Przez tydzień lekarze z Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku testują najnowszy model zrobotyzowanego egzoskopu. To swego rodzaju hybryda mikroskopu i endoskopu. Dziś operacji poddany został młody 35-letni mężczyzna z guzem oczodołu.
Dziś interdyscyplinarny zespół złożony z neurochirurgów i otolaryngologów Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku wykonał niezwykle skomplikowaną operację usunięcia olbrzymiego guza przyśrodkowej części oczodołu. Zastosowano w niej połączenie techniki egzoskopowej oraz endoskopowej.
- Podczas tej operacji zastosowaliśmy dwie techniki operacyjne: "atakowaliśmy" endoskopowo guz od strony nosa, a pod powiększeniem ezgzoskopowym, z dojścia od przodu przez spojówkę oka, odpreparowaliśmy go od niezwykle delikatnych nerwów i naczyń oczodołu - tłumaczy dr hab. Tomasz Łysoń, z Kliniki Neurochirurgii. - Z całą pewnością jest to pierwsza tego typu operacja w Polsce, a zapewne również i na świecie. Operując oczodół pod mikroskopem, nie moglibyśmy wprowadzić do nosa endoskopu, gdyż te dwa urządzeni po prostu by się w tym małym polu operacyjnym nie zmieściły.
Obecnie w chirurgii mózgu i rdzenia wszystkie operacje wykonuje się w optycznym powiększeniu, używając zaawansowanych technologicznie i bardzo drogich mikroskopów operacyjnych. Tam gdzie mikroskop nie może zajrzeć używa się równie skomplikowanych technicznie endoskopów, z których obraz chirurg ogląda na zewnętrznym, dwuwymiarowy monitorze. Odtworzenie trójwymiarowości odbywa się ?w mózgu chirurga? i zazwyczaj wymaga długiego treningu. Egzoskop to połączenie obu urządzeń. Posiada umocowaną na robotycznym ramieniu wysokiej klasy głowicę optyczną z cyfrową kamerą, której obraz przekazywany jest - podobnie jak przy endoskopii - na monitor o wysokiej rozdzielczości ? 8K. Po założeniu specjalnych okularów, chirurg widzi operowane struktury nie tylko w trzech wymiarach, ale również w znacznie większym powiększeniu, niż może to zapewnić najlepszy nawet mikroskop.
- Ten sprzęt to idealne wręcz panaceum na "problem wysokospecjalistycznej chirurgii" w erze pandemii - entuzjazmuje się dr hab. Tomasz Łysoń. - Operując pod mikroskopem, lekarz nie dość, że musi utrzymywać pozycję ciała wymuszoną ustawieniem sprzętu, to jeszcze jego twarz znajduje się tuż nad polem operacji, z którego często unosi się potencjalnie zakaźny aerozol wytwarzany podczas koagulacji naczyń, czy nawiercania kości. Co więcej, patrzenie w okular mikroskopu w zabezpieczających przed infekcją goglach jest zwyczajnie niemożliwe. Dzięki technice egzoskopowej chirurg może oddalić się od bezpośredniej bliskości pola operacyjnego, a jednocześnie wciąż widzieć je w wielkich szczegółach. Oczywiście, działa to również w odwrotną stronę, ponieważ to oddalenie zmniejsza narażenie pola operacyjnego na zakażenie "od strony chirurga". A na końcu, chociaż i to jest bardzo ważne: wymuszona pozycja operatora w czasie operacji, a zwłaszcza wielogodzinne pochylenie głowy, po latach powoduje u chirurgów zwyrodnienia kręgosłupa. Można oczekiwać, że technika egzoskopowa w pewnym stopniu zapobiegnie tej chorobie zawodowej.
- Ta nowa technika oferuje jednak o wiele więcej, niż tylko bezpieczeństwo i wygoda chirurga - dodaj dr hab. Andrzej Sieśkiewicz, laryngolog z Kliniki Otolaryngologii USK w Białymstoku. -I nawet nie mam na myśli tego, że obrazy z cyfrowej kamery można łatwo udostępniać np. studentom w epoce zdalnej edukacji. Otóż białostocka Klinika Neurochirurgii USK wraz z Kliniką Otolaryngologii, jako pierwszy w Polsce ośrodek zaczęła wykonywać niezwykle zaawansowane technicznie, małoinwazyjne operacje podstawy czaszki i kręgosłupa. Do dzisiaj w nich przoduje w Kraju, proponując niekonwencjonalne rozwiązania trudnych chirurgicznie problemów.
"Przesiadka" na nową technikę nie była dla białostockich chirurgów trudna, gdyż od wielu lat operują prawie wyłącznie endoskopowo. Jednak problemem pozostaje cena urządzenia (ok. 1,8 mln zł) , która przewyższa cenę tradycyjnego mikroskopu operacyjnego.
- Może to być problemem w czasie, kiedy w medycynie "modne" i społecznie uznane jest wyłącznie finansowanie walki z koronawirusem - zauważa prof. Zenon Mariak, kierownik Kliniki Neurochirurgii. - Liczę jednak, że decydenci do głosu dopuszczą również zdrowy rozsądek, który podpowiada, że chirurgia musi istnieć i się rozwijać mimo pandemii, a nawet zwłaszcza w jej erze. Wymogiem bowiem czasu jest, aby dzisiaj uczynić ją maksymalnie bezpieczną dla pacjenta i chirurga, efektywną, szybką, minimalnie inwazyjną. To jest również ważny front walki z pandemią, z czego jeszcze chyba nie wszyscy i nie do końca zdają sobie sprawę.
Dr hab. Tomasza Łysoń koncentruje się na małoinwazyjnych technikach operacyjnych w neurochirurgii i jest jednym z pionierów w tej dziedzinie w naszym kraju. Od wielu lat jest prezesem Polskiego Towarzystwa Chirurgii Podstawy Czaszki, a w jego ramach organizuje liczne szkolenia dla specjalistów z zakresu neurochirurgii, laryngologii i chirurgii szczękowej. W ramach chirurgii podstawy czaszki współpracuje z dr hab. Tomaszem Sieśkiewiczem z Kliniki Otolaryngologii USK. Ich działanie przekłada się na możliwość proponowania pacjentom Podlasia, i nie tylko, najnowocześniejszego leczenia chirurgicznego, często niedostępnego w innych ośrodkach w kraju.