Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku w piątek złożył wniosek o rozwiązanie kontraktu, w trybie natychmiastowym. Zdaniem naszego informatora, powodem tej decyzji mogła być ostatnia uchwała senatu uczelni, która zobligowała władze szpitala do zatrudniania lekarzy akademickich.
- Wpłynąć na nią mogła również presja lekarzy, którzy - gdy wyszły na jaw dość wysokie zarobki Karpa [Szpital kliniczny tonął, a dyrektora brał miliony - red.] również domagali się podwyżek - mówi jeden z pracowników szpitala.
To są jednak dywagacje, bo oficjalnego komentarza w tej sprawie szpital nie udziela.
- Nasze stanowisko w tej sprawie jest następujące: informacji nie komentujemy - powiedziała jedynie Katarzyna Malinowska - Olczyk, rzecznik prasowy szpitala.
Potwierdzić ją próbowaliśmy więc w związkach zawodowych.
- Owszem, wieść szpitalnymi korytarzami rozniosła się bardzo szybko. Nieoficjalnie słyszałem, że rezygnacja na biurko rektora uczelni, trafiła w piątek rano. Ja jednak oficjalnego pisma w tej sprawie nie dostałem - mówi Ryszard Kijak, Przewodniczący Zarządu Regionu Podlaskiego OZZL.
Niewiele więcej mówią przedstawiciele związku zawodowego pielęgniarek w szpitalu.
- Podczas piątkowego spotkania z dyrektorem nawet zapytaliśmy go wprost - czy to prawda. Skwitował jedynie, że nie w tej sprawie spotkał się z załogą - opowiada jedna z pielęgniarek, która woli pozostać anonimową.
Marek Karp przez kilkanaście lat pracował w szpitalu na stanowisku zastępcy dyrektora odpowiedzialnego za finanse. Z naszych informacji wynika, że do 2012 r. pracował na umowie o pracę, a później z niejasnych powodów podpisano z nim "kontrakt menadżerski". Analiza dokumentów wskazała również co najmniej zastanawiające intencje ogłaszających przetarg. Poszukiwanie zastępcy dyrektora, ówczesne władze szpitala, rozpoczęły tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2012 roku, a termin rozstrzygnięcia przetargu wyznaczono od razu po świętach - 27 grudnia. Przez pierwsze dwa lata kontraktu Karp zarabiał średnio ponad 19,9 tys. zł miesięcznie. Po wygaśnięciu pierwszego, Karp wygrał następny podobny konkurs, z tym że już na trzy lata. Wówczas dostał podwyżkę i jego średnie miesięczne wynagrodzenie wzrosło do ponad 26,2 tys. zł miesięcznie. Nie bez znaczenia jest fakt, że to ewenement w szpitalu, bowiem Marek Karp był jedyną osobą z kadry kierowniczej zatrudnioną w ten sposób. Wówczas dyrektor naczelny szpitala Bogusław Poniatowski był zatrudniony na umowie o pracę. Umowa jemu wygasła we wrześniu 2016, nie została przedłużona, ponieważ nowe przepisy wymagały rozpisania konkursu na to stanowisko. Poniatowski nie startował w konkursie. Wygrał go właśnie Karp.