Prymitywny ładunek wybuchowy zdetonowano w poniedziałek po południu. Nie wyrządził szkód i nikt nie ucierpiał. Ustalono, że zbudowany był metodą chałupniczą, składał się z petard, butelek z cieczą łatwopalną oraz elementów elektroniki połączonych kablami. Wybuchły tylko petardy, benzyna w butelkach nie zapaliła się.
Efekt policyjnego dochodzenia podsumowała białostocka prokuratura w czwartek: - Obaj podejrzani usłyszeli zarzut dotyczący tego, że wspólnie i w porozumieniu, w ramach z góry powziętego zamiaru sprowadzili bezpośrednie niebezpieczeństwo zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci eksplozji materiałów łatwopalnych - mówi Kurierowi Porannemu Anna Milewska, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Podejrzani to 65-letni administrator budynku pasażu handlowego oraz 35-letni serwisant sprzętu komputerowego obsługujący administrację pawilonu. Prokuratura wystąpiła do sądu o aresztowanie obu podejrzanych. Dziś sąd powinien w tej sprawie wydać decyzję.
Jak informuje prokuratura, jeden z podejrzanych miał zlecić zainstalowanie urządzenia wybuchowego, drugi tę bombę zdetonował. Na razie prokuratura nie mówi nic o motywach działania podejrzanych.