O sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Lekarze z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, na prośbę matki, skierowali na konsultacje do Krajowego Konsultanta z dziedziny ortopedii dziecięcej w Otwocku, niemowlę. Wizyta była zaplanowana na czwartek (16.02).
- Lekarz nawet nie zbadał córki. Stwierdził tylko, że jego zdaniem dziecko przeszło sepsę, ale nie będzie podważał kompetencji lekarzy, którzy w Białymstoku badali Natalkę. Gdy zapytałam - co dalej mamy robić - powiedział, że może być różnie, a ja powinnam się cieszyć że dziecko w ogóle żyje - opowiada Katarzyna Steć. Próbowaliśmy się skontaktować z prof. Jarosławem Czubakiem, do którego trafiło dziecko, niestety był nieuchwytny. Chcieliśmy potwierdzić słowa pani Katarzyny. W jednej z klinik, w której prof. Czubak przyjmuje pacjentów dowiedzieliśmy się, że lekarz w ogóle nie odbiera telefonów od dziennikarzy.
Przypomnijmy: Natalka do UDSK w Białymstoku trafia miesiąc temu. Mamę zaniepokoiła spuchnięta rączka i wysoka gorączka. Kobieta w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zasygnalizowała lekarzom, że to może być reakcja na szczepionkę przeciwko gruźlicy, którą dziecko kilka dni wcześniej przyjęło. Lekarz jednak podejrzewał złamanie i próbował nastawić kończynę dziecku. Następnie zdecydował noworodka położyć na odział.
- Podczas kolejnej konsultacji zapytałam w końcu lekarza, co mojemu dziecku jest. Usłyszałam, że to może być nowotwór kości lub złamanie kości, albo zapalenie kości. Lekarze sądzą, że to zapalenie i na to leczą Natalkę - opowiada kobieta.
Po trzech tygodniach lekarze zdecydowali się na kontrolne zdjęcie RTG. Pojawiła się kolejna diagnoza - część kości dziecka może być martwa. Niezbędne było wykonanie rezonansu.
- Dopiero na moją wyraźną prośbę o podsumowanie rezonansu i RTG, zostałam zaproszona do gabinetu lekarskiego. Wówczas najpierw dowiedziałam się, że rozmowa jest nagrywana, a po chwili że mam się pakować, bo wychodzimy do domu. Okazało się, że rezonans nic nie wniósł, a z rączką wszystko jest w porządku. Owszem dziecko ma łokieć z przodu i zdeformowaną rączkę, ale przecież porusza nią - opowiadała nam pani Katarzyna.
Anna Wasilewska, dyrektor UDSK w Białymstoku tydzień temu zapewniała nas, że dziecko było pod dobra opieką, a niepokój mamy jest niczym nieuzasadniony.
- Dziecko miało wykonane pełne badania diagnostyczne. Było leczone i efekt tych badań jest dobry. Zapewniam, że postępujemy zgodnie z zasadami - mówiła Anna Wasilewska i dodała, że na prośbę mamy zorganizowała konsultacje u Konsultanta Krajowego. Mało tego, szpital zawiadomił Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Białymstoku o możliwości powikłaniach poszczepiennych.
Pismo faktycznie wpłynęło do sanepidu tydzień temu, jednak - jak ustaliliśmy - po kilku dniach szpital je wycofał.
- Musieliśmy wniosek wycofać bo nie został złożony we właściwym czasie, czyli 24 godziny od zdarzenia, tylko znacznie później - powiedziała dziś Anna Wasilewska, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Katarzyna Steć złożyła skargę do Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku i Izby Lekarskiej na opieszałość szpitala.
- Ja nie chcę wiele. Tylko dowiedzieć się, co jest mojemu dziecku. Dlaczego ma zdeformowaną rączkę i jak można córce pomóc - dodaje pani Katarzyna.
Zobacz wcześniejszą naszą relację filmową:
Do sprawy wrócimy.