtedy było w Supraślu popularne. - Tę modę na pewno zapoczątkował supraślanin Andrzej Piotrowski. Później był ze mną i w szkole w Zakopanem, i na mistrzostwach, i na Uniwersjadzie...

Ale po kolei? Andrzej Piotrowski pokazał supraślanom, że narty biegowe to fajny sport. A Helena Leszczyńska, wuefistka z supraskiej podstawówki, stworzyła w szkole zespół narciarek. - Było nas pięć: bliźniaczki Marta i Edyta Chwiećko, ja, Kasia Kawecka i Asia Leszczyńska, córka pani Heleny - wymienia Magda.

Jak mówi, to dzięki opiekuńczości nauczycielki wytrwała w tym sporcie: - Dużo nam poświęcała czasu, a my chętnie uczestniczyłyśmy w jej zajęciach. Nie przeszkadzały nam ani mrozy, ani wiatr, ani niesprzyjająca pogoda. Ja się tym sportem zachłysnęłam, narty biegowe były dla mnie wszystkim - zapewnia.

Wtedy wykorzystywała każdy moment, by jeździć, uczyć się. Na początku nie miała swoich nart, musiała je wypożyczać; czasem wystarczyła byle deska, by zrobić trening. - Pamiętam, jak w mróz szłyśmy z panią Heleną na trening na polanę. Same ubijałyśmy śnieg, same robiłyśmy tory? Cały placyk do ćwiczeń miał zaledwie 100 metrów; biegałyśmy po nim w tę i z powrotem, aby tylko zrobić trening. A jak wracałyśmy do szkoły, to ręce były zgrabiałe od mrozu. I w ogóle mi to wtedy nie przeszkadzało. Byłam po prostu szczęśliwa, że mogłam wyjść na narty.

Do szkoły średniej - mistrzostwa sportowego oczywiście - poszła już w Zakopanem. Tam - bo tam przecież były idealne warunki do trenowania. - Nic nie dawały błagania mamy: Madziu, ty się jeszcze zastanów. I nie przeszkadzało mi, że będę 700 kilometrów od domu - uśmiecha się dziś Magda.

Trenerzy z Zakopanego zobaczyli w Magdzie talent. Treningi, treningi, treningi... I w drugiej klasie już była kadrze narodowej B. Pamięta jakby to było wczoraj - na pierwsze mistrzostwa polecieli do Szwecji. Starty tam miała tak dobre, że od razu po powrocie trafiła już do pierwszej grupy kadry - do A.

To tam poznała młodszą o kilka lat Justynę Kowalczyk. Doskonale pamięta, jak Justynka - bo inaczej Magda o naszej mistrzyni nie mówi - przyszła na pierwsze treningi. Zresztą - dobrze wspomina nie tylko Justynę. - Trenowała z nami i Ola Wróblewska, i Dorota Kwaśny-Lejawa, Bernadeta Piotrowska-Bocek... - wspomina Magda. Tych wspomnień z Zakopanego jest zresztą mnóstwo. Bo tyle się przecież działo! Z jednej strony szkoła, nauka. Z drugiej - treningi, które dawały tyle frajdy. A z trzeciej - sukcesy! Na Mistrzostwach Świata Juniorów w Szklarskiej Porębie zajęła szóste miejsce. Wiele razy startowała na Mistrzostwach Polski, na Pucharach Świata, na Mistrzostwach Świata...

To był czas spędzony przede wszystkim z Justyną Kowalczyk. Razem wszędzie jeździły, razem startowały, zaprzyjaźniły się straszliwie. Nawet lata później: gdy Justyna wygrywała, Magda płakała. Oczywiście ze szczęścia!

Na wyjazdach poznały też polskich skoczków. Adam Małysz to do dziś przecież kolega! Całe tygodnie spędzali wspólnie, w polskiej sportowej ekipie - od mistrzostw do mistrzostw, od konkursu do konkursu? Tyle tego było, że w sezonie do Polski przyjeżdżali tylko na chwilę: przeprać ubrania i z powrotem, w świat! Nawet do domu nie było kiedy zajechać...

Niestety, w pewnym momencie Magdę dopadła choroba. Zrezygnowała z treningów, wyjazdów, mistrzostw i medali. Wróciła do Supraśla. I choć trener przez długi jeszcze czas wysyłał jej plany treningowe, nie miała jakoś ta no wtedy siły. Trochę podłamana, trochę rozgoryczona - poddała się losowi. Dziś mówi, że powinna walczyć, powinna się bardziej starać, że wystarczyło trochę wysiłku, a miałaby szansę wrócić do zawodowego sportu. Dziś? Wtedy jednak nie miała aż tylu sił na walkę. - Nie mogę sobie wybaczyć, że nie wróciłam - przyznaje.

Ale ze sportu nigdy nie zrezygnowała. W Supraślu skończyła szkołę średnią, potem - studia magisterskie na kierunku Wychowania Fizycznego w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego i Turystyki w Białymstoku. Do tego studia podyplomowe z gimnastyki korekcyjno-kompensacyjna z elementami rehabilitacji. Ma też kwalifikacje Instruktora Narciarstwa Biegowego i Trenera Klasy Drugiej Narciarstwa Biegowego (Polska Federacja Sportu Powszechnego).

I cały czas te swoje umiejętności wykorzystuje. Pracuje w przedszkolu -

prowadzi tam zajęcia ruchowe, korekcyjne, marsze z kijami i podstawy narciarstwa biegowego. - Może kiedyś uda mi się wychować i wyszkolić następców Justyny Kowalczyk - marzy Magda. Ale przede wszystkim uczy dzieci, by nigdy nie rezygnowały ze swoich marzeń, żeby zawsze próbowały je spełniać.

Kilka lat temu postanowiła też otworzyć szkółkę narciarską i wypożyczalnię nart w Supraślu: Narciarnia u Magdy - Supraśl.

- Marzy mi się, by to rozkręcić. By stworzyć grupy treningowe, by treningi odbywały się co najmniej trzy razy w tygodniu. Może się uda, proszę trzymać kciuki, bo w końcu mamy śnieg! - śmieje się Magdalena Olifieruk. 

Galeria

Zobacz również