Od Rynku Kościuszki, od kina Ton, gdzie zaraz po wojnie urządzano pokazowe procesy Niezłomnych, gdzie skazywano ich na śmierć, zaczyna się jak zawsze ten marsz. W ostatnich latach otwiera go Zaczyna się od wystąpienia Jerzego Rybnika, syna płk. Aleksandra Rybnika, żołnierza września 1939 a po wojnie zastępcy prezesa Okręgu Białystok Wolność i Niepodległość, sądzonego właśnie w sali kina Ton w 1946 roku, skazanego na śmierć i zastrzelonego.
Marsz jak zawsze przeszedł ulicą Kilińskiego, Mickiewicza, Świętojańską, 11 Listopada do Cmentarza Wojskowego skandując głośno "Cześć i chwała bohaterom", "Armio wyklęta Białystok o was pamięta", "Wieka Polska chrześcijańska", "Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę", "Precz z komuną".
Tegoroczny marsz zostanie w pamięci za sprawą niezwykłego gościa. Przed gmachem Sądu Apelacyjnego, gdzie w czasach stalinowskich była siedziba Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i gdzie przesłuchiwano, katowano i zapewne mordowano działaczy niepodległościowych, spotkał się z uczestnikami marszu 95-letni ppor. Aleksander Duchnowski ps. Zryw. Był żołnierzem oddziału "Burego", brał udział w pacyfikacji wsi Zanie, gdzie został postrzelony przez jednego z mieszkańców wsi.
Wspomagany przez młodych ludzi, mocno wzruszony opowiadał swoją historię. - Nie byliśmy bandą. Myśmy byli żołnierzami, walczyliśmy z tym komunistycznym, sowieckim ustrojem - mówił do zgromadzonych ppor. Duchnowski. - Cieszę się, że jest was tu tylu. Idźcie dalej tym szlakiem i oby was nie spotkało takie wyzwolenie sowieckie.
Marsz przeszedł jeszcze obok pomnika Danuty Siedzikówny ps. Inka w białostockich Plantach i zakończył się na Cmentarzu Wojskowym przy ul. 11 Listopada, gdzie uczestnicy marszu złożyli kwiaty i modlili się za poległych żołnierzy.