Jak informuje Związek Zawodowy Policjantów, sytuacja jest dynamiczna, dlatego niewykluczone, że do piątku liczba chorujących policjantów wzrośnie do tysiąca. Podlaski garnizon liczy 3 tysiące funkcjonariuszy. Masowe "chorowanie" oznacza więc mocne osłabienie w szeregach policji.
- Należy pamiętać, że taka forma protestu nie jest zainicjowana przez związek zawodowy. My oczywiście rozumiemy powody, ale masowe zwolnienia to jest oddolna inicjatywa policjantów. Przyglądamy się temu z dużym niepokojem - mówi podinsp. Wojciech Chociej z podlaskiego NSZZ Policjantów.
Taką formę protestu zainicjowała tzw. pierwsza linia frontu - drogówka i prewencja. Teraz przyłączają się służby kryminalne i dochodzeniowo-śledcze. Według poniedziałkowych danych, w Komendzie Miejskiej Policji w Białymstoku na zwolnieniach było blisko 45 proc. funkcjonariuszy z drogówki, 15 proc. z prewencji i 14 proc. służb kryminalnych. Do tej pory najgorsza sytuacja jest w Kolnie, tam zwolnienia wzięło już ponad 75 proc. policjantów. Łącznie w skali województwa na L4 jest około 25 proc. funkcjonariuszy.
Choć związkowcy nie mają oficjalnych informacji, mówi się, że najgorzej ma być w weekend. To wtedy w całej Polsce przypadają marsze w związku z obchodami święta odzyskania niepodległości. W niedzielę, 11 listopada w Białymstoku odbędzie się także mecz Jagiellonii z Lechem Poznań.
- Ta sytuacja jest bardzo dynamiczna, w porównaniu do poniedziałku liczba zwolnień wzrosła. Analizujemy dane na bieżąco i podejmujemy takie działania, żeby w żadnym miejscu i w żadnym momencie te braki kadrowe nie były odczuwalne i tak na pewno będzie też w najbliższy weekend - mówi Marcin Gawryluk z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
OFICJALNE DZIAŁANIA
Oficjalny protest policjantów trwa od marca. Ich główne żądania dotyczą podwyżek, odmrożenia waloryzacji wynagrodzeń, pełnopłatnych zwolnień lekarskich, przywrócenia dawnego systemu emerytalnego oraz 100-procentowej dopłaty za nadgodziny. Jednym z elementów strajku była m.in. przerwa w wypisywaniu mandatów za wykroczenia. Kolejnym oficjalnym działaniem (zainicjowanym przez związki zawodowe) ma być akcja "Aż poleje się krew" zaplanowana na 9 i 10 listopada.
- Przez honorowe, masowe oddawanie krwi chcemy zwrócić uwagę rządu na problemy policjantów, ale także uczcić stulecie odzyskania niepodległości - tłumaczy podinsp. Wojciech Chociej i zapewnia: - Nieprawdą jest, że chcemy, by oddawanie krwi było pretekstem do wzięcia dnia wolnego 11 listopada. Wręcz odwrotnie, robimy to dzień wcześniej, żeby w dniu obchodów policjanci mogli pełnić służbę.
CHOROBA POLICYJNA ROZPRZESTRZENIA SIĘ NA INNE SŁUŻBY
Masowe zwolnienia lekarskie dotykają już nie tylko funkcjonariuszy policji. Nieco lepiej, ale również niepokojąco wygląda sytuacja w straży granicznej czy straży pożarnej.
W przypadku straży pożarnej fala protestów rozpoczęła się w woj. małopolskim. Jak informuje bryg. Paweł Ostrowski, oficer prasowy KM PSP w Białymstoku, w Podlaskiem nie ma na razie sygnałów dotyczących nagłego wzrostu liczby zwolnień lekarskich. Podobne stanowisko utrzymuje związek zawodowy.
- Prowadzimy akcję protestacyjną, ale w formie informacyjnej poprzez oflagowanie budynków i pojazdów. Nie wyobrażam sobie żeby odpowiedzialny strażak mógł przebywać na nieuzasadnionym zwolnieniu lekarskim. My to takich działań nie namawiamy - zapewnia Maciej Łozowski, przewodniczący Regionalnej Podlaskiej Sekcji Pożarnictwa NSZZ "Solidarność".
Z kolei w podlaskiej straży granicznej mówi się, że na zwolnieniach lekarskich jest blisko 15 proc. funkcjonariuszy. I podobnie jak w przypadku policji związkowcy twierdzą, że nikogo do protestów nie namawiają.
- Jako związek nie rekomendujemy takich rozwiązań jak L4, ale rozumiemy, że funkcjonariusze postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Są zmęczeni, są braki kadrowe, niektórzy wykonują obowiązki swoich kolegów, którzy są na zwolnieniu. Mają po prostu dość braku działań ze strony rządu - wyjaśnia Piotr Baranicz z NSZZ Funkcjonariuszy Straży Granicznej w Białymstoku.
Za to nastroje wśród szefostwa resortu spraw wewnętrznych wydają się całkowicie odmienne. Minister Joachim Brudziński przypomniał we wtorek, że rząd Beaty Szydło zagwarantował 9 mld zł w ramach programu modernizacji służb mundurowych, z czego na policję przeznaczono 6 mld. Za to Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji stwierdził, że powodem masowych chorób jest na pewno "jesienna aura".